Zamknij

Z okna Płockowiaków: Płockowiakowie operują...?

12:32, 17.02.2016 Redakcja Aktualizacja: 12:33, 17.02.2016
Skomentuj
Ciemna, lutowa noc niepodzielnie rozgościła się nad miastem. Tylko małe iskierki gwiazd wskazywały drogę... Ulice starówki już dawno opustoszały, jedynie czasem zbłąkany kot przebiegając jakiś ciemny zaułek sprawdzał, czy - jak to powiadają ludzie - na pewno jest szary. Tymczasem w drzwiach mieszkania Płockowiaków jakoś tak, zupełnie nieporadnie zachrobotał klucz...

- No pięknie! - rozpoczęła swoją miażdżącą w zamyśle perorę Płockowiakowa, widząc w drzwiach swą ślubną, aczkolwiek mocno pijaną zgubę. - Rozumiem, że "ostatki" z kolegami udały Ci się jak zwykle. A ja tu cała w nerwach, oka nawet nie zmrużyłam! - Kochanie, a myślisz, że ja to spałem? - zripostował, niemal użalając się nad swym ciężkim losem, Jurek. - O której to wraca się do domu!? - nie rezygnowała Płockowiakowa. - Jest dopiero dziee...siąta. - Taaak?! Zegar na ratuszu uderzył właśnie jeden raz - jakbyś zapomniał, to oznacza, że wybił pierwszą! - Ależżż Kochanie. No przecież zera nie będzie wybijał.

- Ludzie chcą spać! - bliżej niespersonalizowane życzenie wydobyło się nagle z nieprzeniknionych czeluści klatki schodowej, co zmusiło Zośkę do przejęcia kontroli nad sytuacją. - Zamykaj drzwi, już ja się z Tobą zaraz policzę! - groźba małżeńskiej jatki, jak miecz Damoklesa zawisła już w przedpokoju nad skołataną głową Jurka.

Dowlókł się do pokoju i bezładnie opadł w swój ulubiony fotel. Tymczasem żona nie zamierzała odpuścić. - Ja z Tobą nie wytrzymam! Pytam się, czy będziesz dalej pił? - Ależżż Kochanie... - Będziesz pił? - Ależżż Kochanie... - Pytam się po raz ostatni - będziesz pił? - No dobra, nalej mi jeszcze jednego, ale potem już idę spać! - skwitował bohatersko Jurek, po czym pogrążył się w śnie sprawiedliwego.

Burzliwe wypadki "ostatkowej" nocy oczywiście nie mogły przejść bez echa następnego dnia. Jurek kontestował swój stan "the day after", sporządzając najprzeróżniejsze cudowne mikstury, które ponoć już nie jednemu uratowały życie, co nie przeszkadzało Zośce przeprowadzić zaplanowaną już dużo wcześniej ofensywę.

- Tatuś się wczoraj świetnie bawił z kolegami - oznajmiła przy rodzinnym obiedzie. - Myślę, że dla mnie również zaplanował atrakcje. Już dawno mi obiecał, że wybierzemy się do opery, chyba właśnie przyszedł na to czas - wycedziła ze zjadliwą satysfakcją, dorównującą kobrze królewskiej mocą siły rażenia.

- Zanim w Płocku ją wybudują, czemu nie, z niecierpliwością poczekam... - rozpoczął sentencjonalnie Jurek, ale tym razem dokończyła Zośka. - Jak już wybudują, to my przy twoim pijaństwie będziemy koneserami. Mamy Operę Narodową w Warszawie, a to niezbyt daleko, dyliżansem nie będziemy jechać, wystarczy nasza "beema" - stanowczo zakończyła temat Zośka.

Kilka dni później, wystrojony odświętnie Jurek i równie mocno wyfiokowana Zośka stali już w ogonku przed kasą Opery przy Placu Teatralnym. Czujnie, jak to nowicjusze, obserwowali wszystko wokół. Dystyngowany gość przed nimi właśnie kupował bilety. - "Tristan i Izolda". Poproszę dwa bilety - zwrócił się do kasjerki. - Zosia i Jurek, też dwa poproszę - zaordynował Płockowiak. - Nie kompromituj się - wysyczała do niego konspiracyjnym szeptem żona. - Chcielibyśmy dwa bilety na "Wesele Figara" - wyjaśniła szybko zdezorientowanej kasjerce.

Dalej już poszło znacznie łatwiej. Zośka co chwilę wzruszała się wyśpiewaną opowieścią przypadków miłosnych na dworze hiszpańskiej arystokracji, tymczasem Jurek bohatersko walczył ze zbyt dużą miękkością pluszowego fotela, od czasu do czasu przechodząc w odmienne stany świadomości. Niekontrolowane pochrapywania już samym zarodku z żelazną konsekwencją solidnymi kuksańcami gasiła Zośka. Tym niemniej częściowo odkupione winy wyrównały co nieco rodzinną atmosferę... .................................................................................................................

- I jak było? Co to właściwie jest ta opera? - dopytywała się Maggie. Płockowiak poczuł właśnie, że skoro przetrzymał tę wielką sztukę, równie dobrze może wejść w rolę eksperta. - Opera... Taki mega wypas. Ogromna arena ze staromodnymi landszaftami i tapicerką, wchodzi się do niej, załóżmy o dziewiętnastej, myślisz, że siedzisz już trzy bite godziny, potem patrzysz na zegarek, jest dokładnie dziewiętnasta trzydzieści. Musi to być jakaś staroświecka machina czasu.

- Nie słuchajcie go! - ostrzegła Płockowiakowa z łazienki, poddając się skomplikowanej operacji demakijażu. - Czy ty chociaż wiesz, jaką operę przespałeś? - Od razu przespałeś! - oburzył się Jurek. - Może czasem poczułem się znużony, ale co trzeba to wiem - skwitował stanowczo i bez wahania. - Byliśmy na weselu! - Kogo? - No... tego - Bach....thovena! - Boże mój! Mozarta! Wolfganga Amadeusza! - ze zgrozą w głosie prostowała operowe herezje męża Płockowiakowa.

- Operetka to mój żywioł! - niespodziewanie obudził się dziadek, wyrwany interesującą go dziedziną ze słodkiego letargu. - Krągłe nóżki! Pończoszki! Podwiązki! Ach, te tancereczki... W czasach, kiedy damskie majteczki nie składały się tylko z dwóch sznurków - prawdziwego, paryskiego kankana tańczyły bez bielizny! Sama rozkosz dla ducha i ciała! A momenty były? - Nie, tylko akty, i to aż cztery, bo to była tylko opera - bez zastanowienia odpalił Jurek. - To w końcu co się działo na tym weselu? - natarczywie dopytywała się Maggie, jako że zagadnienie imprez, w tym także wesel, było jej zupełnie nieskrywaną pasją. - Jak już mówiłem, byliśmy na weselu. Przyszła kapela i, jak to bywa w takich okolicznościach, zaczęła sobie pogrywać, tak całkiem do ucha, zupełnie nieźle. Aż tu na to wparowała jakaś blondyna i jak nie zacznie się na nich wydzierać, jak nie zacznie piszczeć! No to chłopaki nie w ciemię bite, jeśli na weselu jest zadyma, to trzeba grać jeszcze głośniej. Ale nic to nie pomogło, blondyna - chyba jakaś "hrabinia", wszystkich ich zbeształa, na dodatek po niemiecku!!!

- Tatuś, a kto był panem młodym? - nie odpuszczała Maggie. - Figur... Nie, Figar! A może Figaro... - z rozbrajającą szczerością zastanawiał się Jurek. - Tatuś, to ja już kumam, ale ty faktycznie szokująco mało uczestniczyłeś w wydarzeniu. "Wesele Figara" mieliśmy w szkółce - na "muzie". W wielkim skrócie, akcja rozgrywa się w ciągu jednego dnia w staromodnym, chociaż całkiem wypasionym, hiszpańskim "lofciku". Figaro to fagas na usługach hrabiego Almavivy, zamierza się hajtnąć z Zuzanną - pokojóweczką hrabiny, ale jego szef kombinuje, jak tu się na boku z laseczką zabawić, normalnie ją seksualnie wykorzystać. No to ona poskarżyła się Figarowi, a ten postanowił dać staremu capowi nauczkę. Wspólnie z hrabiną Rozyną wpuszczają Almavivę w przysłowiowe maliny - na randkę hrabiego z Zuzanną chcą podstawić pazia, przebranego w damskie ciuszki. Swoją drogą, po takim numerze żaden z moich ziomów, nie pokazałby się na naszej "dzielni". W końcu jednak odpuszczają ten pomysł i hrabina przebiera się za Zuzannę, a Zuzanna za hrabinę. Wychodzą z tego niezłe "jaja", bo i Hrabia i Figaro dają się kupić na tę "ściemę" i równo zalecają się do swych dziewczyn` myśląc, że odpalają romansik "na boku". Wreszcie wszystko się wydaje, chłopaki walą się ze skruchą w piersi i dochodzi do ślubu Figara i Zuzanny. O! Tak to właśnie było! - zakończyła tryumfalnie streszczenie libretta Maggie. - Córciu, Ty mój samorodny talencie. Następnym razem pojedziesz z nami do tej opery i będziesz mi wszystko objaśniać. - Tatuś. Ale za co? - przeraziła się nie na żarty Maggie. - Za kasę, dziecko.... za kasę - konspiracyjnym szeptem wyjaśnił Płockowiak. ...............................................................................................................

Kilka kondygnacji niżej, Zenek administrator wykorzystując system doskonale rezonujących rur kanalizacyjnych, uważnie przysłuchiwał się toczącej się rozmowie. Drapiąc się pod pachą przez brudną koszulkę konstatował: - Taaak... Niemal wszyscy zapominają, że wielka sztuka najczęściej nie może się obejść bez wielkich pieniędzy. Na pewno talent jakiś mam, może bym i stworzył coś wartościowego, tylko kto mi zapłaci? Poważnie się obawiam, że nikt nie odkryje mnie dla ludzkości...

(Redakcja)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%