Występ „Arki Noego” był strzałem w dziesiątkę, jak na 10., jubileuszową edycję wydarzenia przystało. – Nie boję się, gdy ciemno jest, ojciec za rękę prowadzi mnie – śpiewali wszyscy, a co odważniejsze dzieci tańczyły pod sceną, dorośli zresztą też.
W piątkowy wieczór, 6 czerwca, już po raz dziesiąty odbyła się płocka edycja „Wieczoru marzeń w ZOO”. Impreza z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością, w tym roku frekwencyjnie pobiła rekord. Na placu „Przy Grzybku” było około 1300 osób. – Rozdaliśmy 550 zaproszeń dla dzieci niepełnosprawnych, jednak nie traktujemy tej liczby ostatecznie, bo i tak zawsze przychodzi więcej ludzi – mówiła nam Magdalena Kowalkowska, kierownik działu marketingu w płockim zoo. – Przygotowując atrakcje na ten wieczór myślimy o wszystkich, bo przychodzą całe rodziny i dla każdego staramy się coś przygotować, żadne dziecko, które dzisiaj przyszło na imprezę, nie wyjdzie z pustymi rękami. Dla wszystkich, oprócz zaplanowanych atrakcji, mamy drobne upominki – dodała.
„Wieczór marzeń” to projekt międzynarodowy, który został zainicjowany w 1996 roku przez ZOO w Rotterdamie. To właśnie w tym mieście zorganizowano imprezę po raz pierwszy i założono Fundację Dreamnight at the ZOO. Od razu wydarzenie nabrało „życia” i cieszy się ogromną popularnością. Obecnie imprezę w ogrodach zoologicznych organizuje się w tego samego dnia i o tej samej godzinie. W tym roku odbyła się ona w 247 ogrodach zoologicznych w 37 krajach.
„Wieczór marzeń w ZOO”, to impreza dla dzieci niepełnosprawnych i przewlekle chorych oraz dla ich rodzin i przyjaciół. Oprócz integracji, wydarzenie ma na celu pokazanie dzieciom życia ogrodu zoologicznego o nietypowej porze. Dzieciaki mogą obserwować jak zachowują się zwierzęta układające się do snu, a te nocne – jak się budzą i wychodzą ze swoich legowisk. W tym dniu dzieci w ZOO czują się ja VIP-y, mogą prawie wszystko – każde drzwi są dla nich otwarte. Wczoraj w Płocku nie było inaczej, dzieci mogły zajrzeć na zaplecze, pogłaskać niektóre zwierzaki czy dokładnie obejrzeć czym karmi się poszczególne gatunki zwierząt. Na specjalnie przygotowanych stoiskach w skrzynkach była wyeksponowana karma dla zwierząt, gdzie między innymi leżały owoce z całego świata czy warzywa – przysmaki mieszkańców ZOO. Nie tylko dzieci dysfunkcyjne miały poczucie przeżywania przygody, ale również osoby im towarzyszące.
Oprócz wieczornego zwiedzania ogrodu zoologicznego, podczas wczorajszej imprezy atrakcji było co niemiara. Poza wyjątkowym koncertem Arki Noego, dzieci zabawiali klauni i szczudlarze oraz żywe maskotki SPR Wisły Płock. Można było też spotkać rycerzy i obejrzeć rekonstrukcje walki na miecze. Tym, którzy lubią rysować, organizatorzy przygotowali plac pełen sztalug z kredkami i farbami. „Dzieła sztuki” wyrastały jak grzyby po deszczu spod małych rączek. Odważniejsze dzieci mogły pojeździć na koniu, pod czujnym okiem pana Andrzeja Chmielewskiego, który przyjechał z Łagiewnik pod Bodzanowem, z klubu sportowego „Victoria”. – Proszę pani, czy ten koń mnie poradzi? – pytała nas Karolina, stojąca w bardzo długiej kolejce oczekując na przejażdżkę. – Ale przecież koń jest cięższy od człowieka – odpowiedziała sama sobie, zachwycona perspektywą konnej jazdy.
Były też konie mechaniczne, bo płoccy motocykliści nie zawiedli. I zaraz po koncercie Arki Noego, ponad 30 stalowych rumaków zjawiło się „Pod Grzybkiem”, ku uciesze dzieciaków i dorosłych. Bo o ile chętnych do przejażdżki motocyklem było więcej wśród dzieciaków, o tyle więcej dorosłych skorzystało z wycieczki po ZOO samochodem terenowym. Po tych wszystkich ekscytujących przeżyciach, można było i dobrze pojeść. Była grochówka i dania z grilla, a także słodkości – jak na urodzinach.
Wczorajszy wieczór w płockim ogrodzie zoologicznym, jako jedyny w Polsce, był transmitowany na żywo w stacji telewizyjnej Emma Kinderziekenhuis w Amsterdamie oraz w Internecie. Płocki ogród był czwartym, obok Barcelony w Hiszpanii, Amestrdamu z Holandii oraz Kerzers w Szwajcarii, i tym samym dołączył do najbardziej prestiżowych ogrodów zoologicznych. Organizacyjnie impreza dopięta na przysłowiowy ostatni guzik. I pomimo tego, że coraz ciężej zdobyć sponsorów, to dla nikogo nie zabrakło zabawki, książeczki czy chociażby eleganckiej nalepki.
Marzeń nie można kupić, marzenia się ma, ale czasami, żeby je spełnić, potrzeba jednak pieniędzy. Wiele firm nie pozostało obojętnych na odzew organizatorów. Najwięcej, bo aż 6 tysięcy złotych podarowała Fundacja Grupy Pern „Przyjaźń”, pomagali także inni, jak firma „Budmat” czy Galeria Wisła. Jak się dowiedzieliśmy, często były to kwoty 300 czy 500 złotych od drobnych przedsiębiorców. Jednak zabrakło na tej liście najbogatszej i największej płockiej firmy, która, niestety, została obojętna na marzenia tych wyjątkowych dzieci. No cóż, może są inne, ważniejsze cele.
Organizatorzy są niezwykle wdzięczni za każdą pomoc, a firmy, które przyłączyły się do grona sponsorów mogą być dumne, bo nie ma piękniejszego widoku jak uśmiechnięte i szczęśliwe dzieci.