Zamknij

Siemowit IV - płocczanin, który niemalże został polskim królem

17:34, 12.04.2020 Waldemar Robak
Skomentuj

W XIV wieku kraj powoli dźwigał się z kryzysu, jakim było dla naszego państwa rozbicie dzielnicowe. Europejska tendencja decentralizacji władzy państwowej dotarła w połowie XII wieku również do Polski, w wyniku czego kraj podzielił się na niezliczoną ilość, często rywalizujących ze sobą o ziemie i wpływy, księstewek.
Dopiero pod koniec XIII stulecia książę brzeski Władysław Łokietek z uporem przez całe swe życie dążył do zjednoczenia polskich ziem pod jedną koroną. Nie było o to łatwo, bowiem sił odśrodkowych, niechętnych konsolidacji państwa, było aż nazbyt wiele - poczynając od niechętnych wizji silnej Polski sąsiadów, aż po umacniającą przez półtora wieku swą pozycję kastę książąt, jak również bogatych, miejskich patrycjuszy. W tej sytuacji koronacja Władysława Łokietka w 1320 roku stała się aktem przełomowym - Polska wreszcie wydostała się z europejskich zaścianków. Ojcowskie dzieło kontynuował przez długie lata swego panowania Kazimierz III Wielki, lecz kiedy zmarł w 1370 roku, jego królewską schedę przejął Ludwik Andegaweński. Skąd w Polsce pojawił się monarcha z francuskiej, królewskiej dynastii? W pewnym sensie "zaimportowaliśmy" go z Węgier, które w owych czasach państwa urosło do rangi mocarstwa, jeszcze za panowania Władysława Łokietka. To właśnie on poszukując korzystnych sojuszy zbliżył się do naszego, ówczesnego sąsiada z południa wydając swą córkę Elżbietę za króla Węgier, Karola Roberta. Tym samym ich syn, Ludwik I Andegaweński stał się naturalnym pretendentem do polskiego tronu. Mijały lata i wreszcie okazało się, że Kazimierz III Wielki był ostatnim władcą z królewskiej linii Piastów. Monarcha nie pozostawił po sobie męskiego potomka, tak zatem na mocy wcześniejszych traktatów, na tron polski wstąpił Ludwik Andegaweński. Król z naddunajskiej Budy władał już w tym czasie potężnym mocarstwem, którego terytorium obejmowało Dalmację, część Rumunii, Słowację, Węgry i oczywiście Polskę. O ile w swym kraju Ludwik zyskał powszechny szacunek, ponieważ niemal co roku organizował długotrwałe kampanie wojenne przeciwko Królestwu Neapolu i innym sąsiadom, konsekwentnie budując potęgę swego państwa, czym zyskał sobie u Madziarów przydomek Wielki, to w Polsce był przyjmowany z daleko posuniętym dystansem.
Ludwik mianowicie dla swych poddanych nad Wisłą posiadał dwie niewybaczalne skazy; po pierwsze w Polsce pojawiał się od wielkiego dzwonu, bowiem cierpiąc na tajemniczą chorobę, powodującą ciężko gojące się owrzodzenia ciała, prawdopodobnie trąd lub kiłę, unikał, jak tylko mógł, naszego, chłodnego klimatu. Rządy w naszym kraju sprawowała jego imieniu, jako regentka, jego matka - Elżbieta Łokietkówna.
Po drugie - Ludwik I doczekał się wyłącznie trzech córek, które wyznaczył jako swe następczynie, tymczasem nasi, rodzimi możnowładcy nie wyobrażali sobie, aby polski tron, wbrew dotychczasowej tradycji, mogła objąć kobieta. Skądinąd na Węgrzech taka sytuacja występowała wielokrotnie i nie wzbudzała żadnych negatywnych emocji, bowiem królowe otaczano powszechnym szacunkiem i traktowano równorzędnie z innymi monarchami. U nas było zgoła inaczej, dlatego też misji zaaprobowania jednej z córek Ludwika, jako pretendentki do polskiego tronu, podjęła się Elżbieta Łokietkówna. Dzięki szeregowi przemyślnych forteli i politycznych posunięć m.in. przywilejowi koszyckiemu sprawiła, że polskie elity były skłonne zrezygnować z dyskryminującej kobiety tradycji w zakresie dziedziczenia władzy i podporządkowały się woli panującego Andegawena. Co tymczasem działo się na Mazowszu? Od początku XIV wieku dzielnica długo jeszcze zachowywała swą niezależność nie wchodząc w skład Korony, z którą łączyła nas wtedy jedynie "męska, acz szorstka znajomość". Co prawda próby przyłączenia naszego regionu do innych, polskich ziem podejmował już Władysław Łokietek, który w 1327 roku najechał i spalił stołeczny Płock, ale cała wyprawa i tak zakończyła się niepowodzeniem, bowiem okazało się, że napadniętych Mazowszan bardzo chętnie wspiera w opresji Zakon Krzyżacki. Pomny tych ojcowskich doświadczeń Kazimierz Wielki, starał się więc rozstrzygać wszelkie spory polubownie, licząc na to, że w obliczu zagrożenia najazdami litewskimi, niesforni książęta mazowieccy będą musieli wreszcie poszukać potężnego sojusznika. Do rzeczywistego zbliżenia doszło już w 1343 roku, kiedy to nasza dzielnica stanęła w roli sojusznika króla Kazimierza podczas zawierania pokoju kaliskiego, kończącego wieloletnią wojnę z Krzyżakami.
W latach 50-tych XIV wieku Mazowsze przechodzi powoli pod władztwo Korony, która też dokłada starań, aby przekonać ostatnich opornych do nowego porządku. To właśnie w 1353 roku Kazimierz Wielki, być może wetując barbarzyńskie zniszczenia, które pozostawił po sobie Władysław Łokietek, podejmuje się w Płocku dzieła, które przetrwało wieki; gród bowiem zostaje obwiedziony potężnymi murami obronnymi z cegły. Fragmenty tych fortyfikacji pozostały do dziś przy ulicy Okrzei i Bielskiej.
Król nie naciska, tylko negocjuje z mazowieckimi książętami, okazuje im łaskawość i wielkoduszność, przekonuje i przeciąga ich na swą stronę. W tym czasie na zamku płockim sprawuje swe rządy książę Siemowit III, który po śmierci Kazimierza Wielkiego w 1370 roku, na mocy wcześniejszych traktatów z królem, objął w samodzielne władanie całe Mazowsze. Wkrótce podzielił się władzą ze swymi dwoma synami - Januszem I Warszawskim i Siemowitem IV. Ten ostatni (znany też jako Ziemowit lub Ziemaszko) bohater naszej opowieści, w wieku 21 lat został księciem rawskim i czerskim, a po śmierci swego ojca w 1381 roku - także płockim, sochaczewskim, gostynińskim, płońskim i wiskim. Rok później wydarzenia polityczne w kraju nabrały tempa; po ciężkiej chorobie zmarł Ludwik Andegaweński, tak zatem zgodnie z wcześniejszymi umowami na polski tron miała wstąpić jedna z córek węgierskiego króla. Wbrew pozorom w tamtych czasach nie tak łatwo "aplikowało się" w Polsce o stanowisko monarchy. Należało pochodzić ze szlachetnego, najlepiej królewskiego rodu, uzyskać poparcie stolicy papieskiej dla swych "zawodowych" planów, ale chyba przede wszystkim przekonać jak najliczniejszą grupę możnowładców w czasie zjazdu rycerstwa, które mogło poprzeć lub też zdyskredytować kandydata. Jeżeli chodzi o potomkinię Ludwika, to lwią część zadania wykonała już Elżbieta Łokietkówna; swymi zabiegami przekonała polskich panów do damskiej spadkobierczyni tronu wywodzącej się z rodu królów, których potęgi obawiał się wtedy nawet sam papież. W tej sytuacji kryteria zostały spełnione z nawiązką, jednakże możnowładcy postawili węgierskiej dynastii jeden zasadniczy warunek; mając w pamięci "zdalny" sposób sprawowania władzy przez Andegawena - przyszła królowa miała objąć swe rządy tu na miejscu, w Krakowie. Tymczasem według pierwotnych zamiarów Ludwika, tron Polski miał być przeznaczony Marii, ta jednak jeszcze przed śmiercią swego ojca została wydana za mąż za niemieckiego margrabię - Zygmunta Luksemburskiego. Siłą rzeczy ta kandydatura dla strony polskiej była nie do przyjęcia. W atmosferze politycznych targów co do sukcesji polskiego tronu, nastąpił okres bezkrólewia. Związki z monarchią węgierską chcieli nadal podtrzymać możnowładcy małopolscy, natomiast Wielkopolanie zbuntowali się i postanowili poszukać rodzimego pretendenta. W tej sytuacji naturalnym kandydatem stał się dla nich Piast z dziada pradziada, pan na Mazowszu - Siemowit IV. Ten nie pozostawiał nic własnemu biegowi, ażeby wprowadzić w życie śmiały, koronacyjny plan, zapożyczył się u Krzyżaków na zawrotną w owym czasie sumę 660 000 groszy praskich. Dzięki temu mógł utrzymywać silną armię, a przede wszystkim kupować głosy swych popleczników. Na zjeździe rycerstwa w Sieradzu jego starania o koronę poparł nawet arcybiskup gnieźnieński Bodzanta, co spotkało się z aplauzem zebranych. Metropolita był niezwykle ważnym sprzymierzeńcem w grze o tron, bowiem już od czasów Władysława Łokietka koronacje odbywały się w Katedrze na Wawelu, jednakże ceremonię sprawował najważniejszy dostojnik kościelny w Polsce - arcybiskup z Gniezna. W wyniku takiego rozwoju wypadków, Andegawenowie zdecydowali się wycofać kandydaturę Marii i wyznaczyli na pretendentkę najmłodszą z córek Ludwika - Jadwigę, obiecując jednocześnie, iż niebawem dziewięcioletnia księżniczka przybędzie, aby objąć polski tron. Podróż jednakże wciąż była odkładana w czasie, co powodowało wśród polskiego rycerstwa coraz większe wzburzenie. Tym samym poparcie dla księcia mazowieckiego nieustannie wzrastało, w związku z czym na kolejnym zjeździe w Sieradzu na skutek desperacji zebranego rycerstwa wobec ospałych, węgierskich poczynań, zakrzyknięto w kierunku arcybiskupa Bodzanty: "Chcemy, aby przez was arcybiskupie, Siemowit ukoronowanym został!". Lecz Siemowit nie założył jeszcze korony, ponieważ gdy już opadły emocje, kolejny raz postanowiono uzbroić się w cierpliwość, poczekać z decyzją do przyjazdu księżniczki i zaproponować węgierskiej dynastii sposób na wyjście z impasu, jakim byłoby małżeństwo Jadwigi z Siemowitem. W takiej konfiguracji Siemowit skoligacony z Andegawenami tak, czy inaczej, stałby się faktycznym królem Polski. Wciąż brakowało jednoznacznej decyzji, zatem książę mazowiecki zdecydowanym posunięciem postanowił przechylić szalę fortuny na swą stronę. Pilnie nasłuchiwano w płockim zamku, co się dzieje na węgierskim dworze, czy pretendentka nie szykuje się przypadkiem do wyczekiwanej podróży. Aby definitywnie i szybko rozstrzygnąć sprawę, Siemowit obmyślił iście awanturniczy plan, a mianowicie postanowił... porwać Jadwigę zaraz po przekroczeniu przez nią granicy i natychmiast wziąć z nią ślub. Taka forma "ubiegania się" o rękę oblubienicy była znana w polskiej tradycji, praktykowano ją powszechnie na Mazowszu, co niejednokrotnie rodziło krwawe konflikty pomiędzy poszczególnymi rodami. Spisek Siemowita zdecydował się poprzeć jego sojusznik, arcybiskup Bodzanta. Przyszły oblubieniec wraz z grupą zamachowców ukrył się w pięćsetosobowym orszaku powitalnym metropolity gnieźnieńskiego. Tak liczna świta wzbudziła w Krakowie nieufność. Mimo to fortel może i by się powiódł, ale na domiar złego ktoś zdradził, donosząc o przygotowywanym podstępie małopolskim możnowładcom. Ci nie wpuścili orszaku arcybiskupa na Wawel, przekazali również wieści o planowanym zamachu na dwór węgierski. Brawurowa intryga poszła wniwecz, ale zdesperowany Siemowit nie zamierzał jednak tak łatwo zrezygnować z polskiego tronu. W tym celu drodze powrotnej na Mazowsze próbował podporządkować sobie inne dzielnice. Spalił siedzibę swych politycznych przeciwników w Książu, podjął również nieudaną próbę oblężenia Kalisza, jednak były to działania nerwowe i nieprzygotowane, nie przynoszące większych, terytorialnych korzyści. Mimo to zmagania wojenne trwały jeszcze kilka lat. Wreszcie Siemowit IV zdał sobie sprawę, że polska korona wymknęła mu się z rąk, dlatego z końcem 1385 roku zdecydował się podpisanie pokoju, rezygnację z ubiegania się o tron i złożenie królowi hołdu lennego. Traktat był dla niego nadzwyczaj korzystny, a w 1388 roku ożenił się z siostrą Jagiełly - Aleksandrą. Pomnik Siemowita IV na rynku w Gostyninie, źródło: Wikipedia Kolejne lata pokażą, iż Siemowit IV na dobre i złe odnalazł się w roli królewskiego szwagra. Jak pisze nasz nieoceniony historyk, abp Antoni Julian Nowowiejski: "...wreszcie przeszedł (Ziemowit - przyp. aut.) do zwycięskiej Jagiełły sprawy, był na chrzcie Jagiełły w Krakowie i na koronacji. Gdy Jagiełło z Jadwigą powracał na Litwę dla jej ochrzczenia, Ziemowit przyjmował ich na obszernym, płockim zamku jak najokazalej, poczem towarzyszył im do Wilna. (...) Jagiełło na wyprawę grunwaldzką szedł przez Mazowsze, trzymając się w pobliżu Wisły. W Czerwińsku przeprawił się przez Wisłę po moście łyżwowym, pons ex navibus, który z Kozienic sprowadził. Po przejściu wojska most rozebrany został i spławiony do Płocka na dalszą potrzebę. Prawdopodobnie w otoczeniu wielkiego mistrza nie wiedziano o przygotowanym moście. Krzyżacy rozumieli, że Jagiełło będzie musiał iść po lewej stronie Wisły i że z nim tylko będzie rozprawa. Tymczasem pod Czerwińskiem Jagiełło połączył się z Mazurami Ziemowita i Janusza, Litwinami i Tatarami Witolda.(...) Podczas bitwy grunwaldzkiej (15 lipca 1410) po chorągwiach innych ziem i województw szły trzy chorągwie książąt mazowieckich t.j. dwie Ziemowita, księcia płockiego, na których był orzeł biały bez korony w polu czerwonem, a jedna Janusza, księcia warszawskiego.(...) Jagiełło powracając z wyprawy grunwaldzkiej, wstąpił najprzód do Czerwińska na podziękowanie Matce Boskiej za odniesione nad nieprzyjacielem zwycięstwo i tamże misiurkę z drutu żelaznego zawiesiwszy oraz srebrne votum na ołtarzu, udał się do Płocka, do odwiedzenia siostry swej, Aleksandry. Poczem wraz z Ziemowitem uczestniczył w czterodniowych łowach w lasach wiskitkowskich. Stamtąd już obrócił drogę do Krakowa. Jagiełło odwiedzał jeszcze Płock w latach 1422 i 1426. (...) Za Ziemowita i Janusza ożywił się handel, rolnictwo podniosło, miasta wzrastały.(...) Ziemowit IV, mając lat przeszło 60, umarł w 1426 roku w Gostyninie, przy końcu życia ociemniały; pochowany został w Płocku, w katedrze pod prezbiterium, przez biskupa Stanisława Pawłowskiego, Żona jego, Aleksandra, kazała usłać dla niego mary zwyczajem pogańskim, jako niedawno ochrzczona, z miękkiej, kosztownej pościeli, ubrawszy księcia w żupan ze złotej materji, z pasem srebrnym i przepaską rycerską, mieczem przy boku, łańcuchem złotym na szyi i złotemi ostrogami u butów; ale biskup miał rozkazać zdjąć te ozdoby i na użytek kościoła obrócić." Tak kończy się opowieść o walecznym księciu Mazowsza, Siemowicie IV, który o mały włos nie dostąpił polskiej korony. Być może dzieje Polski potoczyły by się wtedy zgoła inaczej, być może Płock stałby się powtórnie stolicą, być może... ale przecież życie wbrew ludzkim intencjom wciąż układa najprzeróżniejsze scenariusze.. Taka to już na tym świecie naturalna kolej rzeczy... Bibliografia:
  • Antoni Julian Nowowiejski, Płock monografja historyczna, Płocki Instytut Wydawniczy, 2013
  • Jakub Chojnacki, Dzieje Płocka, Towarzystwo Naukowe Płockie, 1973
  • Monika Juzepczuk, Siemowit - IV niedoszły król Polski, 2015, www.hismag.org
  • Jacek Jaskulski, Jadwiga Andegaweńska, www.twojahistoria.pl
  • Kamil Janicki, Damy polskiego imperium. Kobiety, które zbudowały mocarstwo, Znak Horyzont, 2017
  • Kamil Janicki, Przywilej koszycki, Polityczny majstersztyk, czy kompromitujące ustępstwo? 2017, www.twojahistoria.pl.

(Waldemar Robak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

ŁysyŁysy

0 0

Podobno od niego smierdzialo i go nie wzięli ????? 12:27, 13.04.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

BillyBilly

0 0

bardzo dobry artykuł, dzięki ! 12:01, 25.04.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AnonimowyAnonimAnonimowyAnonim

0 0

Myślę, że płockiej młodzieży przydałoby się nauczyć co nieco historii o swoim mieście. Prawda, Siemowit najlepszy nie był, ale cieszył się estymą wzdłuż i wszerz, ba! Niektórym jego czynom można przypiąć łatkę odwagi i męstwa, co wręcz wpisuje się w dewizę Płocka: "Wzbogacać męstwem i pracą". 12:30, 17.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%