– Od czasu do czasu zdarza się zrobić polski dobry film – pisze nasz czytelnik. – Najwłaściwszym chyba gatunkiem filmowym do określenia „Na granicy” byłby thriller – dodaje, przesyłając swoją recenzję.
Opis producenta
Andrzej Chyra kontra Marcin Dorociński w thrillerze „Na granicy” Wojciecha Kasperskiego. Autorem zdjęć jest nominowany do Oscara Łukasz Żal („Ida”, „Joanna”). W obsadzie: Andrzej Grabowski i Janusz Chabior oraz dwójka aktorów młodego pokolenia: Bartosz Bielenia („Disco Polo”) i debiutujący na ekranie Kuba Henriksen.
„Na granicy” to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia ojca (Chyra) i dwóch synów (Bielenia, Henriksen), którzy przyjeżdżają w Bieszczady, aby ułożyć sobie relacje po niedawnej rodzinnej tragedii. Tajemniczy nieznajomy (Dorociński), pojawiający się w odciętej od cywilizacji górskiej bazie, wciąga bohaterów w mroczny i niebezpieczny świat przestępczego pogranicza. Aby przetrwać, bracia będą zmuszeni do odrobienia trudnej lekcji dojrzałości.
[tabs]
[tab title=”Recenzja Czytelnika”]
Od czasu do czasu zdarza się zrobić polski dobry film. Najwłaściwszym chyba gatunkiem filmowym do określenia „Na granicy” byłby thriller.
Bohaterami jest rodzinka, ojciec i dwóch nastoletnich synów po jakichś dramatycznych przejściach – czy niektórzy z nich byli winni śmierci ich matki, chyba się nie dowiemy. Lubiący zaglądać do kieliszka ojciec – w tej roli, a i owszem, nomen omen Andrzej Chyra – próbuje ze swoich synów zrobić mężczyzn. Zabiera ich w górskie ostępy, gdzie w jednej ze strażnic przeżyją chwile grozy, jakich nie było im do tej pory przeżyć.
Trzeba przyznać, że surowy, zimowy górski klimat Bieszczad został oddany znakomicie – czapki z głów dla autora zdjęć – przeraźliwie wiejący wiatr nie raz i nie dwa sprawiał, że na sali kinowej robiło mi się zimno.
Czynnikiem sprawczym traumatycznych przeżyć jest szwarccharakter – świetny w tym wcieleniu Marcin Dorociński.
Skoro o aktorstwie mowa, dobrze zagrali młodzi aktorzy, którzy pomimo niemrawego początku, z upływem czasu zyskiwali, aż do czasu niełatwego finału. Pomimo walki z groźnym bandytą, mam wrażenie, że sedno sprawy tkwiło w nich samych, przestali być na końcu małymi chłopcami, stanęli na wysokości zadania. Prawdopodobnie znajdą wspólny (zapomniany jakiś czas temu) język z rodzicem.
Pomimo, iż fabuła nie wyjaśnia genezy ich przyjazdu, nie klaruje co się stało z ich matką, nie potwierdza czy starszy syn jest gejem (co podejrzewam), to mimo tego działa to na plus, dając pole do domysłów i dopowiedzeń.
Film porusza jeszcze jeden gorący temat, jakże ostatnio na czasie – uchodźców, tudzież imigrantów i przemytników. Żądza pieniądza, ucieczka od odpowiedzialności, cynizm i hasło „po trupach do celu” wypełniają dwie trzecie tego filmu.
Reasumując film warty polecenia, może nie jest to arcydzieło, ale kawał dobrego męskiego kina akcji – co w polskim kinie jest rzadkością. Polecam.
Michał Wejbert[/tab]
[/tabs]