Nasz artykuł o małym piesku, który był maltretowany przez swojego właściciela w pobliżu pływalni Kobylanka, wzbudził ogromną dyskusję. Oburzenie dotyczyło m.in. tego, że psiak wrócił z mężczyzną do domu. Jak się okazuje, nie na długo.
Do maltretowania psa doszło w Płocku 16 marca, kilka minut przed godziną 6 rano. Pan Robert, ratownik na basenie Kobylanka w Płocku, przed rozpoczęciem pracy zobaczył przez okno, jak mężczyzna znęca się nad swoim psem – kilkukrotnie podnosił psa za obrożę i trzymał go w powietrzu, szarpał nim, aż zwierzak w wyniku odcięcia tlenu omdlewał. Następnie mężczyzna kopał psa i szturchał, by się ocknął i robił to ponownie.
Maltretował psa, podduszał, kopał… Zauważył to pracownik pływalni [FILM]
Pan Robert nagrał krótko co się dzieje i wybiegł do mężczyzny. Uprzedził go, że robi mu zdjęcia i sprawę zgłosi odpowiednim służbom. Tak też się stało – maltretowanie zwierzęcia pan Robert zgłosił na policję. Niestety, psa nie udało się wówczas odebrać. Nieoficjalnie otrzymaliśmy informację, że „pies miał dobre warunki bytowe”.
To jednak nie był koniec sprawy. Dobrą wiadomość przekazał TOZ Oddział Płock już na drugi dzień, 17 marca.
– Piesek, który był podduszany i szarpany przez swojego „właściciela” wczoraj rano przed basenem na Kobylińskiego, został zabezpieczony. Przebywa pod nasza opieką. Dziękujemy Marcinowi Różalskiemu za zaangażowanie w pomoc – przekazał TOZ Oddział Płock na swoim profilu facebookowym.
Mamy nadzieję, że ta sytuacja uświadomi niektórym właścicielom zwierząt, że nie służą one do wyżywania na nich swoich frustracji.

Za słabe są kary dla tych zwyrodnialców.