REKLAMA

Płockie podziemia mogą być odkryciem na miarę „złotego pociągu”

REKLAMA

Okazuje się, że w Płocku również mamy reprezentantów „urban exploring”. Z jednym z nich – Michałem Umińskim, rozmawialiśmy o płockich podziemiach, cechach dobrego eksploratora, jego odkryciach, marzeniach i działalności lokalnego Stowarzyszenia Tradytor.

PowiązaneTematy

Od najmłodszych lat zamęczał rodzinę pytaniami o dziadków, pradziadków i innych członków rodziny. Potem nadszedł czas harcerstwa, obozy i biwaki. Prawie w każdym lesie widział schrony, zakopane czołgi. Wszyscy pukali się w głowę, a on ciągle czegoś szukał. Dziesiątki razy oglądał filmy z Indiana Jones. Panie bileterki z nieistniejącego już kina Diana rozpoznawały go i często wpuszczały za darmo, dziwiąc się, po co ogląda ten sam film piąty czy szósty raz w tygodniu. Dziś ma czterdzieści parę lat i nadal wiecznie czegoś szuka. W podróżach i poszukiwaniach towarzyszą mu koledzy ze Stowarzyszenia Tradytor oraz najlepsza przyjaciółka, 12-letnia córka Marysia, która odziedziczyła po nim pasję. Rozmawialiśmy z Michałem Umińskim – lokalnym działaczem, próbującym ocalić od zapomnienia miejsca, będące świadkami historycznych wydarzeń.

Agnieszka Kwiatkowska: Kto lub co Pana inspiruje, by podejmować nowe wyzwania i ruszać w kolejne wyprawy?

Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Michał Umiński: Pewnie zabrzmi to banalnie, ale filmowo inspirował mnie Indiana Jones, natomiast życiowo Franciszek Tarczyński. Płocczanin,  który był pionierem polskiej archeologii. Można by rzec, że był samoukiem i amatorem, jednak jego dogłębne analizy oraz opisy odkryć dały podwalinę zawodowej archeologii. Jego portret wisi w moim pokoju, który stanowi główne centrum dowodzenia [śmiech]. Parę lat temu nasze stowarzyszenie odnowiło jego grób, który znajduje się na cmentarzu w Kurowie pod Sierpcem. Inspirują mnie stare gazety, książki, media, ale najczęściej ludzie, którzy opowiadają mi swoje historie. A że ja lubię słuchać ludzi, to zawsze dowiem się czegoś ciekawego…

Agnieszka Kwiatkowska: Czy podczas tych wypraw można odnaleźć coś wartościowego z historycznego punktu widzenia?

Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Michał Umiński: Ostatnim ciekawym odkryciem było odkopanie arsenału z II wojny światowej. Historia zaczęła się banalnie, od wspomnień 90-letniego partyzanta, który opowiedział nam o arsenale partyzanckim, znajdującym się na pobliskiej posesji. Od słów do czynów była tylko chwila. W ciągu kilku tygodni, dzięki saperom z pobliskiej jednostki wojskowej, arsenał został odkopany. Miałem przyjemność uczestniczyć w tych działaniach jako konsultant historyczny. Smaku całej sprawie dodawał fakt, iż wydarzenie na żywo transmitowała jedna z największych polskich stacji  telewizyjnych. Nagraliśmy również dwugodzinne wspomnienia z naszym bohaterem. Dziś, dzięki naszym staraniom, cała odnaleziona broń znalazła się w Muzeum Mazowieckim. Drugą taką naszą tradytorową przygodą była praca wraz z archeologami z PAN oraz Muzeum Mazowieckiego w Płocku na cmentarzysku plemienia Warego Rusów pod Sierpcem.

Agnieszka Kwiatkowska: Gratuluję. To konkretny wkład w odkrywanie śladów historii na terenie naszej małej ojczyzny. A którą wyprawę wspomina Pan z największym sentymentem?

Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Michał Umiński: Wraz z przyjaciółmi z Tradytora, postanowiłem pokonać rzekę Skrwę, w najtrudniejszym i najgorętszym okresie. Na pierwszy rzut oka jest ona piękna i leniwa. Jednak kiedy przychodzi zdobyć ją w całości, wówczas człowiek przeciera oczy ze zdumienia. To była prawdziwa walka z dziką przyrodą, pogodą oraz własnym organizmem, zarówno z ciałem, jak i duchem. Nasza wyprawa okazała się jedną z najwspanialszych przygód, jakie w życiu przeżyłem. Nauczyła mnie pokory, ale i dała powody do dumy. Piątka przyjaciół, nie patrząc na przeciwności losu, dążyła do celu. Po 6 dniach ciężkich zmagań, mój GPS pokazał 113 km! Przepłynięcie Skrwy, polecam każdemu, kto chciałby zmierzyć się z samym sobą oraz z własnymi słabościami. Z nami płynął wówczas także nasz kolega z Tradytora,  Arek Kozanecki, który zbierał ostatnie materiały do swojej książki pt. „Z nurtem rzeki Skrwy”, która jesienią tego roku została wydana.

Agnieszka Kwiatkowska:  Kogo zrzesza i czym zajmuje się Stowarzyszenie „Tradytor”, w którym Pan działa?

Michał Umiński: Generalnie jesteśmy stowarzyszeniem turystyczno-historyczno-przyrodniczym. Może to skomplikowane, ale tak szeroki jest nasz zakres działania. W naszych szeregach są miłośnicy heraldyki, nawet jeden z naszych członków, Andrzej Muszalski, odkrył nieznany nikomu dotąd herb – Gugenmus. Na naszym pokładzie jest jeden z najlepszych speców od map, kartografii, geodezji oraz informatyki. Piotrek stworzył na naszej stronie mapę pod nazwą Geotradytor (http://tradytor.pl/geotradytor). Jeden z naszych kolegów, Leszek, jest fachowcem od renowacji i poszukiwań zapomnianych miejsc. Ostatnio jego odkryciem było odnalezienie zapomnianego cmentarza z okresu I Wojny Światowej w Gąbinie. Tomek, doktorant na UMK, jest wybitnym fachowcem od sztuki sakralnej i osadnictwa niemieckiego. Kolega Arek pisze książki turystyczne, nie ma lepszego fachowca od dworów i majątków ziemskich nad Marcina „Skowrona”… i tak można by wymieniać w nieskończoność. Wspólnie, jako Tradytor, nagraliśmy kilka filmów dokumentalnych oraz napisaliśmy dziesiątki, jak nie setki artykułów. Może zabrzmi to nieskromnie, ale nasza stowarzyszeniowa strona stała się dosyć opiniotwórcza. Ma to również złe strony, spotkaliśmy się już z kradzieżami naszych materiałów, jak i plądrowaniem miejsc, o których rozmawiamy na naszym forum. Dlatego dziś staramy się pisać dość oględnie o naszych znaleziskach i odkryciach, tak, aby nie prowokować złodziei lub hien cmentarnych. Tradytor to również organizacja międzynarodowa. Jednym z naszych członków jest Niemiec, Gunther Fuchs, który wspiera nasze działania. Wielokrotnie pomagał nam w remontach mogił pomordowanych przez hitlerowców Polaków. Jego obecność wśród nas jest bardzo symboliczna.

Agnieszka Kwiatkowska: Jakie sukcesy na polu eksploracji odniosło Stowarzyszenie?

Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Michał Umiński: Można by rzec, że są dwa, materialny i niematerialny. Według mnie, ten materialny to nasz projekt inwentaryzacji płockiej  linii  fortyfikacji z okresu II Wojny Światowej. Projekt ten realizujemy od blisko czterech lat, mając zinwentaryzowanych równo 100 bunkrów. Chcemy wydać płocki przewodnik o naszej linii obrony. Jednak nadal spływają informacje o kolejnych obiektach, zanim zweryfikujemy wszystkie, to jeszcze potrwa. Natomiast moim największym osobistym sukcesem jest historia poszukiwań mogiły żołnierza zamordowanego przez Niemców we wrześniu w 1939 roku. W 1999 roku, całkiem przypadkiem, usłyszałem tę historię. Oprócz lakonicznych informacji, nie posiadałem nic. Moje poszukiwania rozpocząłem od rozmów z pobliskimi mieszkańcami. Przeprowadziłem ich kilkadziesiąt. Jedne potwierdzały moje teorie, inne zaś prowadziły w ślepy zaułek. Kiedy zebrałem już wystarczająco informacji, rozpocząłem kilkuletnie przeczesywanie lasu. Czasem były to krótkie, godzinne wypady w teren, innym razem organizowałem kilkunastoosobową ekspedycję. Niestety, wszelkie poszukiwania nie przynosiły skutków. Przełomem stała się rozmowa z zaprzyjaźnionymi leśnikami, którzy twierdzili, że pamiętają bezimienną mogiłę i mogą podać mi jej lokalizację. Po blisko 15 latach odnaleźliśmy naszego żołnierza.

Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Sprawdziliśmy miejsce wkoło mogiły i znaleźliśmy kilka rzeczy wskazujących na egzekucję. Z pomocą okolicznych mieszkańców uprzątnęliśmy grób, postawiliśmy pamiątkowy krzyż z przytwierdzonym hełmem. 11 listopada 2011 roku zorganizowaliśmy uroczystości poświęcenia mogiły z udziałem proboszcza, księdza kanonika Henryka Lipki oraz warty honorowej, składającej się ze strażaków z OSP Brwilno oraz grupy paramilitarnej SFORA. To była piękna uroczystość, w której uczestniczyła ponad setka mieszkańców. Nadmienię, że kilka lat wcześniej, w pobliżu tego miejsca, całkiem przypadkiem, natrafiłem na grób polskiego żołnierza z 1920 roku. Oczywiście ta mogiła również została odnowiona i poświęcona. Po uroczystości, bardzo piękną i ciekawą mowę wygłosiła nad żołnierskim grobem  pani dr. Elżbieta Zając z płockiej „Małachowianki”.

Jeśli natomiast chodzi o ten niematerialny walor, to uważam, że naszym największym sukcesem są przyjaźnie, które zawarliśmy dzięki naszej pasji. Od kilku lat wspieramy płockich harcerzy. W tym roku, podczas harcerskiego biwaku przeprowadziliśmy harcerzom specjalistyczne szkolenie z zakresu sztuki przerwania. Łączą nas bardzo dobre relacje z leśnikami, a nawet ze strażakami z Brwilna.

Agnieszka Kwiatkowska: Jak wyglądają przygotowania do wyprawy?

Michał Umiński: Przede wszystkim wywiad środowiskowy. Często zbieramy materiały przez  kilka lat, aby w końcu potwierdzić jakąś tezę w kilka dni lub tygodni. Potem szukanie w książkach, wertowanie starych map i tak tworzy się nasz plan pracy.

Agnieszka Kwiatkowska: Czy, pomimo opracowanego planu działań, zdarzyła się kiedyś jakaś niebezpieczna sytuacja podczas wyprawy?



Michał Umiński: Parę lat temu, podczas jednej wyprawy wpadłem w sidła. Trzask, huk i mnóstwo krwi, wiszące żyły. Dzięki ofiarności kolegów oraz zachowaniu przez nas zimnej krwi, dziś rozmawiamy. Kiedy  zobaczyłem jak wygląda moja noga, wiedziałem, że nie jest dobrze. Skończyły się bandaże i opatrunki, a krew nadal się lała. Poszły w ruch podkoszulki. Kilka minut potem jechaliśmy pełnym gazem do szpitala. Później pamiętałem tylko wielkie światła nade mną. Dzięki moim kolegom, a zwłaszcza Tomkowi Wietesce, dziś jestem żywy, zdrowy i cały, no może brakuje mi kawałka łydki [śmiech].

Agnieszka Kwiatkowska: To brzmi strasznie, a jednak nie zniechęcił się Pan… A może jest jakaś historia, która zapamiętał Pan szczególnie, w bardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu?

Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Michał Umiński:  Kilka lat temu odwiedziłem pewną 100-letnią staruszkę. Pani była w świetnej formie i  chętnie zgodziła się na rozmowę. Opowiadała mi o czasach okupacji i jej przeżyciach jako łączniczki AK. Wspominała wydarzenia z 1940 roku, kiedy idąc z konspiracyjnymi gazetkami do Brwilna wpadła w „kocioł” (nalot gestapo – przyp. red.). W ostatniej chwili zdążyła ukryć się w pobliskich krzakach, z których obserwowała aresztowania najbliższych. Wspominała, iż leżała dosłownie kilka metrów od stojącego Niemca, widząc dokładnie jego czarne oficerki. W momencie, kiedy opowiadała o tym, jak hitlerowcy szczuli psami wybiegających z domu ludzi, skryła swoją twarz w dłonie i zaczęła przeraźliwie szlochać. Nie wiedziałem co się stało, zacząłem uspakajać moją  rozmówczynię. Kiedy staruszka się wyciszyła, rzekła, że za każdym razem, jak myśli o tym wydarzeniu, to wszystko w niej odżywa. Słyszy krzyki, ujadanie hitlerowskich psów, krzyki „schnell” i „raus”. Czuje, jakby cofała się w czasie. To była rozmowa, której nie da się zapomnieć.

Agnieszka Kwiatkowska:  Z tego, co Pan mówi, w tropieniu historycznych zagadek bardzo ważna jest umiejętność rozmowy z ludźmi, słuchania. Jakimi jeszcze cechami powinien odznaczać się dobry eksplorator?

Michał Umiński: Przede wszystkim to  rozsądek i wyobraźnia. Nie da się pewnych rzeczy robić na siłę. Czasami trzeba uszanować ludzki opór i niechęć do wracania do trudnych spraw. Najgorsi są nie odkrywcy, tylko „grzebacze”, nierespektujący zasad i miejsc, które niezależnie od wiary i poglądów po prostu należy uszanować. Dla nich liczy się tylko zysk. Dla nas to, aby uratować coś od zapomnienia.

Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Agnieszka Kwiatkowska: Czy środowisko eksploratorów jest w Płocku liczne? Z kim współpracuje Pan i Stowarzyszenie?

Michał Umiński: Wiem, że w Płocku i okolicach jest kilku „samotnych wilków”, lecz takiej jak nasza, organizacji nie ma. Wiem, że aktywna jest organizacja związana z Wyszogrodem, ale jak dotychczas jeszcze z nimi nie współpracowaliśmy. Co do przyjaźni, to bardzo blisko współpracujemy z Nadleśnictwem Płock, kilka razy pomagali nam również leśnicy z Łącka. Nieoceniona jest pomoc Muzeum Mazowieckiego, a zwłaszcza ekipy pana dyrektora Tomasza Kordali. Od kilku lat działamy również z płockimi harcerzami oraz strażakami z OSP Brwilno. Wiele razy otrzymywaliśmy wsparcie również od gminy Stara Biała. Co jakiś czas pomaga nam także grupa paramilitarna SFORA Płock. Również co jakiś czas, ciekawe tematy podsuwają nam koledzy z Grupy Rekonstrukcji Historycznej  Weichsel.

Agnieszka Kwiatkowska: Jakie miejsca w Płocku bądź okolicach są warte uwagi i obejrzenia?

Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor
Fot: Archiwum Stowarzyszenia Tradytor

Michał Umiński: W każdym miejscu jest coś ciekawego i tajemniczego, tylko trzeba to odnaleźć. Często dochodzenia w jakieś sprawie prowadzimy po kilka lat. Tak było np. przy odnalezieniu w józefowskim  lesie starej karawaki, która po latach okazała się miejscem pochówku pobliskiej ludności. Wkoło Płocka mamy piękne tereny, zarówno przyrodnicze, jak i historyczne. Co do samego Płocka, w kontekście złotego pociągu, mam nadzieję, że ruszą poszukiwania płockich podziemi, które mogłyby być bardzo dużą atrakcją dla naszego miasta. Według mnie, atrakcją nieustępującą sprawie Wałbrzycha.

Agnieszka Kwiatkowska: Czekamy zatem na odkrycie na miarę „złotego pociągu”! No właśnie, jakie jest największe marzenie eksploratora „zapomnianych miejsc”?

Michał Umiński: Na pewno odkrycie wielkiego skarbu np. Templariuszy [śmiech]. A moje osobiste marzenie związane jest z Muzeum w Murzynowie. Mam nadzieję, że w końcu wójt Brudzenia Dużego dotrzyma danego nam słowa, dotyczącego wyremontowania i ponownego otwarcia Muzeum, które niestety od kilku lat chyli się ku upadkowi. Mimo początkowej i przedwczesnej, jak się okazuje, naszej radości po wymianie dachu na starej muzealnej chacie, prace z niewiadomych przyczyn stanęły. Muzeum zamiast otwierać drzwi przed turystami, nadal niszczeje, a eksponaty zamknięte są na cztery spusty, czekając na drugie życie. Moim największym marzeniem jest uratowanie od zapomnienia wieloletniej pracy dwóch wielkich ludzi, twórców Muzeum w Murzynowie – prof. Jacka Olendzkiego oraz Tomasza Cabana.

Agnieszka Kwiatkowska: Uchylmy jeszcze rąbka tajemnicy… Jaki jest cel najbliższej wyprawy?

Michał Umiński: Jest ich wiele. Na pewno dalej będziemy remontować miejsca pamięci narodowej, których jest tak wiele w podpłockich lasach. Sprawdzimy kilka zapomnianych miejsc, o których informowali nas mieszkańcy. Będziemy się starać potwierdzić historię zestrzelonego niemieckiego samolotu nad lasami w Łącku. Jak zdążymy w tym roku, to na pewno wrócimy na Kępę Ośnicką. Musimy sprawdzić tam parę informacji oraz dokończyć badania terenowe, które już rozpoczęliśmy.

Agnieszka Kwiatkowska: PetroNews życzy więc spełnienia wszelkich zamiarów i wspaniałych odkryć!

Michał Umiński: Dziękuję :)



REKLAMA
Kolejny Artykuł

Komentarze 3

  1. Explorator says:

    Do podziemi nigdy nie wejdą jedyne znane mi wejście pilnują… księża. Byłem widziałem ale zdjęć robić nie mogłem. Tumska od spodu super wygląda. Jaskinia na wzgórzu prowadzi do .. Mariawitów wejście jest w studni na terenie. Tunele na Kazimierza Wielkiego bajka choć zawalony jest tunel od SOPu od Fary

  2. Sylwia says:

    Witam. Ktoś wie jaką wartość może mieć kulka z broni palnej xhyba z czasów II Wojny Światowej ?

    • wujek says:

      Sylwia …. do 8 lat pozbawienia wolności za posiadanie amunicji bez wymaganego zezwolenia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

Reklama

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU
  • %d bloggers like this: