REKLAMA

REKLAMA

Uliczne spektakle na zakończenie Rynku Sztuki

REKLAMA
Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

To już po raz dziewiąty ostatnie dni sierpnia upływają nam pod znakiem tej imprezy. „Rynek Sztuki” stał się od wielu lat platformą do wielu niekonwencjonalnych, artystycznych prezentacji. Muzyka alternatywna, kino, happening, teatr uliczny, jazz, działania artystyczne z pogranicza różnych dziedzin sztuki – wszystko to w ramach organizacyjnych tej samej, charakterystycznej już dla Płocka imprezy, która stała się kanwą do coraz to ciekawszych spektakli i koncertów „pod chmurką” w oprawie płockiej starówki.

Przeczytajrównież

Tradycyjnie zwieńczeniem „Rynku Sztuki” są spektakle plenerowe – tak też było i tym razem. W niedzielne popołudnie najpierw zaprezentowały się teatry dla dzieci – BUM-CYK-CYK oraz JO ART SHOW, a następnie plac przed ratuszem stał się sceną artystycznych prezentacji, skierowanych dla starszej grupy publiczności, choć niepowtarzalna atmosfera teatru, wypełnionego światłem, muzyką, postaciami, ogromnymi elementami scenografii, a przede wszystkim magią, w oprawie zapadającego zmierzchu przykuła również uwagę najmłodszych.

Na początek ze spektaklem „Łojdyrydy” wystąpił Teatr „Pijana Sypialnia”. W skład zespołu wchodzą absolwenci i studenci kierunków artystycznych, a także uczniowie 4-letniego Studium Aktorskiego, działającego przy teatrze. Samo widowisko jak najbardziej wpisuje się w ramy płockiej imprezy, łącząc w sobie elementy teatru, muzyki i tańca. Scenariusz sztuki opisuje historię dwóch, jak to się mówi, „na głucho zabitych dechami” miejscowości, które toczą ze sobą odwieczny spór o figurę świątka. Jednakże jest to tylko pretekst do pokazania ludzkich charakterów, ich ograniczeń, skłonności do manipulacji w walce o władzę. Jest to również małe studium kompleksów od wieków kultywowanych, które determinują życie całej społeczności.
Młodzi aktorzy prowadzą swą narrację zarówno profesjonalnie, jak też brawurowo i mimo, że ich kwestie przerywane są wielokrotnie salwami śmiechu publiczności, sam spektakl nakłania do wręcz filozoficznych przemyśleń nad konstrukcją ludzkiej natury, jej skłonnością do słabości, ograniczoności – zawiści i zabobonu, a także głupoty i hipokryzji.

Płocką publiczność ujęła również dynamika widowiska – aktorzy tworzą układy choreograficzne – taniec i muzyka stają się w tym momencie niezwykle istotnym elementem artystycznej narracji.

Następnie płockiej publiczności zaprezentował się Teatr „Srebrna Góra” z widowiskiem „Targowisko Próżności”. Nazwa samego teatru pochodzi od miejscowości na Dolnym Śląsku, w którym on na stałe rezyduje. Zespół aktorski tworzą absolwenci wrocławskiej PWST, artyści cyrkowi i podróżujący, a także mieszkańcy Srebrnej Góry. Wszyscy razem poszukują nowej formuły artystycznej wyrazu, oscylując na granicy teatru eksperymentalnego, laboratoryjnego i nowego cyrku.

Tym razem podjęli się niezwykle trudnego zadania, tworząc happening złożony z czterech scen, inspirowanych dramatem Tadeusza Różewicza „Stara kobieta wysiaduje”. Sztuka jest często określana jako swego rodzaju rozrachunek pisarza ze współczesnością, którą wypełniają góry śmieci, rzeczywistość zbudowana z jednorazówek i plastiku, bez wartości, nietrwała, gdzie obok siebie leżą sprawy fundamentalne, jak też kompletne błahostki. To świat bez struktury i porządku, a co gorsze, bez wyznaczonego celu, zapadający się w chaosie i wszechobecnym narcyzmie. Ale czy tak uniwersalne idee, będące swego rodzaju rozprawką filozoficzną na temat cywilizacji i kultury końca XX wieku można przekazać w formie ulicznego happeningu?

Wydaje się, że teatr „Srebrna Góra” przekładając na własne, autorskie środki narracji dramat Różewicza, nie uronił nic z jego uniwersalizmu, a być może nawet „odświeżył” siłę jego przesłania. Po kilkudziesięciu latach od opublikowania dramatu, jest ono bowiem wciąż aktualne. Świat wypełniony powierzchownością i tanim blichtrem zapanował nad umysłami, nic nie jest święte i nic nie jest trwale. Nawet sam człowiek to tylko produkt, który podlega nieustannym, upiększającym modyfikacjom, a kult mądrości został zastąpiony kultem młodości.




Jeżeli ktokolwiek z widzów spodziewałby się tu długich, częstokroć niezrozumiałych, moralizatorskich monologów, niewątpliwie był w błędzie. „Srebrna Góra” to przede wszystkim teatr ruchu i gestu, a gra aktorska w dużej mierze sprowadza się do skomplikowanych, wręcz karkołomnych układów akrobatycznych na specjalnie skonstruowanych przyrządach, szarfach, taśmach ze sztucznego tworzywa. Ale czy taki rodzaj artystycznego przekazu jest dla widzów zrozumiały? Sądząc po brawach, jakie zebrała grupa po zakończeniu spektaklu jak najbardziej.

Tymczasem Teatr „Fuzja” z Poznania zaprezentował widowisko plenerowe „Alicja”. Jest to swobodna transpozycja „Alicji w Krainie czarów” Lewisa Carolla. Doskonale znana rzeszom czytelników powieść nabiera nowego wymiaru w mroku nocy. Ogromne instalacje, latarnicy na szczudłach, monstrualne grzyby, króliki na rowerach, to wszystko sprawia, że ponadnaturalną dawkę magii, snu, majaków i halucynacji wprost czuje się w powietrzu.

Podobnie jak w książce, spektakl konsekwentnie utrzymuje logikę absurdu i wiedzie przez meandry ludzkiej wyobraźni, nieoczekiwanych skojarzeń i zwrotów akcji. Jak przystało na przedstawienie uliczne, tu również nie brakuje dynamiki i energii. Całości dopełniają świetnie przemyślane kostiumy i dopracowana w szczegółach gra aktorska, a także scenografia wypełniona sztucznym dymem i neonowym światłem.

Na pewno pamiętacie Państwo obrazoburczy spektakl „Balladyna” w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. I nie chodzi mi w tym miejscu o falę protestów, jakie wywołał stworzoną oprawą, kiedy to na scenę Narodowego aktorzy wjechali na motocyklach. Niewątpliwie jednakże był to początek drogi, wskazówka, jak w przemyślany sposób odchodzić od kanonów klasycznego teatru. Bogactwo różnych działań artystycznych na pograniczu sztuk, z jakim mamy dziś do czynienia, jest niewątpliwie rezultatem dobrze wykorzystanej szansy, jaką wiele lat temu dali polscy mistrzowie sceny.

A nasz „Rynek Sztuki” corocznie z tej różnorodności czerpie. Czy zatem ma jakieś wady? Owszem ma, jedną i to zasadniczą – spektakle, koncerty, widowiska odbywają się tylko raz, jeżeli zatem kogoś nie było w te dni przed ratuszem, najpewniej bezpowrotnie już stracił ogromną dawkę niezapomnianych przeżyć i emocji.

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU