W słoneczne, piątkowe przedpołudnie udaliśmy się do płockiej stanicy „Morka”, by towarzyszyć WOPR-owcom w ich wyprawie. Wraz z rozpoczęciem sezonu letniego, ruszyły bowiem patrole po Wiśle. Zasięg takiego patrolu jest niemały – rozciąga się od Nowego Duninowa po Słupno.
– Patrol ma na celu oczywiście poprawę bezpieczeństwa na wodzie i wzdłuż linii brzegowej Wisły. Obserwujemy, że w upalne dni ludzie wchodzą do rzeki całymi rodzinami. Uświadamiamy ich, że jest to niebezpieczne. Nabrzeże jest dosyć płytkie, ale zdarzają się gwałtowne spadki, o nieszczęście nietrudno – mówił nam jeden z ratowników, Przemysław Sójka.
Podczas, gdy ekipa z WOPR-u przygotowywała łódź do startu, podpytaliśmy ratowników, jak mija im kolejny sezon.
– Dużo pracy jest zwłaszcza podczas festiwali. Rozbawieni i rozgrzani emocjami festiwalowicze nabierają ochoty na orzeźwienie w Wiśle, czasami są też pod wpływem alkoholu. W takich sytuacjach interweniujemy. Na Reggaelandzie było spokojnie pod tym względem, bo pogoda zdecydowanie nie sprzyjała kąpieli – uśmiecha się WOPR-owiec.
Wypłynęliśmy z „Morki”. Na Wiśle panował spokój, na horyzoncie widać było kilka jachtów i łódek. Ruszyliśmy w stronę Słupna. Po drodze zatrzymaliśmy się przy jednej z łodzi. Stermotorzysta WOPR-u spytał o kamizelki, bo pasażerowie łodzi nie mieli ich na sobie. – Mamy! – odpowiedzieli ludzie z łodzi pokazując sprzęt, wyjęty spod pokładu. – Wiem, że jest gorąco, ale lepiej, żebyście je włożyli. Przede wszystkim bezpieczeństwo! – życzliwie poradził jeden z ratowników.
Patrol zwykle składa się z trzech osób: stermotorzysty, ratownika i ratownika medycznego. Na łodzi ratownicy mają do dyspozycji dwie boje samopływające, rzutki, koło ratunkowe, kamizelki ratunkowe, apteczkę i gaśnicę (bo łódź wyposażona jest w silnik spalinowy). – Mamy też deskę ortopedyczną do transportu osoby poszkodowanej. Jeśli zachodzi podejrzenie urazu kręgosłupa, taką osobę w wodzie przypina się do deski i w ten sposób transportuje na łódź – objaśniał nam, zupełnym laikom w tej dziedzinie, Jakub Mochocki.
Płocki WOPR podczas swoich patroli korzysta z łodzi motorowej, ale także z nowoczesnego skutera. Podczas naszej wyprawy skuter przecinał wiślane fale z naprawdę dużą prędkością. Prowadził go fachowo ratownik Sebastian Sobótka.
– On dociera w miejsca, w które ciężko dostać się łodzi. Do skutera mamy też doczepianą platformę, jest możliwość transportu poszkodowanego. Na szczęście nie było jeszcze potrzeby, by jej używać – mówił nam ratownik.
Gdy w rejonie Słupna zawróciliśmy i skierowaliśmy się w stronę Nowego Duninowa, WOPR-owcy zwrócili uwagę kilku rybakom. Płynęli bez kapoków. Również młodzi ludzie, zażywający relaksu na łodzi motorowej, o nich zapomnieli. Pokazali, że mają kamizelki, ale jeszcze… nieodpakowane. – Odpakowujemy i zakładamy – zachęcali do zachowania bezpieczeństwa WOPR-owcy.
Podróżowanie łodzią WOPR-u (ani mnie, ani mojemu redakcyjnemu koledze nie starczyło odwagi, by wsiąść na skuter należący do wodnego pogotowia) to nie relaks i podziwianie pięknych widoków płockiej skarpy z wody, choć i tych nie zabrakło. Potrzeba specjalnych umiejętności i wyczucia, by taką łódź prowadzić. Gdy WOPR-owcy spieszą się na akcję, najbardziej liczy się czas dotarcia na miejsce. Musi być jak najkrótszy.
Choć patrol z płockim WOPR-em zakończyliśmy przemoczeni do suchej nitki, byliśmy zadowoleni z tej eskapady. Możemy być dumni, że płockie wodne ochotnicze pogotowie ratunkowe ma w swoich zastępach ludzi, którzy działając non-profit, dbają o nasze bezpieczeństwo i w każdej chwili są w gotowości do niesienia pomocy.
Zobaczcie nasze zdjęcia i film z patrolu po Wiśle.