Zamknij

O tym, jak królowa Bona została najznamienitszą płocczanką

18:52, 15.06.2020 Waldemar Robak Aktualizacja: 09:56, 18.06.2020
Skomentuj

Przez ponad X wieków swego istnienia nasze miasto, co jak najbardziej zrozumiałe, przeżywało i wzloty, i upadki. Nasza wiedza na temat dziejów Płocka w okresie średniowiecza jest pewnie najobszerniejsza, chociażby z racji historycznych artefaktów, dzięki którym możemy uważać, że mieszkamy w szczególnym miejscu.
Powstaje jednakże pytanie, jak wyglądał nasz gród w epoce renesansu, czy przeżywał rozkwit, czy też może sprowincjonalizował się na uboczu innych ośrodków miejskich? Rok 1495 był dla Płocka datą przełomową; oto zmarł ostatni z płockich książąt z linii Piastów - Janusz II. Sukcesja po nim miała przejść zgodnie z prawem lennym we władanie polskiej Korony. Ze spuścizny po swym bracie nie zamierzał jednak zrezygnować Konrad III Rudy, książę czesko - warszawski, który zwołał nawet pospolite ruszenie. Jednakże spory polityczne szybko ustąpiły miejsca niespodziewanemu zagrożeniu, bowiem w mieście wybuchła zaraza, która zabierała ludzkie istnienia bezkompromisowo, nie zważając, czy wydaje wyrok na żebraka, czy też na monarchę. W takich okolicznościach król Jan Olbracht wkroczył do Płocka bez użycia siły, ze zrozumiałych względów w mieście przebywał bardzo krótko w okresie od 13 do 15 sierpnia. Niewątpliwie Płock był w tych czasach niezwykle łakomym kąskiem; nadzwyczaj dobrze ufortyfikowany, jeszcze z polecenia Kazimierza III Wielkiego został w całości obwiedziony murami miejskimi z kamienia i cegły. Co kilkadziesiąt metrów wybudowano wieże obronne, tymczasem sam teren zamkowy na Tumskim Wzgórzu został opasany podwójnym pierścieniem murów, poza którymi znajdował się głęboki przekop łączący się z nadwiślańską skarpą (obecnie miejsce pomiędzy murem łączącym wieże zegarową i szlachecką a budynkiem pałacu biskupiego).

Miasto rozwijało się na tyle szybko, że w pewnym momencie wymarzyło sobie założenie wodociągu. Zgodę na jego budowę otrzymało już w 1495 roku od króla Jana Olbrachta, ale jego realizację wciąż odwlekano, prawdopodobnie z powodu nawracającej zarazy, kilku znacznych pożarów oraz braku wystarczającej ilości funduszy. Inwestycja zresztą wcale nie była łatwa. Ze względu na trudności techniczne postanowiono, że woda będzie czerpana nie z Wisły, tylko z Brzeźnicy. Na rzeczce miał stanąć młyn nazywany Krupą, należało też wykopać tam staw i tamę. Ołowianymi rurami woda miała być dostarczana do miasta, a tam miała być gromadzona w trzech zbiornikach (cysternach) koło domu aptekarza, na Rynku i na Rynku Kanonicznym, a także powinna być doprowadzona do dwóch wodotrysków (prymitywnych hydrantów) przy ulicy Grodzkiej i Dobrzyńskiej oraz łaźni miejskiej. W samym mieście zaplanowano rurhaus, czyli wieżę ciśnień i budynek, w którym miał znajdować się kierat konny, pompujący wodę z Wisły, gdyby tej zabrakło w Brzeźnicy. Wody powinno wystarczyć na codzienny użytek mieszkańców, a także na potrzeby miejscowych browarów. fot. fotopolska.eu" loading="lazy">

Po pierwszych nieudanych próbach budowy wodociągu, zadania tego podjął się w 1534 roku burmistrz płocki Jan Alantsee. Inwestycja została wyceniona na 800 złotych polskich, tymczasem w kasie przeznaczono na ten cel ledwie 450 złotych, resztę obiecał dołożyć na poczet przyszłych korzyści nasz obrotny przedsiębiorca. Niewątpliwie była to dość kontrowersyjna postać, która jednakże zapisała się w dziejach naszego miasta. Alantsee miał pochodzić z Wenecji, był aptekarzem królowej Bony. Podobno z jej rozkazu pigularz wykonał "włoską robotę" sprawiając, że ostatni książęta piastowscy nie odeszli z tego świata naturalną śmiercią. Przed konsekwencjami tego czynu miał go chronić list żelazny wydany przez króla Zygmunta Starego. Pod względem zamożności Jan Alantsee należał do płockiego patrycjatu, posiadał dom i rozległy ogród i takież same nieruchomości w Krakowie. Umowa, którą zawarł z władzami miasta na realizację wodociągu była niezwykle dla niego korzystna; można powiedzieć, że przy licznych zobowiązaniach ciążących na Płocku, on sam nie ponosił prawie żadnej odpowiedzialności. Na początku prace ruszyły z kopyta, ale już po kilku miesiącach utknęły w miejscu, tymczasem Alantsee pobrał już pieniądze z miejskiej kasy przeznaczone na ten cel. Wkrótce okazało się, że ogół mieszczan z niecierpliwością oczekuje na rychłe zakończenie inwestycji. Doszło zatem do ostrego konfliktu pomiędzy władzami miasta a jego mieszkańcami. Ci ostatni zarzucali magistratowi beztroskie szafowanie groszem publicznym. Spór wreszcie stał się na tyle niebezpieczny, że do jego rozstrzygnięcia powołano królewskich komisarzy. Jako że nie był to pierwszy incydent tego typu w Polsce, kiedy ogól mieszczaństwa występował przeciwko władzom miejskim, 28 najaktywniejszych przywódców protestów skazano na rok więzienia w wieży na zamku płockim. Tak surowa kara miała zapobiec przyszłym wrzeniom, komisarze królewscy nakazali też posłuch i szacunek dla magistratu. Dziś nie wiadomo, czy przedsiębiorczy burmistrz Alantsee doprowadził do końca swą inwestycję, w każdym razie od 1538 roku pobierano w mieście podatek wodny. Na owe czasu taka instalacja wymagała stałej, kosztownej konserwacji, zatem mogła być użytkowana w okresie prosperity. Niestety, już w latach osiemdziesiątych XVI wieku pisarz Andrzej Święcicki tak pisał o naszym mieście:
"Gmin miejski wodę do picia lub do innych potrzeb, czerpaną w dzbany, dźwigać musi pod górę. Wodociągów bowiem nie ma w tym mieście, a studnie najgłębsze nawet, na wyniosłym znajdujące się miejscu nie są wystarczające."
Był to jeden z symptomów kresu złotego wieku dla Płocka. W tym czasie zaczął on tracić na znaczeniu pod względem gospodarczym; na mapie ważnych ośrodków handlowych pojawiła się Warszawa. Po śmierci królowej Bony do Płocka zaglądała czasem jej córka Anna Jagiellonka. Kiedy objęła tron Polski, musiała zrzec się swych dóbr dziedzicznych, w tym również Płocka, który nie wszedł w skład jej wdowiej oprawy, a jak wiadomo "pańskie oko konia tuczy...". Dzieła upadku miasta dokonały powtarzające się zarazy i długoletnie wojny, które wybuchły już na początku XVII wieku i permanentnie pustoszyły miasto. Mimo, że w Płocku pozostało tak niewiele zabytków z okresu polskiego renesansu, to miasto jednak przetrwało; pewnie dzięki tak bogatej w różne meandry historii i wytrwałości jego mieszkańców, którzy wierzyli nawet w czasie, gdy nad miastem zbierały się czarne chmury, że wreszcie zaświeci też szczęśliwa gwiazda...

(Waldemar Robak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

bronislaw.magierski@bronislaw.magierski@

0 0

Drugą Żoną Zygmunta Augusta (po Elżbiecie Habsburżance) była - tak bardzo nie lubiana przez Bonę - Barbara Radziwiłłówna, a nie Anna, jak napisano w tekscie. 18:50, 16.06.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Druh BoruhDruh Boruh

0 0

Dodałbym, że możliwe, że bardzo NIELUBIANA.
Czuwaj! 18:12, 17.06.2020



Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu petronews.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%