W poniedziałek płocczanka, spacerująca w okolicach ul. Gmury, natrafiła na przerażające znalezisko. Na brzegu Wisły leżał martwy pies. Tylne łapy miał skrępowane sznurem…
To przerażające, do czego zdolni są „ludzie”. 11 marca przy wałach nad Wisłą, w okolicach ul. Gmury spacerowiczka zobaczyła leżącego w rzece, utopionego psa.
– Jedziemy na miejsce i naszym oczom ukazuje się wstrząsający widok – opisują pracownicy TOZ Oddział w Płocku. – Pies dryfuje w Wiśle, ma skrępowane sznurkiem od snopowiązałki tylne nogi. Koniec sznura przywiązany jest do metalowej siatki, umacniającej skarpę. Młody mieszaniec bernardyna był dręczony przed śmiercią, ma odrąbany ogon… Nie wiemy, czy w chwili wrzucenia do rzeki pies jeszcze żył, ale wszystko na to wskazuje. Po co nieżywemu psu krępować tylne łapy i przywiązywać go sznurem do brzegu? – opisują wstrząśnięci przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Na miejsce wezwano policję, technik dokonał oględzin, straż miejska nie znalazła czipa.
TOZ prosi o udostępnianie tej informacji. – To był duży pies. Nawet jeśli był gdzieś uwiązany, nie wychodził na spacery, to są przecież sąsiedzi, ludzie wzajemnie się odwiedzają, przechodzą obok domów, gdzie widać biegające lub siedzące w kojcach psy. Nie bądźcie obojętni. Pies był przywiązany do skarpy, a więc nie spłynął rzeką, musiał mieszkać najdalej w okolicach Płocka, jeśli nie w samym mieście – argumentują w TOZ Oddział w Płocku.
Przyłączamy się do apelu – osoba, która w tak koszmarny sposób znęcała się nad psem i zapewniła mu tak okrutną śmierć, powinna być ukarana.




