Jak smakuje królik z buraczkami? Dlaczego wyjątkowy jest kurczak z ziołami przygotowywany w prodiżu? I czemu do tradycyjnych zup trzeba dorosnąć? Odpowiedzi na te i wiele więcej pytań w kolejnym wydaniu „Płockiej Kuchni”, w której gościmy Agnieszkę Olczyk-Twardy.
Bohaterką tego wydania „Płockiej Kuchni” jest Agnieszka Olczyk-Twardy – dyrektor Biblioteki Pedagogicznej w Płocku, mama 9-letniej Michaliny, 5-letniego Antka i 9-miesięcznego Maksa. – Lubię literaturę i podróże, a wolne chwile spędzam z rodziną – przyznała w rozmowie z nami. – Zwiedzamy zakątki Polski, organizujemy wycieczki rowerowe, spacerujemy. Czasami z mężem, dzięki pomocy babć i dziadka, udaje się nam wyskoczyć do teatru lub kina – mówi z uśmiechem.
Czas, który nasza rozmówczyni spędza z najbliższymi, jest dla niej najcenniejszy. Nie jest łatwo bowiem pogodzić rolę matki i żony z funkcją dyrektora biblioteki pedagogicznej. To placówka, której trzeba poświęcić mnóstwo uwagi. – Jesteśmy instytucją organizującą i prowadzącą działalność edukacyjną i kulturalną dla dorosłych oraz dzieci i młodzieży. Biblioteka była i jest organizatorem wielu imprez, m.in. Konkursu Pięknego Czytania czy Biesiady Literackiej – wymienia.
Pomimo wielu zajęć, pani Agnieszka stara się wygospodarować jak najwięcej wolnych chwil dla rodziny, a temu sprzyja dobra kuchnia. Wszak nie ma niczego lepszego, niż dobry obiad zjedzony w familijnym gronie. Nie zawsze jednak walory kulinarne były przez panią Agnieszkę doceniane.
W dzieciństwie byłam niejadkiem
– W dzieciństwie byłam niejadkiem, co było zmorą moich rodziców – wspomina w rozmowie z nami. – Czasami nawet czegoś nie próbując, z góry wiedziałam, że tego nie lubię, a oceniałam to po wyglądzie, zapachu, konsystencji… Karma jednak wraca i dziś moje dzieci są, niestety, pod tym względem bardzo podobne do mnie – śmieje się.
Jak wspomina, w dzieciństwie miała swoje ulubione potrawy, których dziś już by nie zjadła. – To chleb z cukrem – smak moich wakacji u babci – wraca pamięcią pani Agnieszka. – Ale były też „poważniejsze” dania. Tradycyjny, pachnący rosół, a na drugie danie królik z buraczkami i ziemniakami, czekały na nas zawsze na obiedzie u babci Basi, natomiast babcia Ela specjalizowała się w słodkościach – tłumaczy.
Ulubionymi deserami z dzieciństwa naszej rozmówczyni były torty – szczególnie zaś bezowe. – Najbardziej lubiłam torty, do których kremy babcia ucierała w kamiennej misce – mówi Agnieszka Olczyk-Twardy. – Dziś już babcia Ela, ze względów zdrowotnych, bezowców niestety nie robi – dodaje.

Kuchnia dzieciństwa to także smaki serwowane przez mamę naszej rozmówczyni. – Moja mama robiła pyszne danie w prodiżu elektrycznym – smażony ryż z kawałkami kurczaka w przyprawach ziołowych – zdradza pani Agnieszka. – To samo urządzenie służyło jej do wypieków wysokiego, pofalowanego ciasta karpatkowego, które po dodaniu masy budyniowo-kremowej było moim ulubionym domowym ciastem – stwierdza.
Bez wątpienia to babcia i mama miały największy wpływ na rozwój kubków smakowych pani dyrektor. Co ciekawe, rodzicielka pani Agnieszki starała się stronić od kuchni. – Moja mama nie lubi gotować, a robi to wyśmienicie – śmieje się. – To ona gotuje pyszny rosół dla moich dzieci. Robi też najlepszą na świecie sałatkę jarzynową, której smak nie zmienia się od lat – przyznaje.
Do polskich zup musiałam dorosnąć
Obecnie Agnieszka Olczyk-Twardy z niejadkiem nie ma już wiele wspólnego. Jak zdradza w rozmowie z nami, bardzo lubi jeść i celebrować posiłki. – Uwielbiam delektować się smakiem, zapachem i estetycznym wyglądem potraw – mówi. – Cenię sobie polską kuchnię, bardzo lubię nasze zupy, ale musiałam do nich „dorosnąć”. Kiedyś zupy mogły dla nas nie istnieć, dopiero niedawno zaczęłam je doceniać – stwierdza.
Do ulubionych zup, oprócz niezastąpionego rosołu mamy, pani Agnieszka zalicza zupę jarzynową i czerwony barszcz – obie zabielane śmietaną.
Zupy to nie jedyna słabość naszej rozmówczyni. – Lubię też naleśniki, jem je na słodko, a najlepiej smakują z domowym dżemem truskawkowym, czy w sezonie z prawdziwymi truskawkami. Lubię je też na słono – ze szpinakiem i serem feta. Uwielbiam pierogi i wszelkie makarony oraz placki ziemniaczane z kwaśną śmietaną – wymienia.
Pani Agnieszka, jak sama o sobie mówi, jest miłośnikiem dań mącznych, a co za tym idzie, także kalorycznych. To jednak w żadnym wypadku nie jest regułą. – Jestem wielką fanką sałatek – usprawiedliwia się. – Do ich przygotowania wykorzystuję świeże sałaty, kiełki, ziarna słonecznika i dyni, orzechy. Lubię sałatki z dodatkiem granatu, z serami, ostatnio odkryłam sałatkę z pieczonych buraków z kozim serem i orzechami włoskimi. Pycha! – przekonuje.
Jestem otwarta na kuchenne eksperymenty
Wdzięcznymi produktami, które często wykorzystuje w kuchni, są owoce. – Lubię je bardzo, nawet w połączeniu w mięsami – mówi Agnieszka Olczyk-Twardy. – Jestem otwarta na eksperymenty kulinarne i zawsze, chociażby podczas podróży, chętnie wypróbowuję potrawy regionalne – dodaje.
Przykładem takich kulinarnych eksperymentów była podróż na Kretę. – Przywiozłam z niej przepis na tradycyjny sos tzatziki, który uważam za idealny i który przygotowuję zawsze na grilla – mówi. – Idealnie pasuje do piersi z kurczaka – przekonuje dyrektor biblioteki pedagogicznej.
Mimo nawału obowiązków i ciągłego braku czasu, nasza rozmówczyni stara się jak najczęściej jadać wspólnie z całą rodziną w domu.
– Zdarza się oczywiście, że w nawale zajęć oraz za namową dzieci jedziemy na pizzę lub zamawiamy ją do domu, lecz staram się stawiać na domowe potrawy – wyjaśnia w rozmowie z nami. – Mieszkamy zaraz obok moich rodziców, więc czasami gościmy u nich na obiedzie. Równie chętnie korzystamy z weekendowych zaproszeń mamy męża, która robi moje ulubione bitki wołowe i ulubioną pomidorową swoich wnuków – zachwala.
Co ciekawe, teściowa bohaterki tego wydania „Płockiej Kuchni”, podobnie jak jej mama, również nie przepada za gotowaniem. – Nie wiem jakim cudem, ale robi to rewelacyjne! – przekonuje Olczyk-Twardy. – Jej popisowe danie to kaczka w jabłkach – uzupełnia po chwili.
Czy można zatem stwierdzić, że kuchnia to pasja naszej rozmówczyni? Jak najbardziej! – W naszej domowej kuchni rządzę ja, choć zdarza się (za rzadko…), że oddaję berło mężowi – śmieje się. – Mąż jest ekspertem od śniadań weekendowych – przygotowuje dla nas jajecznicę i twarożki. Robi też świetne koktajle owocowe i warzywne. No i grilluje, choć mięso marynuję ja – dodaje z uśmiechem.
I choć pani Agnieszka z chęcią oddałaby czasem tytuł króla kuchni mężowi – by w końcu zrobił obiecanego jeszcze przed ślubem kurczaka w winie – to gotowanie sprawia jej frajdę. – Mam swoich pomocników, więc jest łatwiej – mówi z dumą. – Nikt nie uchyla się od pomocy. Jeżeli chodzi o mieszanie, miksowanie, obieranie, krojenie, siekanie, to mam solidne wsparcie – przekonuje.
Jak zdradza w rozmowie z nami, jej specjalnością są wypieki. – Staram się, by w każdy weekend w naszym domu gościł zapach świeżo upieczonego ciasta – mówi. – W sezonie letnim szaleję z truskawkami, które są moimi ulubionym owocami. Co najmniej raz na tydzień robię wtedy ucierane ciasto z solidną porcją kruszonki i lukru. Eksperymentuję również z sernikami pieczonymi, które uważam za najłatwiejsze ciasta do wykonania – zapewnia.
W jej wypiekach zakochana jest cała rodzina – w tym wspomniany mąż. – Specjalnie dla niego sama piekę ciasteczka owsiane, a dla córki robię serniki na zimno z galaretką. Za moje popisowe danie obiadowe uważam polędwiczki w sosie kurkowym i rybę w cytrynowej panierce – zdradza.
Przykładem świetnego deseru, z którego znana jest Agnieszka Olczyk-Twardy, jest sernik kajmakowy. I tym właśnie przepisem podzieliła się z naszymi czytelnikami.
[tabs]
[tab title=”Sernik kajmakowy Agnieszki Olczyk-Twardy”]
Spód:
– 110 g ciastek digestive
– 30 g masła
Tortownicę o średnicy ok. 22 cm trzeba wyłożyć papierem do pieczenia. Masło roztopić i lekko przestudzić. Ciastka pokruszyć, po czym dodać do nich masło i całość wymieszać. Ciasteczkami wyłożyć spód tortownicy, wyrównać i podpiec w piekarniku nagrzanym do 190°C przez 10-12 minut (lub w opiekaczu z termoobiegiem w 170°C).
Masa:
– 400 g masy kajmakowej lub krówkowej
– 50 g miękkiego masła
– 100 g cukru
– cukier z prawdziwą wanilią lub zwykły wanilinowy
– 3 jajka
– 600 g twarogu sernikowego
– 1 czubata łyżka mąki pszennej
Masło utrzeć z cukrem i wanilią, dodać 230 g kajmaku (resztę wykorzysta się do polewy) i utrzeć na gładką masę, a następnie dodawać jajka i po łyżce sera i mąkę. Dobrze zmiksować.
Masę przełożyć na podpieczony spód, wyrównać wierzch i wstawić do piekarnika, zmniejszając temperaturę do 180°C. Piec 45-50 minut (lub 60 minut w opiekaczu z termoobiegiem w 150°C stopniach).
Wyłączyć piekarnik i ostudzić sernik przy uchylonych drzwiczkach piekarnika (drzwiczki uchylamy dopiero po 30 minutach od upieczenia).
Kiedy zupełnie ostygnie, wyjąć i przygotować polewę.
Polewa:
170 g masy kajmakowej włożyć do garnuszka, dodać 3 łyżki mleka i gotować na malutkim ogniu, aż masa stanie się bardziej płynna. Jeśli będzie miała grudki, należy ją zmiksować. Zdjąć z ognia, dodać 2 łyżeczki masła i dokładnie wymieszać. Tak przygotowaną polewą polać wierzch całkowicie ostudzonego sernika.
Wierzch posypujemy prażonymi płatkami migdałów (w temperaturze 190°C prażymy je przez kilka minut – należy pilnować, bo migdały łatwo się przypalają).
Smacznego![/tab]
[/tabs]
Dodaj swój komentarz