REKLAMA

Okiem Robaka: Od wielkiej sztuki po wielką miłość…

REKLAMA

Pomimo iście wakacyjnej, zniewalającej aury, płockie galerie zupełnie nie zwalniają tempa i mają dla nas kolejne atrakcje. W ciągu ostatnich dni miały miejsce dwa wernisaże malarstwa, które mimo, że od się siebie diametralnie różnią, niewątpliwie warte są naszej uwagi.

PowiązaneTematy

[dropcap]O[/dropcap]to w Płockiej Galerii Sztuki zagościły prace Henryka Musiałowicza – zarówno obrazy, jak i spektakularne rzeźby. Artystę można nazwać nestorem polskich malarzy, ponieważ właśnie w tym roku ukończył 100 lat. Pod nieobecność twórcy, w piątkowym wernisażu uczestniczyła jego córka, Jolanta Musiałowicz.

Henryk Musiałowicz uczył się latach 1932-36 w poznańskiej Państwowej Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego, później kontynuował naukę w warszawskiej ASP, studiując rysunek i malarstwo dekoracyjne. Dyplom uzyskał dopiero po wojnie w 1948 roku. W tym też okresie wstąpił do grupy artystycznej „Warszawa”. Rozpoznając swe twórcze możliwości, tworzył prace malarskie – portrety i sceny rodzajowe, ujawniając wpływy koloryzmu, a także rysunki o tematyce wojennej (cykl „Ruiny Warszawy”).

Przełomem w twórczości artysty była podróż, jaką odbył w 1956 roku do Holandii, oraz kolejna do Paryża w 1957 roku, gdzie zapoznał się z twórczością Rembrandta i van Gogha. Wtedy to właśnie ustalił się niepowtarzalny styl artysty, któremu jest wierny do dziś. Pod wrażeniem nowych doświadczeń wkrótce potem powstały serie obrazów niemalże abstrakcyjnych, monochromatycznych, najczęściej czarno-białych, ekspresyjnych kompozycji, noszącymi znamienne tytuły – „Okupacja 1939-45”, „Portrety z wyobraźni”, „Wojna przeciw człowiekowi”, dzięki którym po raz pierwszy został zauważony i doceniony przez krytyków.

Z jakim gatunkiem sztuki możemy się zatem spotkać w naszej galerii? Twórczość Henryka Musiałowicza jest na tyle indywidualna i autorska, że nie podlega zaszeregowaniu. Być może w pierwszej chwili powiemy, że to abstrakcja, jednakże warstwa semantyczna dzieł wyraźnie odwołuje do świata realnego, pojawiają się sprowadzone do minimalistycznego symbolu figury postaci ludzkich lub zwierzęcych, oplecione bogatym, czasem wręcz bizantyjskim ornamentem. Ponadto, chociażby tytuły prac wyraźnie sugerują humanistyczny przekaz, włączenie się artysty do dyskusji na temat jakości ludzkiej egzystencji. Jak napisała krytyk sztuki Bożena Kowalska: „ Artysta był zawsze przeświadczony o tym, że celem sztuki jest zawarte w niej przesłanie, że jej zadaniem jest skłanianie widza do kontemplacji, zadumy, rozważań. (…) W tym malarstwie artysta mówi dalej o człowieku, o jego dramatach i traumach, ale też o jego nadziejach, wierze i świętościach”.

Obrazy Henryka Musiałowicza wykonane są techniką mieszaną. Bogata, półreliefowa faktura przywodzi na myśl prawosławne ikony, prace skrzą się jakby opiłkami srebra, złota wtapianymi w gęsto nałożoną farbę. Artysta wkleja również fragmenty poprzednich obrazów, zdjęcia i własne zapiski. Obrazy wielokrotnie zmieniane i poprawiane, tworzone są miesiącami.

Nie mniej ekspresyjne są także kompozycje przestrzenne tworzone w drewnie z oddzielnie rzeźbionych, intensywnie inkrustowanych kawałków. W Płockiej Galerii Sztuki zaprezentowano dwa cykle – „Lance” i „Księgi Życia”.



W dorobku Henryk Musiałowicz ma wiele wystaw zagranicznych. Należy do Europejskiego Stowarzyszenia Kultury SEC i Międzynarodowego Stowarzyszenia Sztuk Plastycznych AIAP. W kraju, skupiając się na własnej pracy, nie uczestniczy w życiu artystycznym, sporadycznie wystawia też swoje prace. Mamy zatem niepowtarzalną okazję, aby po raz pierwszy, choć wycinkowo, zapoznać się z niezwykle bogatymi dokonaniami tego artysty.

[dropcap]T[/dropcap]ymczasem w „Galerii P” w ratuszu zagościło malarstwo zupełnie innego rodzaju. We wtorek odbył się wernisaż wystawy Leszka Sosnowskiego, który nieoczekiwanie przyciągnął wyjątkowo liczną widownię.

Co jest wyróżnikiem tej twórczości? Niewątpliwie wielka miłość malarza do nadwiślańskiego, płockiego pejzażu i statków, które są już tylko nostalgicznym wspomnieniem. Obrazy, wykonane techniką olejną, nie są może odkrywcze pod względem artystycznym, ale mają niepowtarzalny walor przywiązania do miejsca i ludzi, związanych przez całe życie z śródlądową żeglugą. Zatem na tle płockiej panoramy znów dostojnie rozcinają wiślaną wodę jednostki białej floty – bocznokołowce, namalowane z benedyktyńską pieczołowitością.

Jak przyznaje sam malarz, jest to powracające wspomnienie z lat młodości, kiedy to parostatki były nieodłącznym atrybutem nadwiślańskiego pejzażu.

W otwarciu wystawy uczestniczył także Prezes Towarzystwa Przyjaciół Płocka, Paweł Śliwiński, wraz z uczestnikami X Flisu Wiślanego, którzy właśnie przypłynęli do naszego miasta. Młodzież ze szkolnych kół Ligi Morskiej i Rzecznej, członkowie stowarzyszeń i klubów wodniackich z miast leżących nad Wisłą i Sanem w obrazach Leszka Sosnowskiego odnajdywali swą miłość i pasję. W zaciszu ratuszowego holu malownicze obrazki, jak stare widokówki sprzed kilkudziesięciu lat, nagle zostały przywołane do życia również we wspomnieniach wielu płocczan.

Zatem do wyboru i do koloru, każdemu według jego gustu. Wciąż w naszym mieście pojawia się sporo wydarzeń kulturalnych, wystarczy tylko skorzystać z nadarzających się wystawienniczych okazji, do czego Państwa gorąco zachęcam.



REKLAMA
Kolejny Artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

Reklama

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU