Nie wszyscy płocczanie stosują się do obowiązujących obostrzeń. Strażnicy miejscy napotkali mężczyznę, który spacerował nad Wisłą i, jak się okazało, opuścił kwarantannę domową. Inny płocczanin przebywał na placu zabaw, bo… chciał poszukać skarbów.
Straż Miejska w Płocku jest obecnie zaangażowana w działania, związane z zapobieganiem rozprzestrzeniania się epidemii koronowirusa. Jak tłumaczy rzecznik płockich strażników, st. insp. Jolanta Głowacka, funkcjonariusze sprawdzają m.in. czy mieszkańcy stosują się do wprowadzonych kolejnych obostrzeń, kontrolując m.in. zamknięte strefy, w tym parki, skwery, place zabaw, miejskie siłownie oraz miejsca, gdzie możne gromadzić się młodzież.
Reklama
– Niestety, podczas codziennej służby napotykamy na osoby, które nic sobie nie robią z wprowadzonych zakazów – przyznaje Jolanta Głowacka.
Jak opowiada, w czwartek, 2 kwietnia patrol straży miejskiej zauważył około godz. 12.30 młodego, około 30-letniego mężczyznę, ubranego w strój sportowy, który postanowił zejść schodami przy ul. Kazimierza Wielkiego nad Wisłę.
– Spytany o powód i cel wyjścia z domu odpowiedział, że idzie pospacerować, bo jest ładna pogoda. Poinformowany o obostrzeniach stwierdził, że w takim razie idzie „nad Wisłę zrobić sobie zakupy spożywcze”. Poproszony o dowód tożsamości stwierdził, żeby dać mu spokój, bo jest na kwarantannie i chce sobie pospacerować, a strażnicy się go czepiają. Patrol natychmiast przez dyżurnego straży miejskiej potwierdził u dyżurnego policji informację, czy faktycznie mężczyzna przebywa na kwarantannie. Niestety, informacja okazała się prawdziwa. Na miejsce wezwano patrol policji – relacjonuje rzecznik płockiej straży miejskiej.
Okazało się, że mężczyźnie pozostał do zakończenia kwarantanny jeszcze jeden dzień.
Z kolei w środę, 1 kwietnia około południa patrol kontrolujący na terenie miasta place zabaw, czy nie gromadzą się na nich dzieci i młodzież, zauważył na osiedlu Podolszyce Południe mężczyznę. Jak się okazało, ten 35-letni płocczanin, pomimo wiszących na ogrodzeniu informacji, że plac jest nieczynny, postanowił wykrywaczem do metalu szukać w piasku… skarbów.
– Zgodnie z procedurą, strażnicy z zaistniałej sytuacji sporządzili notatkę służbową, która zostanie przekazana do policji wyjaśnia st. insp. Jolanta Głowacka.
Jak dodaje, każdego dnia do dyżurnego SM wpływa kilkanaście różnego typu interwencji, począwszy od nieprawidłowego parkowania, poprzez spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, do gromadzenia się właścicieli czworonogów, wyprowadzających swoje pupile na spacer.
– Jednak chcieliśmy zaznaczyć, iż większość naszych codziennych działań jest teraz nakierowanych na kontrolowanie przestrzegania ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, a także na informowanie i przypominanie mieszkańcom o obowiązujących przepisach. Oczywiście, przyjmujemy zgłoszenia, dotyczące m.in. wykroczeń parkingowych, jednak dyżurny SM informuje od razu mieszkańców, że realizacja takiego zgłoszenia może potrwać – wyjaśnia rzecznik płockiej straży miejskiej.