„Fascynująca podróż z przeszłości do teraźniejszości” – takie określenie znajdziemy na okładce książki, która powstała z okazji 60-lecia funkcjonowania Zakładu Produkcyjnego ORLENU w Płocku. Czyta się ją z zapartym tchem, ponieważ składają się na nią rozmowy z byłymi i obecnymi pracownikami PKN ORLEN.
Jak określić książkę, która powstała na podstawie wywiadów dziennikarza Piotra Świątkowskiego z wieloma osobami, związanymi lub w dalszym ciągu pracującymi w PKN ORLEN? Celnie czynią to słowa, zamieszczone na okładce publikacji.
„Historię płockiej firmy napisali konkretni ludzie. Pasja i zaangażowanie aparatowych, mistrzów, kierowników, inżynierów oraz brygadzistów, specjalistów z wielu dziedzin, dały początek wielkiej polskiej marce – PKN ORLEN. Zamiast dat – rozmowy. Zamiast trudnych, długich nazw – wspomnienia ludzi, którzy często przez całe swoje życie zawodowe związani byli z Mazowieckimi Zakładami Rafineryjnymi i Petrochemicznymi, Petrochemią Płock, Polskim Koncernem Naftowym i PKN ORLEN. Warto wsłuchać się w opowieści osób, dla których dzisiaj ORLEN jest nie tylko wielką firmą, ale przede wszystkim historią ich życia”.
Mieliśmy okazję porozmawiać z dwójką z czternastu osób, które poznajemy z tej wyjątkowej publikacji. Dlaczego zdecydowały się na udział w tym projekcie?
– To jest cząstka mojego życia – mówi wprost Krystyna Durmaj, młodszy specjalista w Biurze Komunikacji Korporacyjnej. – Nie tylko służbowego, ponieważ tu zaczynałam pracę zaraz po szkole, ale i osobistego – przyznaje.
Wspomina, że kombinat „stworzył” wiele małżeństw. – Panie pracowały w laboratorium, a panowie na instalacjach. Ja również tak poznałam swojego męża – śmieje się.
Pani Krystyna pracuje w Zakładzie Produkcyjnym w Płocku od ponad 40 lat. Podczas wywiadu, na podstawie którego powstał tekst do książki, opowiedziała przede wszystkim o swojej pracy.
– Zaczynałam pracę w Laboratorium przy instalacji Polipropylenu – wspomina. – Z moimi koleżankami to była wielka przyjaźń, jedna rodzina. Znałyśmy swoje najdrobniejsze sekrety, problemy, ponieważ większość czasu spędzałyśmy w pracy – w niedzielę i święta, w Wigilię czy Sylwestra również. To nas łączyło – mówi pani Krystyna.
Opowiada, że dzieci pracowników bawiły się razem. Ponieważ dawniej nie było tyle żłobków i przedszkoli, co dzisiaj (a maluchami trzeba było opiekować się przecież także w weekendy), zdarzało się, że tłum dzieci bawił się… przed Bramą nr 2.
– Jeden rodzic przywoził dzieci, czekał przed bramą, aż drugi rodzic wyszedł z pracy i zabrał dzieci do domu, dopiero wchodził na teren Zakładu – wspomina Krystyna Durmaj. – Poznałam tu bardzo ciekawych ludzi. Nasza przyjaźń przetrwała do dzisiaj, utrzymujemy kontakt i spotykamy się – zdradza nasza rozmówczyni.
Dlaczego tyle lat pracuje w jednej firmie? – Jestem tu doceniana, lubię tę pracę i wykonuję ją najlepiej jak potrafię. Jestem dumna, że mój zakład pracy tak się rozwija, że mieszkam i pracuję w Płocku – podsumowuje pani Krystyna.
Jedną z osób, których wspomnienia znajdziemy w publikacji, jest Dariusz Mioduski, starszy specjalista w Biurze Marketingu PKN ORLEN.
– Zajmowałem się powstaniem marki ORLEN – mówi pan Dariusz, który w płockim koncernie pracuje od 1994 roku. – Myślę, że dla wielu pracowników może to być ciekawa historia, szczególnie dla tych, którzy zaczynają pracę w firmie i nie poznali jej jeszcze. Jest to historia, którą każdy pracownik PKN ORLEN powinien znać, to nasza tożsamość. Właśnie to chciałem opowiedzieć w wywiadzie – tłumaczy.
A jak powstawała marka ORLEN?
– Historia zaczyna się w momencie połączenia CPN i Petrochemii Płock. Zapadła wówczas decyzja o powstaniu nowej marki. Początkowo wszyscy zastanawiali się, czy nie wykorzystać potencjału powszechnie znanej marki CPN lub znaku płockiej Petrochemii, ale po pierwszych badaniach okazało się, że oba wizerunki nie odzwierciedlają tego, jak powinna wyglądać marka nowoczesnego koncernu – wspomina Dariusz Mioduski.
Później wszystko potoczyło się dość szybko i profesjonalnie. Powstało opracowanie na temat nazwy, następnie ogłoszono konkurs na powstanie logotypu, który wygrał projekt prof. Henryka Chylińskiego, na końcu powstał znak marki, czyli połączenie logotypu i nazwy.
Czy można określić, kto wpadł na pomysł słowa „ORLEN”?
– Prace były tak skonstruowane, że nazwy tworzyły grupy kreatywne, liczące po kilkanaście osób w różnym wieku i posiadających zróżnicowane wykształcenie. Nie wiedziały one dokładnie dla jakiej firmy tworzą nazwę. Wiedziały jedynie, że ma to być polski, duży koncern z sektora naftowego. Zależało nam, aby powstanie nazwy nie było związane z konkretną osobą, lecz żeby nazwę wypracowała grupa – wyjaśnia pan Dariusz.
Okazało się, że nazwa „ORLEN”, która najbardziej spełniała założenia przyjęte dla nazwy koncernu, już w Polsce funkcjonowała. Na przykład żył wtedy jeszcze kombatant bitwy pod Monte Cassino o nazwisku Orlen, który przebywał wówczas w Domu Pomocy Społecznej w Szczecinie. Istniały również jakieś niewielkie firmy o tej samej nazwie, jednak na podstawie badań rzeczników patentowych i opinii prawnych stwierdzono, że koncern może przyjąć nazwę PKN ORLEN SA.
Pan Dariusz od 26 lat nieprzerwanie pracuje w Biurze Marketingu.
– Koledzy śmieją się, że jestem „panem logo”, czyli facetem, pilnującym wizerunku marki i ścigającym wszystkich, którzy niepoprawnie go używają. I rzeczywiście część moich obecnych obowiązków trochę do tego się sprowadza, że jestem takim strażnikiem marki – uśmiecha się Dariusz Mioduski.
Te i więcej historii znaleźć można w książce „60 lat Zakładu Produkcyjnego w Płocku”, która jest publikacją wewnętrzną PKN ORLEN, więc nie można jej nigdzie kupić. Można natomiast wygrać jeden egzemplarz w naszym konkursie, który ogłosimy już wkrótce.