Tegoroczna zima, z intensywnymi opadami śniegu, spowodowała radość dzieci, które wraz z rodzicami mogły korzystać z atrakcji zimowych sportów. W ruch poszły sanki, które użytkowane były tak intensywnie, że popękały. Co z nimi zrobiono?
W zimowe weekendy szczególnie oblegana była płocka skarpa, na której odbywały się m.in. zjazdy saneczkami. Tak działo się również w ostatnią sobotę i niedzielę, 20 i 21 lutego, pomimo nadchodzących roztopów. Jak zauważyła nasza czytelniczka, nie wszyscy jednak potrafili korzystać prawidłowo z naturalnych uroków tego miejsca.
– Płock może pochwalić się najfajniejszym miejscem na świecie do zjeżdżania na sankach – pisze Karolina. – U stóp spichlerza, w zimę, dzieciaki i ich rodzice mają raj na ziemi… Raj, w którym popsute sanki wypieprza się w krzaki – konkluduje płocczanka.
Pokazuje też zdjęcia wyrzuconych w pobliskie krzaki plastikowych sanek, których, jak nam precyzuje, była spora kupka, około 8-10 sztuk.
– Jak się przyniosło, to po co ze sobą zabierać, zwłaszcza jak coś się połamało. Przecież można wywalić w chaszczory i mieć problem z głowy… Należą się brawa za wychowanie dzieci i za przykład jaki się im daje. Chyba, że sanki same postanowiły się tam wyrzucić. Wtedy zwracam honor – pisze płocczanka.
Niestety, podczas spacerów po urokliwych miejscach Płocka, często można spotkać takie kolorowe „kwiatki”, jak piwonie (puszki po piwie), czystki (butelki po mocniejszym alkoholu), czy torenie (torebki różnej maści). Wolelibyśmy jednak, by Płock upiększały prawdziwe kwiaty, a takie „kwiatki” lądowały na śmietniku…



Dodaj swój komentarz