Czym jest parówkowa ośmiornica? Jak smakuje prawdziwa kawa? Dlaczego najlepsze spaghetti przygotowano na planie „Ojca Chrzestnego”? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań w rozmowie z Cezarym Supłem, komendantem Chorągwi Mazowieckiej Związku Harcerstwa Polskiego, strażakiem ochotnikiem Grupy Ratownictwa Specjalistycznego i pomysłodawcą „Dnia Kuchni Polskiej”.
Nasz dzisiejszy rozmówca to bez wątpienia aktywny płocczanin i to przez wielkie „A”. – Staram się łączyć, jak w dobrej potrawie, wiele składników mojego życia – opowiada o sobie Cezary Supeł. – Poza wspomnianymi już funkcjami, jestem nauczycielem, wykładowcą akademickim, autorem książki „Płock 1920” i pomysłodawcą ”Dnia Kuchni Polskiej” – największego polskiego przyjęcia urodzinowego z okazji Narodowego Święta Niepodległości – dodaje.
Jak przekonuje, solą jego życia jest jednak rodzina. – To głównie dla niej gotuje. Dla żony Sylwii i dzieci: Filipa i Olgi. Oni mają najczęściej okazję jeść to, co przyrządzę – dopowiada.
Kuchnia i pichcenie zajmuje szczególne miejsce w życiu Cezarego Supła. – Każdy dzień zaczynam w kuchni od… kawy – zdradza w rozmowie z nami. – Nie, że łyżeczka rozpuszczalnego proszku do filiżanki, zalać wodą i gotowe. O nie! – przekonuje. Dla pomysłodawcy „Dnia Kuchni Polskiej” poranna kawa jest jak ceremoniał.
– Ta musi być świeżo zmielona – poucza Supeł. – Kawa powinna być zaparzona w kafeterce. Klasycznej, aluminiowej, takiej jaką można spotkać w niemal każdym włoskim domu. Pita z porcelanowej maleńkiej filiżanki, oczywiście wcześniej ogrzanej wrzątkiem. Esencjonalna, jak to espresso, z obowiązkową szklaneczką wody do tego. Albo przelana do kubka termicznego, na szczęście też porcelanowego i z bólem serca przedłużona wodą. Sylwio, zbyt dużą ilością wody – mówi ze śmiechem, zwracając się do żony.
Parówkowa ośmiornica to pretekst do fantastycznej kulinarnej zabawy
Jednak kawa to oczywiście część śniadania, którego zwyczaj jedzenia Cezary Supeł zapożyczył od syna. – Jako przedszkolak wysłuchiwał jak ważne jest śniadanie, że nie wychodzi się bez śniadania z domu. Zapytał „Tato, a czemu Ty nie jesz śniadania?” Cóż było robić? – wspomina.
Jak na pomysłodawcę kulinarno-patriotycznego projektu przystało, Cezary Supeł zaprzyjaźnił się z patelnią, garnkiem i palnikiem.
– Lubimy się, i to z wzajemnością – przekonuje. – Gdy zdarzają się odrobinę bardziej leniwe soboty lub niedziele, dzień rozpoczynam jajecznicą na różne sposoby albo omletem. Czasem pojawia się szakszuka albo jajka mollet lub po benedyktyńsku… – wymienia.
Gotowanie to zatem nie obowiązek, a źródło radości dla naszego rozmówcy. – To przede wszystkim okazja na wspólne spędzenie chwil z rodziną – mówi Cezary Supeł. – Można ugotować potrawy znane z filmów, albo np. gier komputerowych. Nawet zwykłe parówki zamienione w „ośmiornice”, mogą być pretekstem do fantastycznej kulinarnej zabawy – uśmiecha się.
Jem w zasadzie wszystko
Zabawa w kuchni to element codziennego pichcenia w domu naszego rozmówcy. Uwielbia bawić się smakami, kosztować nowych rzeczy i tak po prostu biesiadować.
– Jem w zasadzie wszystko, bo uwielbiam jeść – śmieje się Supeł. – Uwielbiam tak po polsku biesiadować i może jeszcze nie trafiłem na coś, co bym znienawidził. Owszem, zdarzają się potrawy, z którymi przez chwilę mi nie po drodze. Jednak po czasie daję im szansę i zwykle nawiązuje się ponowna nić sympatii – przekonuje.
W codziennym menu jest zatem różnorodnie, choć dominuje w nim mięso. – Jestem, niestety, mięsożercą. Staram się jednak zjadać go mniej, ale zrezygnować z niego zupełnie nie mogę – zdradza w rozmowie z nami. – Z potraw mięsnych bardzo chętnie jadam to, do czego wykorzystywana jest „piąta ćwiartka”, czyli podroby. Taka na przykład wątróbka z jabłkami – wyjaśnia.
Cezary Supeł z niezwykłym szacunkiem podchodzi do jedzenia i do jakości produktów. – Nie lubię jedzenia źle przyrządzonego, bo to po prostu jego marnowanie – określił wprost. – Mam obsesję niemarnowania jedzenia. Może to taka pokuta za jedzenie mięsa? Potrawy z tego, co mogłoby się zmarnować, to moja specjalność. Zresztą, najlepsze potrawy wzięły się z poszanowania jedzenia. Mówiąc wprost, z biedy – argumentuje.
Kuchnia dzieciństwa? To rdzenne, słowiańskie smaki
Ta obsesja na punkcie dobrego jedzenia to dobre wpływy z dzieciństwa komendanta Supła. – Jadłem różnorodnie, prosto – wspomina. – To była często rdzenna, słowiańska kuchnia. Pamiętam kasze, które uwielbiam do dziś. Można je zresztą przyrządzić na mnóstwo sposobów. Na słodko, na wytrawnie. Z warzywami, z mięsem, z owocami, grzybami – opowiada.
Wspomnień z dzieciństwa jest jednak więcej. – Pamiętam smażone na płycie kuchni węglowej przez babcię placki, zwane kozami – ze zsiadłego mleka, mąki, jajka z dodatkiem sody. Wspominam rosół z kaszą manną, zamiast makaronu. Zamiast, bo jeśli ten się pojawił, to tylko własnoręcznie zrobiony i pokrojony przez tatę – wspomina Cezary Supeł.
Jednak nasz rozmówca to nie tylko pasjonat kuchni biało-czerwonej.
– Nie unikam też egzotycznych smaków – deklaruje. – Nie stronię od kuchni meksykańskiej. Uwielbiam chimichangi, znane miłośnikom Deadpool’a – czy kuchni włoskiej. Jadłem też potrawy kuchni czeskiej – knedliki albo utopence – topielcy, czyli marynowane kiełbaski – dopowiada.
Staram się jadać tam gdzie „lokalsi”
Cezary Supeł jest zatem otwarty na nowe doznania kulinarne. Szczególnie w trakcie wyjazdów. – Staram się jadać tam, gdzie „lokalsi”. Najlepiej, gdy jest to kuchnia regionalna, która w Polsce się odradza, co obserwuję w menu proponowanych przez lokale z okazji „Dnia Kuchni Polskiej”. Czasem jest to po prostu specyficznie przyrządzona, znana, nawet prozaiczna potrawa – dodaje.
Supeł odwiedza miejsca z ogromnym potencjałem. Preferuje małe knajpki. – Zdecydowanie wolę swoiste jedzenie ulicy. Proste, szybkie potrawy. Takie „zjedz i weź się za robotę” – śmieje się. – Ostatnio zaskoczyły mnie matiasy i „śledzie dziewicze”, specjalność Holendrów, łowione tylko od maja do czerwca. Takiego śledzia zjada się na surowo, obtoczonego w pokrojonej drobno cebulce – opowiada.
Jednak to nie przepisem na śledzie Cezary Supeł kończy naszą rozmowę. Nie jest to nawet potrawa kuchni polskiej. – Zwykle w tym miejscu są przepisy autorstwa bohaterów cyklu. Ja jednak proponuję przepis oscarowy i to dosłownie, bo z filmu Francisa Forda Coppoli „Ojciec Chrzestny” – tłumaczy Supeł. – W tym arcydziele kina jest scena, gdy Peter Clemenza, caporegime rodziny Corleone, uczy Michael’a Corleone jak zrobić spaghetti z klopisikami. Przepisu nie ma w książce Mario Puzzo, której film jest ekranizacją. Dodał go ponoć sam reżyser – wyjaśnia, podając przepis.
Oskarowe spaghetti Cezarego Supła
Składniki:
- 400-500 g mielonego mięsa wołowo-wieprzowego
- garść posiekanej natki pietruszki
- 2 drobno posiekane szalotki
- 1 jajko
- 3 ząbki czosnku pokrojone w plasterki
- 500 ml przecieru pomidorowego
- laska kiełbasy (np. podwawelskiej)
- kieliszek czerwonego wytrawnego wina
- oliwa extra vergine
- sól, świeżo zmielony, pieprz, cukier
Przygotowanie:
Wymieszać mięso, natkę pietruszki, szalotki i jajko. Doprawić solą i pieprzem i uformować klopsiki. Rozgrzać oliwę na patelni, obsmażyć klopsiki i pokrojona w półplasterki kiełbasę, wyjąć je. Na tej samej patelni zeszklić czosnek. Dodać przecier pomidorowy, potem ponownie pulpety i kiełbasę. Na końcu ocet balsamiczny i wino. Przykryć i dusić ok. 30 min. Doprawić solą, pieprzem i łyżeczką cukru.
Jak powiedział to Clemenza „Podgrzewasz odrobinę oliwy, smażysz czosnek, potem podsmażasz przecier pomidorowy, żeby nie przywarł. Do tego wrzucasz kiełbasę i klopsiki… odrobinę wina… trochę cukru… – i gotowe!”.
Możecie zresztą sprawdzić sami. Scena jest w 56. minucie filmu.
Smacznego!