Do Wisły przychodził jako napastnik, jednak szybko odkryto, że bardziej pożyteczny jest na pozycji ofensywnego pomocnika. Ma wielu fanów, jednak znalazłoby się też sporo takich, którym jego gra nie przypadała do gustu – przynajmniej do tej pory. Bez wątpienia jednak jest jedną z kluczowych postaci w talii trenera Marcina Kaczmarka, bez którego ciężko wyobrazić sobie obecnie blok ofensywny Nafciarzy. Cichy bohater nie szukający rozgłosu, solidnie wykonujący swoją pracę. Przed Państwem Dimitar Iliev.
Dimitar Krasimirov Iliev urodził się 27 września 1988 roku w drugim co do wielkości mieście Bułgarii – Plovdivie. Bardziej zorientowani kibice kojarzą zapewne takie piłkarskie marki jak Botev czy Lokomotiv. Obie pochodzą z Plovdivu. Piłka nożna w rodzinnym mieście Ilieva jest traktowana jak religia, podobnie z resztą, jak na całych Bałkanach. Nic więc dziwnego, że młody Mitko już w wieku 8 lat rozpoczął treningi z piłką. Spośród dwóch wspomnianych klubów, wybrał Lokomotiv – zadecydowała bliskość miejsca zamieszkania. Szybko odkryto jego nieprzeciętne umiejętności, co przyczyniło się do powołania do młodzieżowych reprezentacjach Bułgarii.
Szczególne wrażenie zrobił podczas kwalifikacji do Mistrzostw Europy U-17, gdzie jako szesnastolatek aż pięciokrotnie wpisał się na listę strzelców. Wtedy też został zauważony przez obserwatorów londyńskiej Chelsea. Chwilę potem otrzymał od nich oficjalne zaproszenie na testy. Po dwutygodniowych treningach z angielską drużyną, Chelsea nie doszła jednak do porozumienia z klubem z Plovdivu. Wszystko rozbiło się o kwestie finansowe oraz fakt, że pojawiły się problemy z otrzymaniem pozwolenia na pracę nastolatka w Anglii. Iliev wrócił więc do Bułgarii, by w wieku 20 lat zostać kapitanem Lokomotivu. Błyskawiczny rozkwit formy młodego Dimitara zaowocował głośnym transferem do jednego z dwóch ówczesnych potentatów bułgarskiej piłki – CSKA Sofia. Tam jednak jego kariera nieco zwolniła. Na właściwe tory wrócił w 2013 roku, gdy przeniósł się do Lokomotivu Sofia. Po dwóch udanych sezonach, będąc absolutnie kluczową postacią zespołu, niespodziewanie wzbudził zainteresowanie… pierwszoligowej Wisły Płock. Bułgar bez wahania postanowił przenieść się do Polski.
Zawodnik bardzo szybko wzbudził zaufanie sztabu szkoleniowego. Grając na pozycji ofensywnego pomocnika rozkręcał się coraz szybciej i zaczął pokazywać to, z czego słynie do tej pory. Świetny drybling i technika, znakomity przegląd pola, a do tego wielka siła i równowaga. Niektórzy kibice mieli jednak wątpliwości, czy aby Iliev daje z siebie absolutne maksimum. Zarzucano mu również, że rzadko angażuje się w grę defensywną. Można było odnieść wrażenie, że Bułgar wyznaje zasadę iż lepiej mądrze stać, niż głupio biegać… Na tę chwilę jego bilans to 2 gole, 5 asyst i 7 asyst drugiego stopnia. Jeśli liczniki dalej będą rosły, to na takiego „lenia” nikt przy Ł34 nie będzie raczej narzekał.
Ze stylu bycia, charakteru i gry bardzo przypomina swojego sławniejszego imiennika i rodaka – Berbatova. Mitko nie ukrywa zresztą, że od zawsze bardzo cenił tego zawodnika. Były napastnik Manchesteru United również potrafił podzielić trybuny na tylu zwolenników, co oponentów. Bułgarzy wszystko robią na dużym luzie, bez zbędnego stresu, na ostatnią chwilę – taką mają naturę. Inna sprawa, że Iliev generalnie wydaje się dość intrygującą postacią. Jest typem introwertyka – woli przebywać sam, nawet podczas treningów samotnie żongluje futbolówką. Nie oznacza to oczywiście, że Dimitar nie jest lubiany – każdy zawodnik w szatni darzy go sympatią, szanując również jego nieprzeciętne umiejętności. Gdy Bułgar w zimowych sparingach nie błyszczał, niektórzy żartowali że nie ma co się tym przejmować, bo tylko chwilowo obraził się na pogodę i czeka, aż z powrotem wyjdzie słońce. Ciekawostką są również jego zajęcia w wolnym czasie. Podczas gdy większość piłkarzy wychodzi w wolnym czasie do galerii, czy gra na konsolach, Mitko woli czytać książki i oglądać filmy. Zabawny jest fakt, że choć w szatni Wisły króluje disco-polo, Bułgar w jednym z wywiadów nie ukrywał, że poszedłby na każdy płocki festiwal – z wyjątkiem, a jakże!, Disco Lotnisko. Iliev pozostaje wierny rockowi. Cechuje go też wielka skromność – bardzo ciepło wypowiada się o swoich kolegach z szatni, ceni ich umiejętności. Intrygujący jest również fakt, że porusza się 20-letnim autem marki Renault, przy okazji ze szwankującym zamkiem w drzwiach i nie zamykającym się bagażnikiem. Z uśmiechem wspomina sytuacje, kiedy przypadkowo udało mu się kilkukrotnie zatrzasnąć kluczyki w samochodzie, a do środka musiał dostać się… przez bagażnik.
Ofensywny pomocnik ma na swoim ciele kilka tatuaży. Dwie jaskółki na przedramionach oznaczają wolność, zaś krzyż – wiarę w Boga. Mocno kultywuje też rodzime tradycje. Na lewym nadgarstku zawsze nosi marteniczkę – opaskę z białej i czerwonej wełny. Kolory te symbolizują w Bułgarii czystość i życie. Według wierzeń ludowych, martenicę Bułgarzy noszą do czasu, gdy zobaczą pierwszego bociana, bądź jaskółkę. Wtedy wieszają opaski na gałęziach drzew i krzewów. Oznacza to początek wiosny.
Po każdej zdobytej bramce Iliev pokazuje palcami charakterystyczną literę „L” na czole – nie jest to jednak nawiązanie do jednej z warszawskich drużyn piłkarskich! Palce ułożone w ten sposób to ukryta wiadomość dla rywali z boiska – „Loosers”, co z angielskiego oznacza „przegrani”. Miejmy nadzieję, że Mitko jeszcze nie raz będzie miał okazję zaprezentować przeciwnikom swoją cieszynkę. Trzeba przyznać, że wspomniany początek wiosny rozpoczął koncertowo.
Arkadiusz Stelmach/Wisła Płock