Tradycja obecnej fabryki CNH Industrial Polska Sp. z o.o. w Płocku sięga aż roku 1870, gdy Mojżesz Szyja Sarna założył zakład produkujący sprzęt rolniczy, który mieścił się między ulicami Bielską, Sienkiewicza a Królewiecką. Tuż po wojnie utworzono Płockie Zakłady Maszynowe, które następnie w 1948 roku przyjęły znaną wszystkim nazwę Fabryka Maszyn Żniwnych w Płocku.
Od dekad zakład produkujący maszyny rolnicze stanowi jedno z kluczowych przedsiębiorstw w mieście. Wielu mieszkańców Płocka i okolic przewinęło się przez biura i hale fabryki, a dla dużej części z nich praca w FMŻ stanowiła kluczowy etap w ich karierze zawodowej. W sobotę, 12 października odbyło się spotkanie pracowników oraz miłośników dawnej Fabryki Maszyn Żniwnych w Płocku. Inicjatorem imprezy był prowadzący kanał na YouTube Pan Motowidło – Arkadiusz Hubczyk.
– Prowadzę kanał, który poświęcony jest Fabryce Maszyn Żniwnych. Dużo jest w internecie materiałów o Bizonach, natomiast nikt nie pokusił się o to, żeby dotrzeć do ludzi, którzy produkowali te maszyny. Samo oglądanie kombajnów pracujących na polu jest fajne i takie materiały też robię, ale ciekawiło mnie, skąd to się wzięło, kto to zbudował i jak to powstało. Chciałem dotrzeć do ludzi z Płocka, porozmawiać z nimi i móc przedstawić te realia PRL-u młodszym pokoleniom. To spotkanie też było ważne, by tych ludzi zintegrować i pokazać im, że to, co kiedyś zbudowali, nadal jest ważne i wzbudza pozytywne emocje – opowiada Arkadiusz Hubczyk.
Dzięki uprzejmości Członków Zarządu fabryki CNH Industrial Polska Sp. z o.o. w Płocku, pracownicy mogli nie tylko się spotkać, ale na żywo zobaczyć zmieniający się zakład produkcyjny. Wiele nostalgii wzbudziła też ekspozycja maszyn, które niegdyś były produkowane w FMŻ - kombajnów zbożowych serii Vistula i Bizon.
[FOTORELACJANOWA]2346[/FOTORELACJANOWA]
Janusz Majchrzak, z wykształcenia inżynier maszyn, rozpoczął swoją pracę w FMŻ w 1980 roku w dziale głównego technologa, a w kolejnych latach pracy przeszedł wszystkie szczeble zawodowe.
– W swojej karierze zawodowej byłem i zastępcą głównego technologa, głównym technologiem w Fabryce Maszyn Żniwnych, później zastępcą dyrektora do spraw technicznych i z tej funkcji powierzono mi zarządzanie procesem utworzenia nowego podmiotu w ramach przekształcenia zakładu, czyli utworzenie spółki "Bizon". Przez dziesięć lat już pracowałem w "Bizonie" jako prezes zarządu. To były bardzo trudne początki, bo zapaść w gospodarce najdotkliwiej odbiła się na rolnictwie. Z całego sektora państwowego nie zostało nic, w ciągu praktycznie jednego dnia ten dotychczasowy klient przestał funkcjonować. Fabryka musiała przystosować się do nowych warunków. Przez te dziesięć lat rozwijaliśmy "Bizona" w taki sposób, aby nie tylko utrzymał się na rynku, ale też miał szanse dalszego rozwoju. Szukaliśmy inwestora, który jest silny nie tylko na jednym rynku, ale na całym świecie, bo potencjał naszego zakładu był olbrzymi i chcieliśmy go wykorzystać. Nie przychodziliśmy do New Holland jako podmiot na kolanach, który wymaga ratunku, mieliśmy silny pion techniczny. Udało się w 1998 roku przeprowadzić przejęcie "Bizona" przez "New Holland" i tam byłem jeszcze prezesem przez 4 lata – opowiada Janusz Majchrzak.
Dawny prezes fabryki zwrócił uwagę, że przetrwanie płockiego zakładu było możliwe dzięki jego wysokiemu zaawansowaniu technicznemu.
– Fabryka produkowała nie tylko kombajny, ale też wiele innych maszyn rolniczych. Były też takie czasy, w których trzeba było się podejmować różnych zadań, żeby fabryka mogła egzystować. Produkowaliśmy nawet stojaki do płyt CD, które powstawały na eksport, ponieważ fabryka "Bizon" miała takie technologie, która pozwalały nam podejmować się tych różnych zadań – odnotował Janusz Majchrzak. – Ta fabryka była nie tylko jedną z najnowocześniejszych w Polsce, ale też w Europie w zakresie procesu technologicznego. New Holland, wchodząc tutaj, w zasadzie całe biuro konstrukcyjne i technologiczne oparł na ludziach w Płocku. Tutaj w tej chwili są produkowane elementy, które są nie tylko w Płocku wytworzone, ale jest szereg elementów robionych dla całego New Holland. Płocczanie są odpowiedzialni za te produkty w skali całego koncernu – dodaje.
Janusz Majchrzak wspomina też, jak zakład przysłużył się poprawie komunikacji w Płocku.
– Teren Fabryki Maszyn Żniwnych był olbrzymi. Bizon zorganizował się tylko na części tego obszaru. Taką naturalną granicą była ulica Targowa. Pamiętam negocjacje z Urzędem Miasta Płocka. Ratusz chciał otworzyć tę ulicę dla mieszkańców, bo to była wewnętrzna droga Fabryki Maszyn Żniwnych. Bizon, będąc partnerem miasta, w zasadzie przekazał swoją nieruchomość po to, żeby usprawnić komunikację w Płocku – podkreśla Janusz Majchrzak.
Pracownikiem FMŻ był również Sławomir Zmysłowski, który użyczył lokalu Płockiego Klubu Bohema-Art (ul. Filtrowa 1) do organizacji wydarzenia. Współorganizatorem imprezy był natomiast znany płocki działacz sportowy i społeczny Bogdan Kosz.
Bogdan Czyżewski z Działu Badań rozpoczął swoją wieloletnią przygodę z Fabryką Maszyn Żniwnych zaraz po ukończeniu szkoły przyzakładowej. Brał udział między innymi w projektowaniu Bizona BS-Z110, który był produkowany od 1987 do 1990 roku. Inżynier miał też okazję odwiedzić wiele krajów, prowadząc obsługę wyprodukowanych w Płocku kombajnów.
– Trochę świata zwiedziłem dzięki Fabryce Maszyn Żniwnych, byłem na Węgrzech, w Czechosłowacji, Szwecji, Danii, Iraku czy Jugosławii. W Iraku, w miejscowości Diwanijja był lokalny odpowiednik naszego "PGR" lub "SKR". Był tam nasz jeden kombajn celem sprawdzenia i ja z Panem inżynierem Mieszczyńskim pojechaliśmy na obsługę tej maszyny. Kierownikiem był Arab, ale mówił trochę po rosyjsku, więc jakoś udało się dogadać. Zwiedziliśmy też trochę Bagdad. Dzielił się na dwie części, Stary Bagdad i Nowy Bagdad. Stary to był tak zwany "Suk". Po wejściu tam było odczucie, jak po przeniesieniu się do "Baśni tysiąca i jednej nocy". Dużo złota, rynna pośrodku drogi, wszędzie stragany i sklepiki, barany i potworny upał. Jak było 45 stopni w ciągu dnia, to było lekko. Dostaliśmy wtedy nowego Fiata Kombi 125p, ale bez klimatyzacji. Musieliśmy otworzyć szyby i włączyć ogrzewanie, żeby w ogóle móc jechać. Wróciliśmy po trzech miesiącach do Polski, to na oparciach był z centymetr soli – opowiada Bogdan Czyżewski.
Po zakończeniu pracy w fabryce 1998 roku, nie porzucił działania przy kombajnach i prowadził wraz ze wspólnikami zakład remontujący maszyny rolnicze.
[WIDEO]6519[/WIDEO]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz