Zamknij

W przeddzień finałów - jak przebiegał XXVI Płock Orlen Polish Open?

21:01, 04.06.2021 Redakcja
Skomentuj

Na kortach krytych MOSiR przy ul. Sportowej 3 rozgrywa się XXVI edycja Płock Orlen Polish Open. Z całego świata do Płocka przyjechali tenisiści na wózkach, sprowadzając ze sobą piękną pogodę.
2 czerwca Wystartowali POPO rozpoczęte! Punktualnie o godzinie 9:00 tenisiści wystartowali z pierwszymi grami. Dobrze przygotowane korty i dobrze przygotowani zawodnicy, a także kibice. Ci ostatni niestety w tym roku mogą podziwiać zmagania jedynie w Internecie. W naszym miasteczku turniejowym czuć atmosferę, której wszystkim brakowało. Powiewają flagi, wszystkich witają wielkie dmuchane bramy. Choć powoli, to wracamy do normalności, a sport ponownie daje mnóstwo frajdy i satysfakcji. Nie ma lekko Pogoda dopisuje, a słońce daje się we znaki zawodnikom grającym na krytych kortach. Nie słychać jednak głosów mówiących o zbyt wysokiej temperaturze. Mając na przeciwko trudnego przeciwnika, to uczucie po prostu znika wśród towarzyszących grze emocji. Jako pierwszy w ćwierćfinale zameldował się Francesc Tur. Hiszpan po pięknej grze pokonał Polaka - Maksymiliana Szarego 6-1 , 6-2, a jego przeciwnikiem zostanie zwycięzca pojedynku Dobaczewski vs. Sommerfeld. Rozstrzygnięcie drugiej rundy już wkrótce. To był długi dzień  Dzisiejszy dzień trwał naprawdę długo, a wszystko za sprawą wspaniałej postawy Tadeusza Kruszelnickiego. Rozstawiony z numerem dwa Guy Sasson trafił na bardzo twarde warunki. Kruszelnicki choć finalnie przegrał, odebrał mnóstwo sił rywalowi, który już jutro podejmie w ćwierćfinale turniejową ósemkę - Adama Kinowskiego. W ostatnim rozpisanym dzisiaj spotkaniu poznaliśmy kolejnego ćwierćfinalistę. Jutro Francesc Tur podejmie Steffena Sommerfelda - zapowiada się naprawdę gorące spotkanie. W kolejnych dwóch ćwierćfinałach zobaczymy pary polską oraz francuską. Kamil Fabisiak podejmie pomysłodawcę turnieju z 27 letnią tradycją - Piotra Jaroszewskiego. W drugim spotkaniu zmierzą się Geoffrey Jasiak oraz Anthony Bocle. 3 czerwca Przychodzi puenta do korekty Przychodzi baba do lekarza... Stop, to nie ta historia. Przychodzi dziennikarz do sędziego i pyta, kto gra. - Masz plan gier? - Mam. - No to po co głupio pytasz? Zaczęli pół godziny temu, więc na każdym korcie trwa pierwszy mecz. - Mógł być krecz. Sędzia się zdziwił. Wózkarzom krecze zdarzają się bowiem znacznie rzadziej niż ich zdrowym kolegom. Wczoraj Thomas Dodds z RPA z trudem skończył pojedynek pierwszej rundy. Źle się czuł, potrzebował przerwy medycznej, ale wrócił na kort, a po meczu zapisał się jeszcze do turnieju pocieszenia. Prawdziwy sportowiec nie oczekuje współczucia; jedynym antidotum na porażkę jest tylko zwycięstwo. Dziś Thomas Dodds nie znalazł na korcie pocieszenia - przegrał i z Przemysławem Bonio, i ze słabościami swojego organizmu. Los nie chciał dopisać oczekiwanej puenty do dialogu sędziego z dziennikarzem. Wprawdzie mecz nie został dokończony, ale gorzej by było, gdyby skreczował zdrowy rozsądek. Nudne pytanie Związek między Płockiem a Paryżem wydaje się oczywisty - i tu, i tam o tej samej porze roku grają w tenisa. Można nawet mówić o pewnej wyższości Płocka, bo tutejszy turniej solidnie zakotwiczył w kalendarzu, natomiast Roland Garros błąka się między majem a październikiem. Cóź mieli zrobić dwaj Francuzi - Geoffrey Jasiak i Anthony Bocle - gdy najważniejsze korty w ich kraju od kilku dni są zajęte od świtu do zmroku, a nawet jeszcze dłużej? Spakowali manatki i przyjechali do Płocka. Z losowania wynikało, że mogą spotkać się w ćwierćfinale, więc się spotkali. Emocji, trzeba przyznać, nie było, natomiast dobrych zagrań godnych oklasków nie zabrakło. Geoffrey Jasiak zaimponował nie tylko umiejętnościami tenisowymi, ale jeszcze dzielnie zniósł pytanie o polskie korzenie. Polsko brzmiące nazwisko ma oczywiście po tacie, natomiast polski ślad w historii rodziny urwał się na dziadku. Geoffrey po polsku już nie mówi, w Polsce jest drugi raz w życiu, a we Francji nie ma żadnego kontaktu z polską diasporą. Do ustalenia pozostała jeszcze wymowa nazwiska. Wprawdzie Jasiak brzmi swojsko, ale Żazjak poprawnie. 4 czerwca Wszystkie drogi do finału Nie wierzcie we wszystko, co przeczytacie. Podobno wszystkie drogi prowadzą do Rzymu... All roads lead to Rome... Todos los caminos conducen a Roma... Alle Wege fuehren nach Rom... Tous les chemins menent a Rome... Dziś na uczestników turnieju spadł miły obowiązek. Zostali zaproszeni pod "ściankę" z logotypami sponsorów zawodów i poproszeni o odpowiedź na kilka pytań. Żeby było sprawiedliwie, wszyscy dostali te same pytania, i wszyscy odpowiadali podobnie. Jednoosobowe i samozwańcze jury uznało, że najciekawszej odpowiedzi na pytanie "Czy będziesz zachęcał znajomych grających w tenisa, żeby przyjechali do Płocka?", udzielił Anthony Bocle: - Yes. This is place to be! Jak w każdym turnieju, wszystkie drogi prowadzą do finału. Wszystkie dwie, bo im bliżej celu, tym węższe stają się te drogi. Zmieniają się w ścieżki i coraz mniej zawodników się na nich mieści. Dziś zostało tylko dwóch - Kamil Fabisiak i Guy Sasson. Pierwszy powie, że wszystkie drogi prowadzą do Płocka, a drugi, że כל הדרכים מובילות לפלוק. Dialekt deblowy Ta opinia jest subiektywna i niereprezentatywna. Obok kortów można było usłyszeć, że wystarczy mówić po angielsku, i to w stopniu nieprzesadnie zaawansowanym, aby odnosić sukcesy w deblu. Po pierwsze - wybrać sobie partnera, który potrafi grać; po drugie - we właściwym momencie krzyknąć "You!" i pozwolić mu zdobyć punkt. Dziś tę opinię dałoby się nawet uzasadnić, ponieważ mecze półfinałowe wygrały pary zmuszone do porozumiewania się po angielsku. Kamil Fabisiak i Piotr Jaroszewski dogadywali się "Twoja!", "Moja!" i bardzo długo szachowali Tadeusza Kruszelnickiego i Steffena Sommerfelda. Polak i Niemiec od czasu do czasu dorzucali także "Me!", co pomogło im odrobić stratę seta i wygrać dwa tiebreaki - najpierw zwykłego, a potem meczowego. Dwa korty dalej Jakub Dominik Bukała i Francesc Tur, reprezentujący wprawdzie dwa różne kraje, też mieli wspólny język, bo od kilkunastu lat Polak mieszka w Barcelonie. Gdyby jednak przeszli nawet na kataloński, to i tak nie daliby rady Geoffreyowi Jasiakowi i Guyowi Sassonowi. Tenisiści z Francji i Izraela tylko w pierwszym secie mogli mieć wątpliwości, czy "You!" naprawdę znaczy "You!", zaś w drugim nie oddali rywalom nawet gema. Źródło: Płock Orlen Polish Open

(Redakcja)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%