W czasie kampanii wyborczej politycy PiS dużo mówili o oświacie, którą chcą reformować. Zaczęło się od ponownej reformy sześciolatków – rząd pozwolił decydować rodzicom, czy ich pociecha w wieku 6 lat pójdzie do szkoły czy do zerówki. Kolejną propozycją było wygaszanie gimnazjów i powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej, czteroletnich liceów i pięcioletnich techników. Takiemu pomysłowi zdecydowanie sprzeciwiają się nauczyciele i opozycja.
Z inicjatywy posłanki Elżbiety Gapińskiej oraz Związku Nauczycielstwa Polskiego, w auli płockiego ratusza odbyła się w czwartek konferencja. Organizatorzy starali się udowodnić, że likwidacja gimnazjów będzie ogromnym błędem i spowoduje szereg strat, i to nie tylko materialnych. Reforma, oprócz obecnych uczniów, dotknie też rodziców dzieci. W tym roku do płockich przedszkoli przyjmowane były nawet 2,5-letnie dzieci. W związku z cofnięciem reformy, dotyczącej sześciolatków, pojawił się problem.
– Jeśli sześciolatki zostaną w przedszkolach, może zabraknąć miejsc dla dzieci trzyletnich. Rozpoczęliśmy już prace ukierunkowane na rozwiązanie tego problemu. Chcemy, aby jak najwięcej trzylatków trafiło do przedszkola – zapewniał zastępca prezydenta ds. polityki społecznej, Roman Siemiątkowski.
90% nauczycieli gimnazjów obawia się utraty pracy
Tak wynika z ankiety, jaką wśród pedagogów gimnazjalnych przeprowadził Związek Nauczycielstwa Polskiego. Mówił o tym Stanisław Nisztor, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Płocku, który jako pierwszy zabrał głos na mównicy. Prezes sięgnął trochę do historii, bowiem przeniósł zgromadzonych do 1999 roku, kiedy to wchodziła reforma ustanawiająca gimnazja.
– Obowiązki spadły na samorządy, w naszym mieście wybudowano 2 nowe gimnazja [nr 8 na Podolszycach i nr 3 na Radziwiu – przyp. autora]. Rząd PiS chce zafundować nową reformę edukacji, twierdząc, że gimnazja się nie sprawdziły. Dotąd Ministerstwo Edukacji Narodowej nie przedstawiło żadnych wyników badań, przemawiających za likwidacją gimnazjów. Uważam, że niepotrzebna nam jest kolejna rewolucja w oświacie – mówił Stanisław Nisztor. Zwracał też uwagę, że w gimnazja zainwestowano duże środki, a nauczyciele są świetnie wykwalifikowani.
– Dzięki nim, gimnazjaliści uzyskują coraz lepsze wyniki i z powodzeniem mogą rywalizować z kolegami z innych krajów – chwalił. W przypadku wprowadzenia reformy przewidywał, że miasto będzie musiało zamknąć dwa, a może nawet trzy placówki. – W niektórych szkołach może powstać problem z dwuzmianowością, z którym już teraz zmagają się dyrektorzy niektórych placówek. Co się stanie z majątkiem szkół? Jak zostaną zagospodarowane budynki szkolne? Z pewnością nie unikniemy zwolnień pracowników administracji i obsługi, pracy nie zachowają też wszyscy nauczyciele – prognozował.
Mówił też o akcji zbierania podpisów pod akcją „Razem dla gimnazjów”, prowadzoną przez ZNP. W obronie gimnazjów w Płocku zebrano 3 tysiące podpisów, a w całym kraju ćwierć miliona.
Gimnazja w liczbach
W Płocku funkcjonuje dziesięć placówek gimnazjalnych. Cztery z nich funkcjonują samodzielnie, pozostałe sześć jako zespoły szkół, w większości przy liceach ogólnokształcących. Wyjątkiem jest tutaj Szkoła Mistrzostwa Sportowego, funkcjonująca w Zespole Szkół Technicznych nr 70, która jest skupiona w jeszcze większym zgromadzeniu placówek. Dwa gimnazja są dwujęzyczne (nr 13 i 14), a aż sześć posiada oddziały sportowe (nr 1,4,5,8,10,12). Trzy placówki posiadają oddziały integracyjne (nr 4,5,8).
– Miasto Płock prowadzi również dwa gimnazja dla dzieci, posiadających orzeczenie do kształcenia specjalnego. Wszystkie gimnazja, z wyjątkiem SMS, prowadzą dziennik elektroniczny – prezentowała Aleksandra Jadczak z Urzędu Miasta. Jeden ze slajdów przedstawionych przez szefową oddziału edukacji urzędu miasta może być wyjątkowo stresujący dla nauczycieli gimnazjów – trend demograficzny odwróci się dopiero za kilka lat, i to bez wprowadzania reformy.
Największy problem wsi i małych miast?

Taki wniosek wysunęła Ewa Kowalak, prezes powiatowego Związku Nauczycielstwa Polskiego. Zwracała uwagę, że edukacja jest niezwykle ważna, bo towarzyszy nam całe życie. – Najpierw kształcimy się my, potem nasze dzieci, wnuki i prawnuki – zaczęła.
– Z niecierpliwością i obawą wdrażaliśmy reformę gimnazjów. Pamiętam, że minister powiedziała wtedy, że zasialiśmy ziarno. Wtedy trafiło na ugór – nie mieliśmy zaplecza, odpowiednio wykształconych nauczycieli. Budowano gimnazja i starano się je doposażyć, samorządy dwoiły się i troiły, aby uporać się z tym zadaniem. Udało nam się nauczyć pracy z młodzieżą, bo szliśmy z postępem, ku nowemu. Zapowiadana reforma to kolejny problem dla samorządów, trwonienie publicznych środków. Subwencja roczna będzie mniejsza, a koszty utrzymania te same lub wyższe. Na wsiach samorządy nie prowadzą liceów – zwracała uwagę.
Samorządy wiejskie już zostały dotknięte przez reformę sześciolatków – subwencja na sześciolatka w przedszkolu jest blisko 4 razy mniejsza niż w szkole.
Chodzi o pieniądze, ale nie tylko
Uczestnicy konferencji zwracali uwagę, że problem dotyczy nie tylko finansów, ale też trudnego wieku uczniów. Mówiła o tym Joanna Nawrocka-Szmulewicz z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Płocku. Zwracała uwagę, że czas nauki w gimnazjum to okres, w którym młody człowiek zaczyna budować swoją tożsamość i hierarchię wartości, a rodzice nie potrafią zrozumieć buntu młodego człowieka.
– To też zmiany fizyczne – ciało zmienia proporcje, dojrzewamy. Hormony buzują, rodzą się pierwsze uczucia. Te przeżycia są tak mocno emocjonalne, że często zostają z nami przez całe życie. W tym okresie jest też, niestety, najwięcej samobójstw. Młodzi ludzie, często wręcz desperacko, poszukują uznania w grupie. To kształtuje ich samoocenę – mówiła.
Tylko jaki ma to związek z gimnazjum? – Gimnazja są szkołą, która bardzo modeluje poczucie wartości. Nie wracajmy do starych modeli ośmioletniej podstawówki. Łatwiej wprowadzać innowacje do istniejącego modelu, niż zaczynać od nowa. Mówi się tylko o złych rzeczach, a nie wspomina o tym, co udało się wypracować – tłumaczyła Nawrocka-Szmulewicz.
Argumenty przeciwko likwidacji gimnazjów przytaczała również dyrektor gimnazjum nr 5. – Moi przedmówcy powiedzieli już chyba wszystko, mogę to tylko podsumować. Jako dyrektor jednej z placówek, również dostrzegam negatywne skutki pomysłu zamknięcia gimnazjów – mówiła dyrektor Eliza Ogorzała.

Dyrektor mówiła o tym, co udało się osiągnąć, a więc wykwalifikowanej kadrze, zmierzeniu się z trudnym wiekiem dorastania, nowoczesnym ocenianiu czy wypracowanym modelu współpracy z rodzicami. – Bez nich nie mielibyśmy szansy osiągnąć żadnych sukcesów – chwaliła.
– Pamiętajmy, że debatujemy o losie uczniów. Ważna jest też kwestia utraty pracy przez nauczycieli – trudno przewidzieć, ilu z nich będzie mogło kontynuować nauczanie w nowych placówkach. To chociażby coś takiego jak meble. Inne kupujemy przecież do szkoły podstawowej, inne do gimnazjum. Problemy wychowawcze nie znikną, przeniosą się po prostu do innej szkoły – przestrzegała na koniec.
Podobne przemyślenia na zakończenie konferencji zaprezentowała posłanka Elżbieta Gapińska.
– Poza bazą lokalową, mamy świetnie przygotowanych nauczycieli. Nie sądzę, żeby likwidacja gimnazjów poprawiła sytuację z problemami wychowawczymi. Te zachowania i tak będą miały miejsce. Te szkoły już w tej chwili wpisały się w system edukacji, ich likwidacja wiąże się z problemami. Wydaje mi się, że szkoła ma dość rewolucji. Chcemy zmian ewolucyjnych, doskonalenia obecnego modelu – mówiła posłanka.
Zapowiedziała, że wnioski z konferencji zostaną sporządzone i przesłane do Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz do uczestników konferencji.
A Waszym zdaniem likwidacja gimnazjów to dobry pomysł? Czekamy na Wasze opinie!
Jeśli coś jest dobre powinno obronić się samo, bez różnych spędów, akcji i innych szopek.