Zamknij

Płocczanka w USA: Nigdy nie spotkałam się z tak dużą śmiertelnością [WYWIAD]

15:44, 28.04.2020 Agnieszka Stachurska Aktualizacja: 15:49, 28.04.2020
Skomentuj

Mieszka w Stanach Zjednoczonych od 14 lat. Ponad 30 lat była pielęgniarką. Jak z perspektywy płocczanki wygląda epidemia koronawirusa? Jakie ograniczenia wprowadzono w USA i jak społeczeństwo wspiera kadrę medyczną?
Stany Zjednoczone. Ogromne państwo, mocarstwo, w którym koronawirus zbiera swoje żniwo. Na dzień pisania tego artykułu zakażonych jest już ponad milion osób, przyrost dzienny to około 7 tys. osób. Zmarło ponad 56 tys. osób chorujących na COVID-19. Jak wygląda walka z wirusem w jednym z amerykańskich miast, w Chicago? Opowiada nam o tym Anna Potepa, płocczanka, która od wielu lat mieszka poza granicami naszego kraju. Skontaktowaliśmy się z nią po tym, jak pod jednym z naszych postów polemizowała z osobami, twierdzącymi, że epidemii koronawirusa nie ma, że to wszytko jest ściemą... Pierwszy raz o Covid-19 usłyszałam w Boże Narodzenie... - Do USA przyleciałam 14 lat temu z Grecji, a dokładniej z Aten, gdzie mieszkałam 17 lat - opowiada nam pani Ania. - Od 3 lat mam swój biznes, grecką kawiarnię, która jest obecnie zamknięta - tłumaczy. Wcześniej jednak przez ponad 30 lat pracowała jako pielęgniarka, poczynając od Polski, przez Grecję do USA.
- Pracowałam w różnych placówkach służby zdrowia, w szpitalach, przychodniach, domach starców, placówkach psychiatrycznych, w związku pielęgniarek greckich, a także na zlecenia, jako prywatna pielęgniarka - opowiada.
Anna Potepa Odeszła, bo zawsze marzyła o własnej kawiarni i po wielu latach udało jej się to marzenie spełnić, choć na razie wstrzymała jego kontynuowanie epidemia koronawirusa. - Pierwszy raz usłyszałam o Covid-19 z wiadomości amerykańskich w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Naturalnie nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, ponieważ dotyczyło to Chin - wspomina Anna Potepa. - Kolejny raz usłyszałam o koronawirusie podczas rozmowy z moją przyjaciółką, Iwą, która była u mnie w odwiedzinach na przełomie stycznia i lutego. Wirus zaczął się już rozprzestrzeniać i sytuacja zaczynała nabierać ogólnoświatowej powagi. Moja przyjaciółka była wówczas troszkę wystraszona, ja natomiast w dalszym ciągu nie przyjmowałam do wiadomości, że wkrótce Covid-19 zmieni nasze życie z dnia na dzień - mówi płocczanka. Jednak przyszedł dzień, w którym media wręcz wrzały o zakażeniach we Włoszech i innych krajach Europy.
- Zdałam sobie wówczas sprawę, że jednak to nie żarty i wkrótce my również będziemy zmagać się z niewidzialnym wrogiem w USA - przyznaje nasza rozmówczyni.
I faktycznie, zaczęło się... W Chicago, gdzie mieszka pani Ania, pojawiły się pierwsze problemy, w tym nakaz pozostawania w domu, noszenia rękawic, masek, środków do dezynfekcji. - Ludzie spanikowali, zaczęli wykupywać środki czystości, robić nadmierne zakupy żywnościowe. Brakowało momentami mąki, drożdży, proszku do pieczenia itp. Ameryka nigdy nie była w takiej sytuacji, więc społeczność uległa masowej panice. Nie wyglądało to dobrze, wszyscy byli zdezorientowani, zaczęliśmy tracić pracę. Nikt nie wiedział co dalej... - opowiada Anna Potepa. Gotuję dla pielęgniarek i lekarzy... Obecnie w Stanach Zjednoczonych jest już 25 milionów zarejestrowanych osób bez pracy. Bardzo ucierpiały prywatne biznesy, jak restauracje, fryzjerzy, sklepy, galerie czy salony piękności. Pracę straciła również pani Ania, która musiała zamknąć kawiarnię. Na szczęście pracuje jej mąż, otrzymała też jednorazowo pieniądze od państwa. Jednak nasza rozmówczyni nie siedzi bezczynnie.
- Przygotowuję teraz za darmo posiłki dla moich koleżanek pielęgniarek i lekarzy na OIOM. Moja kawiarnia jest zamknięta, więc próbuję pomóc choć w ten sposób - tłumaczy.
Podobnie jak w Polsce, w USA każdego dnia podawane są wiadomości, w którym stanie jest największa liczba zachorowań. - U nas, w Ilinois, nie jest to liczba przerażająca, patrząc na cyfry, nie osiągnęliśmy jeszcze tego apogeum, co Nowy Jork. Jednak w ciągu ostatnich dni Covid-19 małymi krokami rozprzestrzenia się na kolejne miasteczka. Już wprowadzają stopniowo obowiązkowe noszenie masek wszędzie, jest coraz więcej zakazów. Jesteśmy zamknięci do końca maja. Nasz prezydent wprowadził 60-dniowy zakaz wjazdów turystycznych na teren USA. Przewiduje się, że szczyt zachorowań będzie w połowie maja, a tylko wczoraj w Chicago zmarło 2048 osób... Już teraz Centrum konferencyjnego McCormick Place przekształcono na szpital polowy i zaczyna wypełniać się ludźmi. Tam też dotarli nasi polscy lekarzy do pomocy - wymienia pani Ania. Szpital polowy w Chicago został stworzony z myślą o chorych, którzy wymagają bezpośredniej opieki lekarskiej, ale bez konieczności stosowania intensywnej terapii. Budowa trwała kilkanaście dni. Szpital stworzono wspólnymi siłami Gwardii Narodowej i pracowników cywilnych. Może pomieścić jednocześnie trzy tysiące pacjentów. Polscy lekarze z misji medycznej w kolejnych dniach pobytu w Chicago mają poznawać pracę cywilnych placówek medycznych. Jak dodaje pani Ania, również w Stanach Zjednoczonych społeczeństwo jest podzielone. - Jedni wierzą, drudzy nie, knują teorie spiskowe, podciągają sytuację pod 5G. Z punktu widzenia mnie, jako wieloletniej pielęgniarki, wirus jest i, niestety, musimy to zaakceptować, żeby chronić siebie i bliskich, chociaż wiem, że ciężko uwierzyć, bo to niewidzialny wróg... - przyznaje nasza rozmówczyni. To nie jest grypa, to atakuje płuca ze zdwojoną siłą... Dlaczego ona jest przekonana, że wirus istnieje i jest groźny?
- Wśród moich znajomych nie żyją już trzy osoby w wieku 38-42 lata... Są osoby, które przeszły Covid-19 na szczęście łagodnie, są osoby, które nadal pozostają pod respiratorami. To nie jest grypa, to jest coś, co atakuje płuca ze zdwojoną siłą. Więc jeśli są ludzie, którzy osobiście nie znają przypadków zachorowań, to tylko się cieszyć - mówi zdecydowanie płocczanka.
O tym, że jest to groźna choroba, przekonało ją również własne doświadczenie zawodowe. - Dla tych, co nie wierzą... Pracując tyle lat jako pielęgniarka, nie spotkałam się z tak dużą liczbą zgonów, tak wysoką umieralnością w służbie zdrowia. Pracowałyśmy z różnymi pacjentami, ale nikt z nas nie umierał, nie zarażał się masowo. Mamy już przypadki śmiertelne osób, które kpiły z koronawirusa, organizowały demonstracje i dzisiaj już ich nie ma... Brak odpowiedzialności doprowadza do tragicznych skutków - podkreśla pani Ania. Dlaczego według niej pojawiają się wciąż nowe teorie spiskowe, dotyczące epidemii?
- W dobie internetu i obecnej sytuacji jest mnóstwo ludzi, którzy chcą zaistnieć. Nagle mamy znawców od wszystkiego i niczego. To właśnie powoduje wzrost paniki i zanik racjonalnego spojrzenia na sytuację. Dla niedowiarków polecam wolontariat na jeden dzień w szpitalach, w których są hospitalizowani z Covid-19 - zaleca nasza rozmówczyni.
Ze względu na wieloletni zawód, nadal ma wiele koleżanek i znajomych w środowisku medycznym. - Moje koleżanki pielęgniarki pracują po 16 godzin, śpią w garażach, żeby nie zarazić rodziny - wyjaśnia. Podaje również link do grupy Hearts For Healthcare Workers (Serca dla Pracowników Służby Zdrowia), której członkowie dzielą się zdjęciami i przeżyciami z walki z epidemią. Wsparcie dla służby medycznej mieszkańcy USA okazują, naklejając na oknach i drzwiach serca, czasem też napisy z podziękowaniem za ich pracę. Uzyskaliśmy zgodę na wykorzystanie zdjęć i opisów zamieszczonych na tej grupie do celów artykułu. Amerykanie wspierają służbę medyczną - Lekarz, pracujący na pierwszej linii frontu nie wchodzi w ogóle do domu. Ze swoim synkiem widzi się tylko przez szybę - opowiada pani Ania. źródło: Hearts For Healthcare Workers - Odkąd nasz syn mógł chodzić na czworaka, pierwszą rzeczą, którą zrobił, gdy usłyszał, że tata wraca z pracy, to czołgał się do niego tak szybko, jak mógł i chwytał za nogę. Nic się nie zmieniło, kiedy zaczął chodzić, a potem w  końcu zaczął biegać... Ale teraz jest trochę inaczej, kiedy słyszy otwarte drzwi, biegnie do tatusia, ale niestety, musimy go powstrzymać... Serce mi pęka, kiedy musimy mu powiedzieć, żeby trzymał się z daleka od tatusia... Więc te serca są dla wszystkich pracujących w opiece zdrowotnej, ratowników, pracowników spożywczych, kierowców ciężarówek, pracowników pocztowych, nauczycieli, wszystkich silnych matek i ojców oraz dla tych, którzy nadal pracują nad naszą opieką. Dziękuję wszystkim! Bądźcie bezpieczni i zostańcie w domu - pisze żona pracownika medycznego, zamieszczając wzruszające zdjęcie. źródło: Hearts For Healthcare Workers - Mój syn, Little Levi, ma bardzo rzadką formę karłowatości. Z tego powodu zalicza się do kilku kategorii zagrożonych. Jego tata, mój mąż, terapeuta oddechowy, wrócił do pracy w szpitalu w poniedziałek. Poczuł powołanie do pomocy. Pierwszy raz widzimy go od tygodnia, przez drzwi. Przebywa w kamperze blisko szpitala, aby zapewnić nam bezpieczeństwo. Przynajmniej nasza rodzina może pomóc innym... - pisze inna kobieta. źródło: Hearts For Healthcare Workers Takich przykładów jest bardzo dużo. Amerykanie wiedzą, że służba zdrowia staje na wysokości zadania, chroniąc ich z całych sił przed skutkami koronawirusa. Jak podkreśla Anna Potepa, w tej sytuacji świetnie zachowała się Polonia amerykańska, która w Chicago stanowi istotny procent mieszkańców. - Dziewczyny stanęły na wysokości zadania od samego początku. Powstała akcja szycia darmowych masek dla szpitali, policji, sklepów - wymienia nasza rozmówczyni. Bożena Prusak - szyje maski dla szpitali oraz dla Polaków w Chicago, źródło: Make a mask Ilinois Zorganizowano też darmowe posiłki dla personelu medycznego, a także zbiórkę starych tabletów i telefonów komórkowych dla pacjentów, żeby mogli kontaktować się z rodzinami przez kamerę. - Czasami były to tylko smutne pożegnania wirtualne... - mówi ze smutkiem pani Ania. Dzieci Polaków w Chicago rysowały laurki z podziękowaniami dla personelu medycznego, powstała również akcja naklejania serduszek w oknach w ramach wdzięczności. Są i darmowe posiłki w polskich restauracjach dla potrzebujących, a co piątek także darmowe posiłki dla dzieci.
- Jest wiele, naprawdę wiele takich akcji... W trudnych chwilach Polonia jednoczy się bez wielu słów - podkreśla płocczanka.
Czego życzy rodakom w Polsce? - Życzę wszystkim cierpliwości, spokoju, zdrowia i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Więcej empatii, bo to jest nam potrzebne bardzo i oczywiście uśmiechu... pozytywnego nastawienia. Jeszcze będzie dobrze, jeszcze będzie pięknie - optymistycznie kończy pani Ania.

(Agnieszka Stachurska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

EdzioEdzio

0 0

Chyba nigdy nie sledzila statystyk zgonów... wielce przebudzona. 15:51, 28.04.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KaczorekKaczorek

0 0

Czy Pani Ania pielęgniarka z 30letnim stażem pielęgniarki nosi wraz z koleżanką maseczki z zaworkiem robiąc jedzenie?
Teraz już wiadomo czemu Pani ania jest BYŁĄ pielęgniarką. 17:55, 28.04.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

KaliKali

0 0

Teraz to wie na pewno, czemu wyjechała z tego wsiowego zawistnego i wpieniającego Płocka. 18:56, 28.04.2020



Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu petronews.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%