Od jakiegoś czasu nasz płocki teatr wyraźniej i głośniej „zabiera głos”. Można powiedzieć, że coraz odważniej realizuje ideę Zygmunta Huebnera – czyli teatru, który się wtrąca. Kto jak kto, ale teatr ma do tego prawo. Nie nachalnie, nie łopatologicznie, ale z szacunkiem, humorem, inteligentnie i – co najważniejsze, choć może nie jest to zbyt optymistyczna konstatacja – bardzo prawdziwie.
Antoni Słonimski – jeden z najwybitniejszych polskich poetów – napisał „Rodzinę” w 1933 roku. Niebywałe, aczkolwiek dające wiele do myślenia jest to, jak bardzo ten tekst jest do dziś aktualny. Dając wnikliwy obraz ówczesnego (współczesnego) człowieka, Słonimski obnaża w nim (w nas) hipokryzję, kołtuństwo, interesowność, głupotę, apatię itd. Nie oszczędza nikogo – Żydów, endeków, hitlerowców, bolszewików, chłopów, inteligencji (choć tej akurat dokłada najmniej – w jego czasach nie było jeszcze hejtu na „wykształciuchów”). Ostrzega przed szaleństwem totalitaryzmów (jego zdanie o plombach i Żydach jest przerażająco profetyczne), nacjonalizmu, politycznej poprawności, pogardy. Ostrzega nas przed… nami samymi.
Słonimski to postać nietuzinkowa. Można powiedzieć twórca, który się „kulom krytyki nie kłaniał”. Polski Żyd, którego przed wojną atakowali Żydzi i polscy nacjonaliści (tak, tak, takie sojusze były możliwe), a po wojnie niepodległościowcy i komuniści. Wierny sobie mimo wszystko i przeciw wielu. To akt odwagi zasługujący na podziw. A do tego jakie pióro!
Akcja „Rodziny” dzieje się we latach 30., ale płocka inscenizacja zabiera nas także do współczesności. Zubożały arystokrata – amant Lekcicki, zagorzały, prymitywny endek Kaczulski, interesowny Żyd Rosenberg, hitlerowski hipokryta Hans, pozbawiony kręgosłupa moralnego Wojewoda, to tylko niektóre z postaci, które spokojnie możemy rozpoznać także wśród nam współczesnych. Może krzywe zwierciadło przystawione przez Słonimskiego aż tak bardzo nie zniekształca?
Reżyserem spektaklu jest Rafał Sisicki – od lat związany z płockim teatrem. Jego „Opowieść wigilijna” jest najdłużej granym spektaklem na płockiej scenie – nieprzerwanie od ponad 10 lat. Sisicki zna więc doskonale płocki zespół aktorski i świetnie potrafi wydobyć z niego to, co najlepsze. Siłą płockiego teatru jest zespół (choć oczywiście każdy zespół aktorami stoi) i widać to w „Rodzinie”. W spektaklu gra także (wymiennie z Krzysztofem Bieniem) sam Sisicki – znany z serialu „Na Wspólnej”.
Świetnie, że możemy oglądać w Płocku Grażynę Zielińską, Bogumił Karbowski w roli Hansa ujawnia chyba nieznane wcześniej szerzej możliwości, oglądając Mariusza Pogonowskiego można odnieść wrażenie, że w roli Lekcickiego (z korzyścią dla spektaklu) czuje się niezwykle… naturalnie. Adam Gradowski to nowy, rodowity, „nabytek” płockiego teatru. Już od stycznia będziemy go mogli oglądać także na dużym ekranie – zagrał u Jana Komasy w „Hejterze” – kontynuacji świetnej „Sali samobójców”.
„Rodzina” to połączenie farsy – tak dobrze znanej i lubianej w Płocku od lat – z dramatem, nazwijmy to umownie: społeczno-polityczno-egzystencjalnym. Brzmi fatalnie, ale absolutnie proszę się tym nie zrażać, bo na scenie tego nie widać, nie słychać i nie czuć. Przez dwie godziny zabawa jest przednia, a to, co z tego w nas zostanie, do jakich refleksji nas spektakl pobudzi, jaki obraz samych siebie zobaczymy w lustrze – to już należy do nas. Czasem ten przysłowiowy „czwarty” akt, który możemy przeżyć sami ze sobą – jest największą przygodą.
I jeszcze na koniec. Wiadomo nie od dziś, że do płockiego teatru przed południami ciągną wycieczki na tzw. przedstawienie szkolne. Sam swego czasu w nich uczestniczyłem, więc wiem jak to się wszystko odbywa i jak się takie spektakle przeżywa (żeby nie było niejasności – przeżywa się tak, jak i spektakle wieczorne – czyli bardziej lub mniej). Czasem wtłaczana do głów klasyka może wśród młodzieży wzbudzić odruch – nie bójmy się powtórzyć za mistrzem Gombrowiczem: jak zachwyca, kiedy nie zachwyca.
Tym razem jednak jest inaczej. Jestem przekonany, że spektakl jest świetną okazją do rozmowy z młodzieżą – zachęcam szkoły do lekcji w teatrze. Ten spektakl „żre”, pobudza do dyskusji na wiele tematów – od filozofii życia po walkę ideologiczną. Badania dowodzą, że takie tematy dzisiejszą młodzież bardzo pociągają. Co więcej – wśród wartości deklarowanych w badaniach – na czoło wysuwa się… rodzina.
Jakub Moryc
autor jest członkiem Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru