Reporterzy programu "Uwaga!" TVN zajęli się sprawą 30-letniego Mateusza, osadzonego w Zakładzie Karnym w Płocku. Rodzina mężczyzny twierdzi, że to właśnie tam zachorował, ale lekceważono to, dopóki w ciężkim stanie nie trafił do szpitala.
Mateusz, 30-letni mężczyzna z umiarkowanym stopniem upośledzenia, w lipcu ubiegłego roku trafił do płockiego więzienia za kradzieże sklepowe. Otrzymał wyroki na łączną karę dwóch lat pozbawienia wolności.
- Przyszedł do zakładu karnego jako zdrowy, 30-letni facet - mówi siostra Mateusza. Jego mama dodaje, że przez wiele tygodni syn nie mógł chodzić i nic z tym nie zrobiono.
Jak wyjaśnia rodzina Mateusza, mężczyzna po kilku miesiącach od osadzenia go w Zakładzie Karnym w Płocku zaczął skarżyć się, że boli go pęcherz i nie czuje, że załatwia się pod siebie. W grudniu jego siostra umówiła się na rozmowę z dyrektorem więzienia, który zapewnił, że zakład karny ma własny oddział szpitalny i że Mateuszowi nie stanie się krzywda.
Jednak stan zdrowia mężczyzny pogarszał się. Zarówno fizyczny, jak i psychiczny - 30-latek miał trzy próby samobójcze. Rodzina poprosiła o pomoc adwokata, ten złożył wniosek o zawieszenie kary, który sąd odrzucił.
Mecenas Kotfasiński, który prowadził tę sprawę, jest oburzony decyzją sądu. Jak podkreśla, Mateusz nie wstawał z łóżka przez kilka tygodni, załatwiał się pod siebie, nosił pampersy.
- Moim zdaniem, problem jest chyba systemowy, opieki medycznej w zakładach karnych. Nie traktuje się ludzi, jak ludzi - mówi adwokat.
Dodaje, że więzienie w Płocku jest ciężkie, więc jego klient nie powinien tam zostać osadzony, lecz w jednostce o lżejszym charakterze. Siostra 30-latka zaznacza natomiast, że nad jej bratem pastwiono się, miał poparzoną nogę.
Reporterzy "Uwagi!" otrzymali pismo z Zakładu Karnego w Płocku, zgodnie z którym Mateusz był pod opieką pielęgniarską, lekarską, psychologiczną, stomatologiczną i wychowawczą, a na zgłaszane dolegliwości otrzymywał stosowne leczenie. Jednak 9 kwietnia mężczyzna w końcu trafił do szpitala w ciężkim stanie. Wówczas odbyło się posiedzenie, podczas którego rozpatrywano przerwę w karze.
- Na podstawie tych samych informacji, które przesłałem na początku marca okazało się, że... Wniosek wpłynął do sądu o godz. 16 i następnego dnia o 9.30 było posiedzenie i sąd zwolnił Mateusza - mówi mecenas Kotfaiński.
Sprawa 30-latka trafiła do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jak mówi Piotr Kładoczny z fundacji, istnieją wątpliwości, czy powstrzymano się od naruszenia zakazu tortur i nieludzkiego traktowania.
- Chodzi o brak leczenia, wtedy, kiedy człowiek potrzebuje takiego leczenia, do tego stopnia, że traci przytomność i musi być odwieziony do lekarza w trybie pilnym i nie wiadomo, co będzie z jego życiem - wyjaśnia Piotr Kładoczny.
Siostra Mateusza podkreśla, że z zakładem karnym nie było w tej sprawie żadnej współpracy, ponieważ każda jej prośba kończyła się ignorowaniem problemu.
Reportaż programu "Uwaga!" z Płocka obejrzycie na stronie
uwaga.tvn.pl.
0 0
Wiezienie to nie wczasy!.... na wlasne zyczenie!
0 0
karma wróci przyjacielu jeśli tak sądzisz i jesteś taki mądry to daj Boże aby spotkało cię to samo.