To już tradycja tej imprezy, że nigdzie na dłużej nie zagrzeje miejsca, tylko podczas festiwalowych dni koncertuje w całym mieście. Egzotyczne zespoły, folklor ze wszystkich stron świata różnobarwne stroje, tradycyjne, ludowe tańce i muzyka pojawiły się w Płocku już po raz piąty.
Tym razem prezentują się nam „Sonechko” z Ukrainy; „Toplan” ze Słowacji. „Universitas Padjadjaran Bandung” z Indonezji, baskijska „Elaj – Alaj” z Hiszpanii i oczywiście nasze rodzime – Zespół Pieśni i Tańca „Wisła”, Zespół Tańca Ludowego „Masovia”, udział zapowiedział także Harcerski Zespół Pieśni i Tańca „Dzieci Płocka”. Wiele z wymienionych tu grup folklorystycznych zostało uhonorowanych prestiżowymi nagrodami międzynarodowych festiwali i przeglądów. Poza koncertem w Parku Północnym, uczestnicy festiwalu jeszcze kilkakrotnie pochwalą się swym kunsztem się płockiej publiczności.
Tymczasem piątek, 26 sierpnia, jest przeznaczony dla kapeli folkowej „Tęgie Chłopy”, która wystąpi wieczorem na Starym Rynku. Zespół czerpie swe muzyczne inspiracje z folkloru południowej Kielecczyzny okolic Łagowa i Opatowa nawiązując do twórczości wiejskich kapel występujących na weselach, zabawach i odpustach. Jak zapowiadają sami muzycy, zagrają nam tak do tańca, „aż się sufit podniesie!”. Trzymamy zatem za słowo.
W sobotę 27 sierpnia zespoły folklorystyczne wystąpią w amfiteatrze w koncercie galowym, a już dzień później po mszy w płockiej katedrze około południa spotkamy ich barwny korowód na Starym Rynku. Uczestnicy festiwalu zagoszczą również w domach pomocy społecznej i domu dziecka.
Czasem ktoś się zastanawia, czy autentyczny, rdzenny folklor zakorzeniony w tradycji danego kraju w dobie wszechwładnego Internetu i ery „globalnej wioski” jest nam jeszcze potrzebny i czy w ogóle znajduje swoich sympatyków i odbiorców? O tym, że jest to wciąż żywa dziedzina twórczości artystycznej zaświadczyły wczoraj nieprzebrane rzesze płocczan, zebranych w Parku Północnym w czasie inauguracyjnego koncertu i gorący aplauz, z jakim spotkały się popisy taneczne zespołów uczestniczących w festiwalu.
Żywiołowy, często ekstatyczny taniec i nieskomplikowana muzyka, które mimo różnic kulturowych tu właśnie znajdowały wspólny mianownik – zafascynowały zebranych. Widzowie docenili również perfekcyjne wykonanie przez tancerzy oryginalnych układów choreograficznych oraz oczywiście także bogactwo strojów ludowych.
Bo tego pewnie czasem człowiekowi w życiu potrzeba – niewysublimowanej rozrywki i elementarnych, niemal sensorycznych doznań, jak maślanka wypita wprost z glinianego garnca i wiejska kromka chleba. A taka jest właśnie muzyka i ludowy taniec, które częstokroć przynoszą nam ukojenie i wyzwalającą radość…