Zamknij

Ile wódki wystarczy, by zrobić z nas śmiecia? - list czytelniczki

12:07, 13.05.2014 Aktualizacja: 15:40, 14.03.2015 ok. 4 min. czytania
1
"Czy alkohol czyni człowieka śmieciem? Czy pół litra wódy (przypuśćmy, że tyle potrzeba by się upić) czyni nas społecznym odpadkiem, który może sobie leżeć na ulicy? Czy człowiek pijany nie potrzebuje pomocy?" - takie pytania zadaje czytelniczka, która próbowała pomóc pijanemu człowiekowi, leżącemu na ulicy. Kiedy tracimy nasze człowieczeństwo?

Otrzymaliśmy e-mail od Patrycji, wstrząśniętej sytuacją, która przydarzyła jej się w Płocku. Czy zgadzacie się z jej wnioskami?

- Chciałabym przedstawić pewną sytuację z ulic naszego miasta, która bardzo mną wstrząsnęła - pisze czytelniczka. - Hmm, to na pewno nie pierwsza taka. Idę pobiegać, patrzę, a na ulicy pod jedną z bram leży człowiek. Wokół jeszcze kilku siedzących na schodkach w słoneczny dzień. Nauczono mnie, że trzeba podejść i udzielić pomocy. Przechodzę przez pasy, człowieka mija mnóstwo przechodniów, każdy zerka i idzie dalej, nikt się szczególnie nie przejmuje, jakby normalne było, że człowiek leży na ulicy. Podchodzę, krzyczę, pytam, brak kontaktu, człowiek leży, widać że oddycha. Głowa położona na ziemi, nie wiem więc czy przypadkiem nie przewrócił się i nie uderzył nią o beton, co może skutkować jakimś wstrząśnieniem. Nie wiem również, czy było to zasłabnięcie, zawał, czy może po prostu pijacka drzemka.

Karetka MOŻE przyjedzie. Może, ponieważ do pijanego człowieka, leżącego prawie nieprzytomnie na ulicy, wysyła się straż miejską. W międzyczasie oczywiście kilka krzyków typu "zostaw tego pijaczka niech śpi".

Jednak wydaje mi się, że nie to jest tutaj ważne, widzę człowieka, po prostu człowieka, który leży na ziemi, ludzie prawie po nim depczą, nie reaguje na nic, więc co? Trzeba wezwać pomoc, pogotowie, tak nas uczono w szkole. I tutaj jest haczyk! Nie da się ukryć, że człowiek jest pijany! Podchodzi do mnie jeden facet, również pod wpływem alkoholu, ale wyraża chęć pomocy, dzwoni po karetkę, nie ma innego wyjścia. Stoimy, czekamy, ludzie przechodzą, zerkają, idą dalej. Pani niechętnie chce wysłać karetkę, kilkakrotnie pyta się o adres, coś sprawdza coś notuje, rozmowa wydaje mi się trwać bardzo długo (...). Karetka MOŻE przyjedzie. Może, ponieważ do pijanego człowieka, leżącego prawie nieprzytomnie na ulicy, wysyła się straż miejską. W międzyczasie oczywiście kilka krzyków typu "zostaw tego pijaczka niech śpi".

Zatrzymuje się jakiś elegancki pan, również dzwoni, rozmawia z jakąś panią jak z koleżanką, żeby wysłała karetkę jeśli może. Niestety, nie może, bo jak mi tłumaczy, w naszym rejonie są tylko cztery i wszystkie już są wysłane. Ponad 100 tysięcy mieszkańców... 4 karetki... nawet nie skomentuję. Przyjeżdża straż miejska. - Witam, witam, jak tam zdrówko - widać rutynowa sprawa. Elegancki pan odchodzi, jak sam mówił w żartach - na lody, dalej kontynuując piękny dzień. Stoję, nikt nie pyta co się stało, po prostu podchodzą, kilka "pacek" w twarz, troszkę poszarpiemy, trochę kopniemy, no niech pan wstaje, idziemy, idziemy do samochodu. Nadal stoję, nikt się mnie o nic nie pyta, co się stało, o co chodzi. Strażnik odwołuje karetkę, tu nie będzie potrzebna.

Do czego zmierzam, bo to stało się długą opowieścią. Mianowicie przeraża mnie empatia ludzka. Proszę pomyśleć, jakby to się potoczyło, gdyby tam leżał jakiś dobrze ubrany człowiek. Czy spotkałby się z taką samą obojętnością? Czy alkohol czyni człowieka śmieciem? Czy pół litra wódy (przypuśćmy, że tyle potrzeba by się upić) czyni nas społecznym odpadkiem, który może sobie leżeć na ulicy? Czy człowiek pijany nie potrzebuje pomocy?

Żyjemy w XXI wieku, a ludzie traktują się z taką empatią! Zero współczucia, zero chęci pomocy. To nie moja sprawa. Tak, teraz nie, ale kiedyś to twój ojciec/matka może tam leżeć! I kiedyś to ty możesz zadawać pytanie, czemu mimo tylu przechodzących ludzi nikt nie udzielił pomocy. Wydaje mi się, że w naszych czasach mamy świadomość, że alkoholizm to choroba. Dlaczego więc chorego na cukrzycę odwozimy do szpitala, stosujemy leki i namawiamy do podjęcia leczenia, by cieszył się życiem, a alkoholika odsyłamy na policję lub do domu? - kończy opowieść czytelniczka.

Co sądzicie na ten temat? Czy w takiej sytuacji powinniśmy pomagać, wykazywać więcej empatii? A może wychodzić z założenia, że skoro chce pić to jego sprawa? Że sam sobie na to zasłużył?

Czekamy na Wasze komentarze.

(Agnieszka Stachurska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze [1]

komentarz(1)

rufiorufio

0 0

Strażnik, nie strażak.

22:35, 13.05.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%