Czteroosobowa rodzina przeczy zasadzie, że z małymi dziećmi trudno jest podróżować. Jak sami mówią, nieco szaleni rodzice: Aga i Adam z 6-letnim Bartkiem i 2-letnim Antkiem, zwiedzają cały świat, jeżdżąc „tu i tam”. „Tu” to może być spacer po okolicy czy kilkudniowy wypad w Polsce. „Tam” to najchętniej Ameryka Łacińska, ale ciekawi ich cały świat. – Chyba najfajniejsze jest dla nas samo bycie w drodze… – przyznaje nietypowa rodzina.
On – Adam Sawicki, od wielu lat aktywny w organizacjach pozarządowych zajmujących się przejrzystością życia publicznego. Uwielbia podróżować, interesuje się architekturą modernistyczną i historią II wojny światowej. Mąż Agnieszki – z urodzenia Polki, z duszy Latynoski oraz tata Bartka i Antka.
Ona – Agnieszka Sawicka, z wykształcenia ekonomistka, zakochana w Ameryce Łacińskiej, tańcu i języku hiszpańskim. Prowadzi bloga podróżniczego bialo-czarni.net, a zawodowo zajmuje się pomaganiem innym w organizacji podróży na własną rękę (dwiepolkule.pl). Prywatnie żona Adama i mama dwóch cudownych chłopców.
Obydwoje postanowili, że życie spędzą w podróży. I to postanowienie konsekwentnie realizują, na dodatek z dziećmi. Gdzie już byli, a gdzie zamierzają jeszcze pojechać?
Przejechaliśmy już kawałek świata…
Która wyprawa, z tych dotychczas odbytych, była według nich najlepsza? – Zdecydowanie 5 miesięcy spędzonych w Ameryce Łacińskiej! – mówi Agnieszka. – Przejechaliśmy ten kawałek świata, zaczynając w Ziemi Ognistej w Argentynie, przez parki narodowe w Chile, wodospady Brazylii, górzysty Ekwador i unikatowe Wyspy Galapagos, energiczną Kubę naznaczoną trudną historią, dawny świat Majów w Meksyku, aż po rajski Barbados. Było to spełnienie naszego wielkiego marzenia. Czas doświadczania, bycia razem (podróżowaliśmy w trójkę – z mężem i 2-letnim wówczas synkiem), czas zachwytów, odkrywania, ale też często czas próby. Taka podróż zmienia spojrzenie na wiele spraw… – przyznaje podróżniczka.
Adam zastanawia się nieco dłużej. – Nie mam oczywistej odpowiedzi – odpowiada w końcu. – Może znaczy to, że najlepsza wyprawa jest jeszcze przede mną? Choć uśmiecham się na wspomnienie Ziemi Ognistej czy noclegu pod namiotem w meksykańskiej dżungli – stwierdza.
Jest takie powiedzenie, że podróże kształcą, czy faktycznie tak jest? – Jest też inne, że podróże kształcą… wykształconych – śmieje się Agnieszka. – Myślę, że oba są uogólnieniem. Wszystko zależy od otwartości osoby, która podróżuje. Jeśli jesteś chętny, żeby dowiedzieć się czegoś o miejscu, do którego jedziesz, poznać jego historię i ludzi, to kształcą bardzo. I nie tylko w sensie zwiększania naszej wiedzy geograficzno – historycznej, ale przede wszystkim wrażliwości społecznej, tolerancji. Ciekawość drugiego człowieka i chęć poznania są tu chyba kluczem. My, w trakcie naszych podróży, staramy się pokazywać dzieciom jak inny jest świat – Krzyż Południa na niebie, zamiast Wielkiego Wozu, iguany w miejskim parku, zamiast wiewiórek, czy woda w zlewie, która spływa w przeciwną stronę niż wskazówki zegara. Ale to tylko jeden aspekt. Jeszcze ważniejszy to, że mogą zobaczyć, iż ludzie mają inny kolor skóry, inne wierzenia, czy tradycje, a są tak samo wartościowi jak my – mówi mama Bartka i Antka.
A co na to Adam? – Kształcą, ale pod warunkiem, że chcemy się uczyć i jesteśmy otwarci na innych – uśmiecha się. – Bo dla mnie podróże to przede wszystkim możliwość poznania ludzi, zanurzenia się w innej rzeczywistości – język, zwyczaje, religie, wygląd. Możemy wtedy zaspokoić ciekawość i oswoić swoje lęki – przyznaje.
Lubimy odkrywać nowe miejsca
Czy w trakcie podróży odkrywają nowe miejsca, czy też wracają do miejsc dobrze znanych?
– Zdecydowanie odkrywam nowe, choć często tęsknię do miejsc, do ludzi, do smaków, które już poznałam – Agnieszka odpowiada bez namysłu. – Miejscem, do którego wracałam wielokrotnie, są nasze polskie Tatry i Pieniny. Wynika to z mojej miłości do gór oraz z faktu, że w tej części Polski mam bliską rodzinę – wyjaśnia.
Jej mąż również woli poznawanie świata. – Generalnie wolę odkrywać nowe miejsca, nie wyobrażam sobie co roku jeździć w to samo miejsce na wakacje – mówi zdecydowanie. – Miałbym wrażenie, że umyka mi możliwość poznania czegoś nowego. Ale są takie miejsca, do których lubię wracać na krótkie wypady – na pewno jest to Trójmiasto (poza sezonem!). I są też miejsca, do których chciałbym wrócić, żeby je lepiej poznać. Na pewno chcę wrócić do Biebrzańskiego Parku Narodowego, który w tym roku zaczęliśmy odkrywać całą rodziną – zdradza podróżnik.
W swoich wycieczkach dotarli do bardzo egzotycznych państw. Czy bariera językowa jest dla nich problemem?
– Raczej nie, ponieważ mówię dobrze po angielsku i po hiszpańsku, a te dwa języki wystarczą, żeby móc się porozumiewać w regionach, do których jeżdżę. Poza tym, nawet jeśli ja nie rozumiem kogoś, bądź ktoś mnie, czasem wystarczy trochę kreatywności i dobrej woli, żeby coś przekazać. Za pomocą uśmiechu i gestykulacji można naprawdę dużo zdziałać – twierdzi Agnieszka, a Adam jej wtóruje. – Nie jest to barierą, choć faktycznie najczęściej podróżujemy do miejsc, gdzie używany bądź rozumiany jest angielski lub hiszpański.
Bez czego nie mogą obejść się poza domem, w podróży?
– Jestem dość elastyczna jeśli o to chodzi – śmieje się Agnieszka. – W trakcie wyjazdów, zwłaszcza z ograniczonym bagażem, akceptuję brak palety ubrań do wyboru, kosmetyków czy ciepłych kapci. Jedyna taka rzecz, która jest dla mnie niezbędna, to poranna kawa. O tę, na szczęście, w większości miejsc nie jest trudno – uśmiecha się.
Adam ma jeszcze mniejsze wymagania. – Właściwie chyba nie ma takich rzeczy – mówi po krótkim zastanowieniu się. – Oczywiście mapa, przewodnik czy dostęp do Internetu dużo ułatwią w podróży (zwłaszcza dłuższej), ale bez nich też nie będzie dramatu – przekonuje.
Podróż marzeń? Antarktyda lub Japonia
Gdzie w wolny weekend najchętniej dałaby się zaprosić rodzina Sawickich w promieniu 50 kilometrów od Płocka?
– Gdyby tylko było ciepło, to biwak w lesie na dziko, z klimatycznym ogniskiem i podziwianiem nocnego nieba. Nic mi więcej wtedy do szczęścia nie potrzeba – rozmarza się Agnieszka. – A jeśli zimową porą, to szalony kulig na zakończenie wyjazdu, podczas którego moglibyśmy napić się grzanego wina w uroczym, przytulnym hoteliku – mówi z uśmiechem.
Jej mąż ma bardziej skonkretyzowaną propozycję. – Na terenie skansenu w Sierpcu jest hotel, w którym chciałbym spędzić weekend. Ma niebanalną, nowoczesną architekturę, unikalną lokalizację i wysoki standard. Myślę, że to świetne miejsce, niezależnie od pory roku – poleca.
A gdyby wygrali w totka dużą ilość pieniędzy, jaka wycieczka byłaby spełnieniem ich marzeń?
– Nie czekam, aż wygram w totka, tylko staram się robić wszystko, żeby spełniać moje podróżnicze marzenia już teraz – śmieje się podróżniczka. – Ale gdybym teraz dostała dowolną ilość gotówki na podróże? – zastanawia się chwilę. – Antarktyda! Mimo, że zdecydowanie jestem ciepłolubna, to w tej sytuacji znosiłabym wszystkie niedogodności termiczne, byle móc zobaczyć ten dziki kawałek natury, tak piękny, że aż surrealistyczny. No i nieskończona ilość wyjazdów do Ameryki Łacińskiej, którą traktuję, jak moje drugie po Polsce miejsce na Ziemi – mówi Agnieszka.
– Hmm, moja odpowiedź będzie trochę przewrotna – dodaje Adam. – Na pewno chciałbym pojechać do Japonii. Ale za własne, zarobione i zaoszczędzone pieniądze. Taka podróż ze świadomością wyrzeczeń, których wcześniej wymagała, pozwoliłaby mi w pełni nią się cieszyć i czerpać z niej pełnymi garściami – podsumowuje zaskakująco.
Całej rodzinie życzymy więc spełnienia marzeń, nie tylko tych związanych z podróżami!