W minioną niedzielę odbył się rejs Żeglugi Płockiej z Płocka do Włocławka. Była to ostatnia w tym roku możliwość, by podziwiać niesamowicie malowniczą trasę oraz ekscytujący proces śluzowania na tamie we Włocławku. To jednak nie koniec planów płockiego kapitana.
9 września odbył się ostatni w tym roku rejs Żeglugi Płockiej do Włocławka. Główną atrakcją tych całodniowych rejsów jest śluzowanie. Po drodze jednak jest jeszcze wiele innych niezwykłych rzeczy do zobaczenia.
W drodze do Włocławka można było uczestniczyć w konkursach z nagrodami, wysłuchać opowieści zawodowego przewodnika, który opowiadał o dawnych czasach i mijanych miejscowościach czy posłuchać muzyki granej na żywo. Na trasie rejsu znajdują się dwa przystanki, w Nowym Duninowie oraz Dobrzyniu nad Wisłą.
Poza przygotowanymi atrakcjami, na pasażerów czekały również zapierające dech w piersiach widoki, jakich dostarczała dolina Wisły. Malownicze skarpy, osuwiska, gęstwiny leśne, zatoczki, a także dzikie ptactwo, wszystko to zapewniało nieprzerwaną moc wrażeń.
Gdy na horyzoncie pojawił się Włocławek, niejeden pasażer zaczął marzyć o rejsach do odleglejszych jeszcze miejsc, do Gdańska czy w drugą stronę, do Warszawy. Przypomniano wtedy dawne plany, zgodnie z którymi Wisła miała być żeglowna. Kapitan przyznał, że przyczyną, dla której nie ma rejsów do Warszawy, jest nieuregulowanie rzeki i brak możliwości bezpiecznego przepłynięcia tą trasą.
We Włocławku przyszedł czas na pokaz śluzowania. „Marianna” wpłynęła do śluzy, wrota za nią zostały zamknięte. Statek przywiązano do specjalnego mechanizmu, który nie pozwolił mu przemieszczać się po zbiorniku oraz opuszczał się z nim wraz ze zniżaniem się poziomu wody.
Marianna opadła o kilkanaście metrów w dół i zakończyła się pierwsza faza śluzowania. Teraz, gdyby statek płynął dalej, wrota by się otworzyły, a jednostka wypłynęła po drugiej stronie tamy. Emocjonującym momentem było ponowne wypełnianie się śluzy wodą, kiedy z otworów wzdłuż dna zbiornika szybko zaczęła napływać woda. Wirując, bulgocząc i chlapiąc, szybko ponownie wypełniła śluzę i można było wypłynąć.
W drodze powrotnej przyszedł czas na zabawę, goście Żeglugi Płockiej aż do samego końca rejsu nie schodzili z parkietu, niestrudzenie bawiąc się i tańcząc. Dla tych, którzy zmęczyli się szaleństwem przy muzyce, późne popołudnie zaserwowało magiczny zachód słońca, od którego trudno było oderwać wzrok.
Tak oto dobiega końca tegoroczny sezon – niedzielny rejs był ostatnim do Włocławka w tym roku, choć Żegluga Płocka zaprasza jeszcze na krótszy rejs rodzinny, który odbędzie się 16 września.
Zapytaliśmy kapitana Mariusza Pielacińskiego jak wspomina ten sezon.
– Nie powiem, że to był najlepszy dla nas sezon, ze względu na remont bulwarów w Płocku, który był utrudnieniem dla naszej Żeglugi. Dwukrotnie zmieniałem miejsce przystani, gdyż wycieczki były zapisane w zeszłym roku, a nie wiedzieliśmy tak naprawdę kiedy zacznie się remont i ile będzie trwał. Były problemy, mniej grup przyjeżdżało, niż w latach ubiegłych, ale stanęliśmy na wysokości zadania. Te grupy, które były zapisane, wzięliśmy na pokład i pokazaliśmy piękno panoramy płockiej – wyjaśnia kpt. Pielaciński.
Jak się okazuje, to utrudnienia spowodowane remontem nabrzeża były bodźcem do organizacji rejsów z Płocka do Włocławka.
– Wtedy urodził się pomysł uruchomienia rejsów pasażerskich międzymiastowych. Nowy projekt, który stworzyliśmy, czyli rejsy z Płocka do Włocławka, miał zrekompensować to, że weekendowe rejsy nie odbywały się w tym sezonie. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę – cieszy się kapitan.
Jak dodaje, sygnały, że takie rejsy są potrzebne już miał, ale plan był taki, żeby wprowadzić je w kolejnych sezonach. – Okazało się, że byliśmy zmuszeni takie rejsy organizować już teraz, żeby Żegluga przeżyła, no i jak widać, mamy komplety pasażerów, zgłoszeń było ponad stan, więc żałuję tylko, że nie zrobiliśmy dwóch rejsów w miesiącu, gdyż i wówczas zebralibyśmy komplet. Program poprawialiśmy z każdym rejsem, wsłuchując się w opinie pasażerów, tak, by kolejne rejsy były jeszcze lepsze – tłumaczy.
Zapytaliśmy również kapitana o plany na przyszły sezon, w związku z tegorocznym uruchomieniem rejsów w Grudziądzu.
– Żegluga Płocka w tym sezonie, od maja, zaczęła pływać również w Grudziądzu. Dlaczego Grudziądz? Gdy pracowaliśmy tam przy remoncie mostu, zauważyłem, że jest tam nowa marina, a nie ma żadnego statku pasażerskiego, który by woził turystów. No i to było motywacją, by jeden ze statków, 12-osobową Basię wysłać do Grudziądza. Okazało się, że Basia w weekendy ma bardzo dużo pasażerów. Teraz myślimy o zamianie jednostki na większą, żeby w weekendy zabierała wszystkich pasażerów, którzy czekali na te rejsy, a których nie byliśmy w tym sezonie w stanie przewieźć. Możliwe, że Basia też zostanie tam, gdyż są również małe, imprezy panieńskie, kawalerskie i inne mniejsze uroczystości, do których mała jednostka doskonale się nadaje – wyjaśnia Mariusz Pielaciński.
Nie mogło również zabraknąć pytania o żeglugę na Zalewie Włocławskim.
– W Płocku pozostajemy przy dwóch statkach, ale w planach, w przyszłym sezonie czy jeszcze w następnym, chcemy uruchomić jeden statek trasowy, który wykonywałby tylko rejsy do Włocławka z tą atrakcją śluzowania, która jest niezmiernie ciekawa. „Marianna” zostałaby wówczas w Płocku i tutaj woziła turystów w weekendy, przy nowych bulwarach – zdradza fragment swoich planów kapitan Mariusz Pielaciński.
Trzymamy kciuki za powodzenie i rozwój Żeglugi Płockiej.
niedawno będąc w Grudziądzu zastanawiałem się co w tamtejszej marinie robi Płocka „Basia”. Czy to chwilowy postój czy zawitała tam na dłużej …. i teraz już wszystko jasne :)
Świetna atmosfera, profesjonalizm Załogi Żeglugi i cudowne widoki :) do zobaczenia za rok AHOJ :-)