Nadszedł czas na trzeci odcinek wywiadu z trenerem, tym razem z innej dyscypliny. Nadal pozostajemy w sporcie drużynowym. Tym razem przyszedł czas na trenera futbolu amerykańskiego, który w naszym mieście jest od 10 lat.
Paweł Kęsy, czyli trener młodych adeptów tego sportu, przedstawił bardzo stanowczo i szczerze swoje zdanie w wielu kwestiach, za co dziękujemy. Doceniamy rozmowę z trenerem, który ma sporą wiedzę, ale i nie kryje irytacji, dotyczącej okoliczności wykonywanej pasji. Paweł jest nadal młodym i głodnym rozwoju trenerem, który ciągle dąży do doskonałości, nie tylko prywatnej, ale i swoich podopiecznych. W niedawno zakończonym sezonie, jego podopieczni udokumentowali znaczącą cześć wiedzy, którą Paweł przekazuje w rozmowie z nami. Trafiliśmy do ciebie, jako do trenera młodego pokolenia. Futbol amerykański, nie jest sportem znanym wszystkim. Może więc na początek przedstaw swój klub i swoje zamiłowanie, jakie masz do Mustangs Płock, czyli klubu, przy założeniu którego brałeś udział. - Mustangi obecnie posiadają trzy grupy wiekowe: U-17, U-19 i pierwszy zespół. Łącznie jest nas około 60 zawodników. Drużyna istnieje 10 lat, a ja nie tyle byłem przy założeniu, co dołączyłem do klubu na samym początku. Następnie udało mi się wprowadzić naszą ekipę na wyższy poziom. Po trzech latach jako zawodnik, postanowiłem zostać trenerem. Nasze początki odbywały się na starym boisku Stoczniowca, graliśmy w pożyczonym sprzęcie. Wszystko, co było nam potrzebne do funkcjonowania, opłacaliśmy ze swoich środków. Niewiele zabrakło, byśmy awansowali do Ekstraklasy! Potem przyszły gorsze czasy, ale klub nadal dawał radę. W międzyczasie krótko mnie w klubie nie było, ale postanowiłem wrócić. Założyłem drużynę juniorów, dokładnie 3 lata temu. Ci młodzi adepci w kolejnym sezonie zadebiutują w dorosłym futbolu. Czyli lata mijają, a wy, mimo iż nie jest łatwo przekonać młodych chłopaków, miasta i lokalne firmy do pomagania, dajecie radę? Jaką macie receptę na zaszczepianie tej dyscypliny w Płocku? - Chyba kluczem do tych pierwszych małych sukcesów, jest ciężka i bardzo mozolna praca u podstaw. Dajemy młodym dużo luzu na treningach i wyjazdach. Mogą czuć się w swoim gronie, jak również ze starszymi, bardzo swobodnie, a nawet ze mną, jako trenerem. Spędzamy wspólnie mnóstwo czasu i traktujemy się jak bracia. Ja jestem tym najstarszym. Finansowo zawsze może być lepiej, ale nie narzekamy. Owszem, by iść dalej, potrzebnych będzie więcej środków, zrobimy co w naszej mocy, by sprostać wielu kolejnym wyzwaniom. Coraz częściej twoich podopiecznych zauważają większe kluby w kraju. Czy zatem przed wami świetlana przyszłość i chęć awansu do Ekstraklasy? - Liga w tej chwili jest podzielona, więc ciężko cokolwiek mówić o awansach. W tym sezonie zabrakło jednego meczu... Juniorzy są świetni jako atleci, prezentują się jak profesjonalni gracze. Głód sukcesu jest na wysokim poziomie, jestem pewien, że wielu z nich będzie grało w kadrze. Na co jako trener stawiasz największy nacisk w szkoleniu? - Zdecydowanie na rozwój osobisty zawodników. Sport dla każdego z nich ma być dodatkiem. Uczymy ich, jak mają jeść, jak trenować na siłowni, jak się wysypiać i angażować. Tu jest klucz do sukcesu, wystarczy każdemu dać narzędzia, wsparcie i wtedy widzę największy postęp. Nie każdy młody chłopak wie, czego może się spodziewać po treningu futbolu. Oglądanie filmów z USA daje wrażenie ogromnych różnic od warunków w Polsce. Każdy sport wydaje się być w epoce kamienia łupanego. Tam futbolista, to zazwyczaj "maszyna". - Moi podopieczni również odróżniają się od innych sportowców. Każdy z nich jest świetnym atletą, jako jedni z nielicznych są gotowi w wieku 17 lat grać z seniorami. Tylko ich ciężka praca przynosi efekty, nikt im tego nie daje, oni chłoną to, co lubią. Od pierwszych dni istnienia wzorujemy się na USA. W tym kraju ligi NBA, NFL i NHL przerastają cały świat w przygotowaniu motorycznym, atletycznym i biegowym. Nikt nie może się z nimi równać! Jak dokładnie wygląda trening atletyczny pod twoim okiem? - Wszystko zależy od tego, jaki poziom reprezentuje zawodnik. Najpierw uczymy techniki bez ciężaru na kijkach albo rurkach PCV. Potem zawodnicy już ukształtowani dostają indywidualne plany treningowe, w zależności od pozycji w off sezonie skupiają się głównie na kształtowaniu siły, która jest podstawa do zbudowania dynamiki i szybkości. Na siłowni dodajemy w odpowiednim etapie trening plyometryczny. Na treningach futbolu sporo czasu poświęcamy na naukę biegania, poruszania się, starty i trening koordynacyjny. Odpowiednio łącząc te cechy, uzyskujemy zawodnika, który jest silny, dynamiczny i bardzo odporny na kontuzje. Przygotowanie w Polsce w wielu klubach jest zacofane, a trenerzy nie mają pojęcia, bo ich wiedza stanęła, jak kolejka za komuny po meblościankę. Prawią swoim zawodnikom morały, aby nie korzystali dużo z siłowni, bo będą sztywni i nie będą się ruszać. Mają wizję nasterydowanego chłopaka, który stoi na bramce w klubie... Zawodnik trenujący ciężkim treningiem atletycznym będzie sprawny i szybki, przykładem są ciężarowcy, którzy potrafią z miejsca skakać bardzo wysoko, a na treningu nie trenują skoków. Wnioskuję z twojej wypowiedzi, że najpierw zawodnicy trenują podstawy gimnastyki. Dopiero potem reszta, w postaci budowania atlety. Zaznaczyłeś dość mocno, że trenerzy wszystkich dyscyplin są zacofani, ale czy nie ma na to wpływu również obawa rodziców przed ciężkim treningiem? - Jasne, że tak. Kiedyś młodzi ludzi byli bardziej sprawni, ponieważ spędzali swój wolny czas na drzewach, boiskach i w wielu innych miejscach. Teraz dzieci siedzą w internecie, a rodzice zabraniają im trenować, bo syn lub córka się nie uczy... Jest to totalny bezsens, ponieważ tylko trening w grupie pozwoli nauczyć dyscypliny. Młodzi ludzie mają pozwolenie na tzw. ćwiartki, połówki i innego rodzaju wynalazki, a zabrania się im rozwoju. Każdy dobry sportowiec wie, że żaden sport nie jest zdrowy. Dlatego trzeba wykształcić w młodych adeptach sportu dobre nawyki. Musimy, jako trenerzy działać tak, by każdy młody człowiek uzyskał prawidłowe wzorce ruchowe. Czasy są takie, jakie są i dlatego często praca z treningu odwraca się w domu. Smutne jest to, że prędzej osoba w wieku 40-45 lat zrobi poprawny przysiad, niż 13-15 latek. Co do trenerów... Cóż powiedzieć, są to osoby zazwyczaj starszej daty i powielają wiedzę sprzed 20 lat. Trochę siedzę w tym wszystkim i widuję trenerów, którzy mają ze sobą książki z lat 70. Teraz internet i cała masa szkoleń dają każdemu ogromne możliwości. Jednak jeśli ma się ciepłą posadkę od wielu lat, to komu chciałoby się wydać 2,5 tys. zł na szkolenie przygotowania motorycznego... Udało mi się w ostatnim czasie nieco więcej porozmawiać z wieloma trenerami, z jednymi oficjalnie, z innymi nieoficjalnie. Często jest dużo ciekawych pomysłów i słów, ale czasami mam wrażenie, że poza teorią, nie dzieje się nic. Czuję, że gdzieś tam w środku jest problem, o którym trenerzy wstydzą się mówić. Mam na myśli to, że trenerzy nie są w stanie poświęcić się w 100% na wykonywanie zawodu trenera. Wielu z nich pracuje w szkole, prowadzi jeszcze dodatkowe godziny, a są i tacy, którzy potem właśnie stają się trenerami w klubie. Wydaje mi się, że chodzi o finanse, wielu trenerów przy młodzieży pracuje dorywczo i zarabia za 300-600 zł. Czy może to też być problemem? - Jestem trenerem amatorem i nie biorę zupełnie żadnych kwota za trenowanie Mustangów. Mimo takiej sytuacji, nie szkoda mi wydać własnych środków na swój rozwój. Kwestia zupełnie indywidualna. W Płocku krąży legenda, że wszyscy dobrzy trenerzy wyjechali. Każdy kto ma jakąś wiedzę, idzie w świat. W moim przypadku, sezon się kończy, a w weekendy jeżdżę i się szkolę. Ale czy jeśli ktoś ma tak dużo obowiązków zawodowych i domowych, nagle znajdzie czas na szkolenia? Zmierzam do tego, że ktoś gdzieś po drodze zapomniał o zdrowiu dzieci i ich prawidłowym rozwoju. Szczerze mówiąc, jesteś 3. lub 4. trenerem na około 30, których poznałem, i tylko tych kilku cały czas się uczy i dokształca. Reszta raczej wegetuje w wiedzy sprzed kilku lat lub teorii osób zarządzających. - Jestem zdania, że im więcej obowiązków na głowie, tym więcej czasu. Nie da się ukryć, że trenerzy powinni być lepiej opłacani, by mieć komfort pracy i większe możliwości. Sport w każdym kierunku jest tak rozwojowy, że trzeba się kształcić. Jeśli przegapi się kilka aspektów, to zostaje się daleko w tyle. Rzeczy sprzed 10 lat, które były oczywiste, dziś okazują się totalną głupotą. Jeśli nie jestem na bieżąco, to robię krzywdę głównie swoim podopiecznym. Jak czytam swoje stare plany, to mam niezły ubaw. Pewnie gdy za kilka lat cofnę się do dziś, to też będę się uśmiechał. Takie życie trenera, który się cały czas dokształca. Jaki najmłodszy sportowiec może rozpocząć przygodę w Mustangach? - Od nowego sezonu chcemy ruszyć z grupą 13-latków. Forma gry bez kontaktu, taka gra opiera się na zrywaniu flag przyczepionych do spodenek przeciwnika. Jest to super zabawa i pierwszy kontakt ze sportem, jakim jest futbol. Będziemy promować się w szkołach podstawowych, by każdy młodzieniec wiedział, że może rozpocząć zajęcia za darmo. No i poruszyłeś kolejny ciekawy aspekt, a mianowicie składki. W płockim sporcie są one bardzo różne i mam wrażenie, że nie zawsze adekwatne do wymogów. Czy to w twojej opinii też może to odstraszyć? - Tak, mimo iż społeczeństwo jest bogatsze, to rodzice wolą kupić buty za 500 zł, niż zainwestować w przyszłość. Pewnych kwot zupełnie nie rozumiem, jeśli chodzi o składki w wielu płockich klubach - dla mnie to cyrk! 120 zł za trenowanie 3 razy w tygodniu, w grupie z 30 innymi dziećmi? Wiem, że tak jest i nikt się tego nie wyprze. W mojej grupie zasada jest jasna, jeśli nie masz, to nie płacisz, a jeśli masz, to płacisz. Nie masz funduszy na korki lub inny sprzęt? To my ci go kupimy, ale pokaż, że ci zależy i poświęć się. Skoro zaszliśmy tak daleko, to poruszę jeszcze jeden temat. Spotkałem się osobiście z sytuacją w kilku klubach z Płocka, że dzieci szydzą z dzieci biednych i tych, którzy mieszkają na wsiach. Jak udaje ci się to zmienić w grupie, że ze wspólnych składek wspieracie kogoś w potrzebie? Mnie osobiście nie udawało się przekonać, że warto wesprzeć tych w potrzebie. Zawsze znalazł się rodzic, który nie chciał tego słuchać. Również pojawili się trenerzy, którzy nie chcieli tych "słabszych" w swojej grupie, ponieważ była to dla nich strata czasu, by tych słabszych dodać do drużyny "lepszej". - Nam zależy na każdym zawodniku i każdemu przekazuję jasno, że im nas więcej, tym drużyna lepsza, a potem i umiejętności. Każdego przyjmujemy ciepło, ale fakt, że wszystko zależy od tego nowego sportowca. Futbol amerykański to trudny sport i dlatego nie oczekujemy od nikogo fajerwerków od zaraz. W Mustangach jest sporo chłopaków "z dojazdu". Czasami wspólnie się pośmiejemy sami z siebie i sobie podogryzamy, ale nasza atmosfera jest wyjątkowa. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to wszyscy stajemy na baczność. Ostatnio usłyszałem bardzo mądre słowa Prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka. W rozmowie z nim tacy znawcy, jak Mateusz Borek, Roman Kołton i Tomasz Hajto, którzy w piłce siedzą od lat, zaczęli chwalić Islandię, Niemców i inne nacje za szkolenie, podrzucając pomysły na przyszłość. Jednak ten, po wysłuchaniu, jasno powiedział, że można mieć szkółki, akademie, piękne boiska i mega fachowców, jednak jeśli nie będzie się miało pasji, to nie wychowa się zawodnika. Natomiast gwiazdy pokroju Roberta Lewandowskiego, Ronaldo i inni, rodzą się na boiskach osiedlowych, na wsiach i tam, gdzie tych rzeczy nie ma. To chyba jest najmądrzejsze, co można powiedzieć, że właśnie tam brakuje tzw. skautów. - Ja jestem zdania, że ogólnie brakuje animatorów dla młodych ludzi. Dziecko, które w wieku 5 lat poszło do szkółki, gdzie widziało tylko ładnie ubrane dzieci w oryginalnych ciuchach, otoczone super trenerem i zgrają wrzeszczących rodziców: Podaj do mojego "Tomka" czy "Adasia", nigdy nie będzie miało zaciętości, ani tego pazura i to mi się wydaje największym problemem. Młodzi nie doceniają czegoś, co mają podane na tacy. Polska jest uboga, jeśli chodzi o wyszukiwanie talentów. Mało tego, skreślają zawodników - tu przykład Roberta Lewandowskiego, który był za słaby na Legię. Ronaldo z Brazylii, Zidane z przedmieść Marsylii, to, niestety, ginący gatunek w sporcie. Musimy się przyzwyczajać, że sportowcy są najemnikami - "biorą kapustę, pograją i do domu". Każdy z nich martwi się o kontrakt, a nie o klub. Często widuję jedną prawidłowość, której chyba nie da się ominąć. Jeśli sportowiec w młodym wieku, poza oficjalnym treningiem, nie pracuje nad sobą, to maksymalny poziom zawsze jest ten sam. Nie wyższy, niż zaplecze najwyższego poziomu danej dyscypliny. Nie mam na myśli tego, że trener coś napisze i sportowiec ma zrobić, ale to, że sam z siebie potrafi poświęcić swój prywatny czas na to, co jest jego słabą stroną, albo co chce udoskonalić. Czy widzisz u swoich podopiecznych, że są i tacy, którzy poza zajęciami ciężko nad sobą pracują? - Ja mam ich za mało na treningach i często brakuje czasu, wiec oni muszą pracować za treningami. Taka sytuacja była przed mistrzostwami juniorów młodszych. Dużo pracowałem, ciężko było zorganizować boiska na treningi w godzinach poza moją pracą. W pewnym momencie zawodnik wygadał się, że oni co wtorek mają trening i spotykają się sami. To było budujące dla mnie. Rozumiem już, że jesteś pasjonatem. Dlatego wiele innych pytań, które były standardowe pominę. Na zakończenie - jak zachęciłbyś młodych ludzi do przyjścia na trening Mustangów? - Płock jest małym miastem. Miastem talentów, tego jestem pewny! Jeżeli kiedykolwiek komuś przyszło na myśl, by swoich sił spróbować w futbolu amerykańskim, to serdecznie zapraszam. Można się z nami kontaktować za pomocą naszego profilu na facebooku. Tam można śledzić też rekrutacje, nie ma się co zastanawiać. Lepiej spróbować i sprawdzić samego siebie. My z każdego zrobimy zawodnika i sportowca. Rozmawiał: Marek Wojciechowski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz