Nie masz pomysłu na wymarzony, walentynkowy prezent, bo znowu pojawia się standardowy, słodki pluszak, bombonierka, poduszka z serduszkiem albo kubek z napisem „I love you”?
Podsunę Ci więc rozwiązanie – zaprowadź swą ukochaną do naszej Galerii, bo właśnie tam mamy do czynienia ze sztuką, która własnymi meandrami płynie z krystalicznego źródła miłości… I tylko tak można rozpocząć relację z wernisażu wystawy „Przestrzenie równoległe” Ewy i Romana Fleszarów.
Dlaczego te przestrzenie ich twórczej aktywności są równoległe? Chyba najlepiej na to pytanie odpowiedział w czasie piątkowego wernisażu Piotr Zieliński, marszand i właściciel lubelskiej Galerii Sztuki Wirydarz oraz wieloletni przyjaciel małżeństwa który ujął ich dokonania i wewnętrzny nakaz twórczej kreacji w taki oto sposób:
„…Jest to niezwykły tandem artystyczny, jedyny taki w polskiej sztuce współczesnej. Jednym z podstawowych filarów ich twórczości jest miłość. To, że jest Ewa i Roman, że są dzieci, że jest dom, to powoduje, że mamy do czynienia właśnie z taką sztuką – genialną, zmieniającą się, podlegającą stałemu rozwojowi. Roman jest geniuszem, jeśli chodzi o wszelkie techniki, takie jak akwarela, pastel, rysunek. To genialny portrecista, doskonale wykształcony, o czym świadczy doktorat Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Kolejnym filarem ich twórczości jest miejsce, w którym żyją – Karwodrza, magiczny pejzaż i atmosfera. Trzeci filar to ich niekwestionowana dojrzałość artystyczna. Ewa od swych cudownych rzeźb, delikatnych, ledwo muśniętych, sielankowych wchodzi niespodziewanie w mroczne, biologiczne sytuacje, pokazuje kobietę dojrzałą, zmaganie się ze swym wnętrzem. Fleszarowie opowiadają siebie przez swoje wnętrze, swoje wyobrażenie. Swą twórczością opowiadają swój świat, swoją rodzinę, swoją miłość, swoją dojrzałość i swoją pracę na co dzień. A co w tym wszystkim najważniejsze – ich sztuka zmienia świat, ich sztuka zmienia również nas…”.
W tym miejscu uczynię niezbędny w takiej relacji przerywnik i dokładniej przedstawię naszych gości; wspomnę na początku jedynie, iż obydwoje ukończyli poznańską Akademię Sztuk Pięknych.
Ewa Fleszar traktuje rzeźbiarską materię w sposób wyjątkowy. Po mistrzowsku łączy w swych intymnych rzeźbach drewno, kamień, brąz, szkło; czasami włącza do swych realizacji również polichromię. Jej dzieła są wielowymiarowe, zawierają ukryte podteksty i zmuszają do pogłębionej refleksji nad konstytucją ludzkiej natury, a jednocześnie uwodzą lekkością wyrazu, wewnętrzną poetyką. Sama artystka tak wypowiada się o tej niesamowitej, małżeńskiej kooperacji:
„…Idziemy obok siebie już od trzydziestu lat, wykorzystując zupełnie inne techniki, ja nie maluję, a on nie rzeźbi. Spotykamy się na rozmowach i zagadnieniach, które nas interesują, ale one się nie ścierają, nie przecinają, tylko biegną równolegle i równolegle rozwiązujemy dane problemy. Można w zestawieniu naszych prac poznać, co nas interesowało w danej chwili. Posługuję się techniką wosku traconego, ostatnio też interesuję się takimi materiałami, jak żywica epoksydowa, ceramika, beton. To są takie moje nowe poszukiwania, to co mnie intryguje”.
Z tej wypowiedzi już wiemy, że Roman Fleszar dziedzinę rzeźby bez reszty pozostawił żonie, sam tymczasem z niezwykłą wrażliwością eksploruje możliwości malarskiego wyrazu. Jak sam stwierdza:
„… W dzisiejszych czasach sztuka jest czymś wyjątkowym, te prace powstawały na przestrzeni około dwudziestu lat, pokazaliśmy tu różne cykle. Na początku przejawiałem zainteresowania figuratywne i człowiek w strukturze malarskiej. Potem moje obrazy ewoluowały, odchodząc od człowieka zbliżyłem się do przyrody, która przecież nas otacza, która się powtarza Pochłonęły mnie rozwiązania abstrakcyjne, choć jest to wciąż abstrakcja przedstawieniowa.”
Dla porządku należy tu dodać, że Roman Fleszar oprócz aktywności artystycznej podjął się także roli wykładowcy w Tarnowskim Instytucie Sztuki.
Małżeństwo mieszka w niezwykle malowniczej Karwodrzy w powiecie tarnowskim. Tu stworzyli swój dom, tu mają swe oddzielne pracownie. Owszem nie pracują razem trzymając się za ręce, bo jak stwierdził Roman Fleszar w jednym z wywiadów „…nie da się malować przy dźwiękach szlifierki…”
Nie dość, że podejmują te same wyzwania artystyczne, to również wspólnie wystawiają, co dodatkowo świadczy o niespotykanej komplementarności ich sztuki. Fleszarowie są po prostu niekwestionowaną firmą, ugruntowaną nie tylko na polskim rynku sztuki, ich dzieła są poszukiwane i cenione przez marszandów i nie może to być zaskoczeniem, skoro od wielu lat ich twórczość podlega stałemu rozwojowi. Cechuje ich nadzwyczajna biegłość warsztatowa i lekkość, z jaką podejmują w swych dziedzinach twórcze wyzwania.
W czasie piątkowego wernisażu nasi goście docenili naszą Galerię nazywając ją piękną świątynią sztuki, zauważając zarówno profesjonalne przygotowanie wystawy, jak też licznie zgromadzoną publiczność i w ich ustach nie była to tylko zwykła kurtuazja.
Podsumowując wystawę twórczego duetu nie można nie zauważyć, że prace Fleszarów są niezwykle dekoracyjne, designerskie; z powodzeniem zatem mogą stanowić celne dopełnienie niejednego, współczesnego wnętrza, ale niewątpliwie podstawową siłą ich artystycznych realizacji jest niezwykła głębia symboliki i metafory zawarta w plastycznej formie.