Poloniada, czyli targi kultury i promocji miast i regionów, już zakończona. Do Płocka przyjechali przedstawiciele blisko czterdziestu samorządów z całej Polski. Tymczasem impreza, która promowana była jako wydarzenie dla całych rodzin, okazała się klapą – zarówno frekwencyjną, jak i organizacyjną.
Pomysł Poloniady nie był niczym odkrywczym. Sama nazwa imprezy wykorzystywana jest od 1994 roku. „Poloniada” jest sztandarową imprezą Fundacji Młodej Polonii dla młodzieży polonijnej w wieku od 14 do 24 lat, mieszkającej poza granicami kraju, która opanowała podstawowy zakres wiedzy o historii i kulturze polskiej. Tymczasem, zapytany o pomysł na nazwę Hubert Chmielewski, prezes firmy nlife, a więc organizatora płockiej Poloniady, odpowiedział: – Na pomysł nazwy wpadłem przypadkiem, siedząc w hotelowym pokoju. Miała się ona kojarzyć z Polską i taka jest. Wydaje mi się, że ma ona szanse zapaść każdemu w pamięć – dodał.
„Poloniada 2014” miała być targami promocji miast w otoczce imprezy rodzinnej. Zapowiadano astrobus, warsztaty i pokazy przeznaczone dla dzieciaków, mnóstwo występów, koncertów z muzyką regionalną. Zgodnie z zapowiedziami, Orlen Arena powinna się przeistoczyć w centrum kultury regionalnej, którego zwieńczeniem i swoistą wisienką na tym targowym torcie miała być Gala Kogutów – nagród przyznawanych miastom i regionom za nadzwyczajne osiągnięcia w promocji. Niestety, zdaje się, że to przedsięwzięcie okazało się projektem zbyt złożonym, a jego poziom odzwierciedlało zainteresowanie zwiedzających: co najwyżej marne.
– Chcieliśmy zebrać reprezentantów całego regionu Polski – powiedział podczas konferencji prasowej Hubert Chmielewski. – Płocczanie będą mogli spojrzeć i wybrać, gdzie mogą jechać na urlop – zapowiadał. I generalnie tak się stało. W płockiej hali rozstawiono stoiska przedstawicieli z przeróżnych części kraju. Wystawcy, za odpowiednią opłatą, mogli zachęcać płocczan do skorzystania z ofert reprezentowanego miasta.
Stoiska same w sobie były bez wątpienia najjaśniejszym punktem imprezy. Kusiły, oferując poza ulotkami i prospektami reklamowymi mnóstwo atrakcji – w tym m.in. karaoke, gry ruchowe czy animacje wideo. Problem w tym, że wszystkie te wabiki zostały przytłoczone przez organizatorów. – Ciężko jest kogokolwiek zachęcić – jest po prostu za głośno – usłyszeliśmy przy stoisku Tarnobrzegu. – Szkoda, bo przez to ludzie głupieją, a w konsekwencji nie widzą co mamy do zaoferowania – dodała przedstawicielka tamtejszego samorządu.
Zarówno wystawcy, jak i sami odwiedzający, jak jeden mąż wskazują na chaos, który towarzyszył Poloniadzie. – Zabrakło prowadzącego z prawdziwego zdarzenia, kogoś, kto podpowiedziałby ludziom co można tu robić – powiedziała pani Milena, płocczanka odwiedzająca targi. – Przyszłam, zobaczyłam co tu się dzieje i zaraz stąd wyjdę – spuentowała.
Brak organizacji z całą pewnością nie pomógł Poloniadzie w utrzymaniu gości w płockiej hali, lecz winowajców klapy frekwencyjnej jest kilka. Poza fatalną pogodą, przede wszystkim zabrakło odpowiedniej promocji i kampanii informacyjnej (konferencję prasową zorganizowano dwa dni przed imprezą), plakatów czy reklam. Właściwie jedynie na parę dni przed targami uaktywnił się profil facebookowy, a na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Płocka pojawił się baner, zapraszający na Poloniadę. Ten fakt dziwi najbardziej – przecież to ratusz – w zamian za promocję miasta – dofinansował budżet targów kwotą 125 tysięcy złotych.
Pieniądze, jakie urząd miasta przekazał Poloniadzie, to jedynie część przychodów imprezy. Należy podkreślić, iż każdy wystawca musiał zapłacić za swoje miejsce w Orlen Arenie (od 3 do 5 tysięcy złotych). Zaproszeni goście sami finansowali też koszty przyjazdu do Płocka i noclegu. Ponadto impreza, będąca wielką reklamą regionów i miast (tu kolejne pytanie, czemu Płock wydaje pieniądze na promocję innych miast?), była biletowana – wejście na Poloniadę kosztowało płocczan od 10 do 20 złotych. Z jakiego powodu, skoro tak naprawdę płocczanie mogli jedynie obejrzeć ofertę innych miast? Płatne stoiska wystawców można zrozumieć, płatne wejściówki odwiedzających są – w naszej opinii – niezrozumiałe. To trochę tak, jakby mieli płacić za samo wejście do biura podróży…
Dlaczego, pomimo tak znacznego wsparcia finansowego i dużych przychodów, zabrakło środków na promocję imprezy? Tego nie wiemy. Pewnym jest natomiast, że o sukcesie tego typu targów mówi się wyłącznie w chwili dużego zainteresowania odwiedzających – o tym w przypadku Poloniady nie ma mowy.
Zgodnie ze wstępnymi wyliczeniami organizatorów, imprezę w ciągu dwóch dni odwiedziło około trzy tysiące ludzi (czyli mniej niż w ciągu kilkunastu godzin odwiedza nasz portal). To zdecydowanie za mało – szczególnie na tle innych imprez tego typu. – Podobne targi są organizowane w innych miastach Polski i tam cieszą się większym zainteresowaniem – usłyszeliśmy na stoisku Grudziądza. – Jeśli druga edycja miałaby się odbyć w Płocku, to organizatorzy musieliby się mocno postarać, aby pozyskać wystawców – podsumował przedstawiciel Grudziądza.
Pomimo niezbyt przychylnych głosów odwiedzających i mediów, organizatorzy są zadowoleni z pierwszej Poloniady. Jednakże zupełnie inną opinię wyrazili sami wystawcy, których część – z powodu braku zainteresowania – opuściła imprezę przed czasem.
Poloniada miała swój potencjał, którego nie wykorzystano. Dwudniowe targi stały się wydarzeniem, o którym niebawem zapomnimy. Pozostanie jedynie list intencyjny, w sprawie nawiązanie współpracy Płocka z Ustroniem Morskim. W ramach tej umowy obie miejscowości będą promować swoje największe atrakcje. Tylko czy na taką współpracę nasze miasto musiało wydać 125 tysięcy złotych? To pytanie pozostawiamy bez odpowiedzi.
Redakcja nie napisała najważniejszego. Kim jest tatuś „pana organizatora”, czyim wspólnikiem był przez lata, czy przypadkiem ten wspólnik nie jest w radzie miasta Płocka…………. itd…………….itd…………………
Ciekawe czy szary mieszkaniec miasta Płocka organizując podobną impreze byłby tak szczodrze „obdarowany” w kasę przez miasto.
czy to nie jest do CBA ?
Czy to wazne co ma piernik do wiatraka? W plocku wszyscy wszystkich znaja i ze wszystkimi pracowali . Zadna nowosc. Pochwal sie ile ty wyciagnales kasy i gdzie pracujesz bo za szklanym ekranem komputera kazdy odwazny.
Jednym słowem. Płock.