Zamknij

Płockie recenzje: Cloverfield lane 10

20:55, 12.05.2016 Redakcja Aktualizacja: 21:05, 12.05.2016
Skomentuj
Pani Aneta podzieliła się z nami wrażeniem po obejrzeniu w NovymKinie "Przedwiośnie" filmu "Cloverfield lane 10". Jaką ma opinię o tej produkcji? Zapraszamy na kolejny odcinek Płockich recenzji.

Opis producenta

Po dramatycznym wypadku samochodowym, młoda kobieta odzyskuje przytomność w podziemnym schronie. Od mężczyzny, który się nią opiekuje, dowiaduje się, że nie tylko ocalił jej życie. Śmiercionośny atak chemiczny skaził Ziemię, czyniąc ją niemożliwą do zamieszkania.

Zdezorientowana, przerażona kobieta decyduje, że musi wydostać się ze schronu, bez względu na to, co zastanie po wyjściu na ziemię.

Recenzja czytelnika

W ubiegłym tygodniu, szukając pomocy w zawodowej sprawie, weszłam do biura koleżanki z piętra. Jak tylko uzyskałam potrzebne mi informacje, nasza rozmowa bezwiednie zeszła na kwestie prywatne. W pewnym momencie wypaliłam: "Wiesz, byłam ostatnio w kinie na Cloverfield lane 10..." Nie udało mi się dokończyć zdania, ponieważ moja znajoma podchwyciła temat bardzo zwinnie: "Ach, to!!! Moja koleżanka dzwoniła do mnie wczoraj i mi opowiadała, że była na tym filmie, że był ciekawy, że siedziała, patrzyła, przeżywała, a na końcu..." - pip - koniec cytatu. Następuje tu krótki, ale zwięzły spoiler, okraszony grymasem. "Uff, na szczęście ja już widziałam ten film" - pomyślałam. Łatwo odczytać, że mojej rozmówczyni ani koleżance rozmówczyni sens fabuły nie przypadł do gustu.

Wybraliśmy się do kina w "tani poniedziałek". Moja wiedza na temat filmu była bardzo okrojona. Widziałam wcześniej nic nie zdradzający trailer nagrany z lekko senną melodią. Kolega wspomniał, że w recenzjach pojawia się wzmianka o wirusie. Kilka lat wcześniej oglądałam "Cloverfield" po polsku, tłumaczone mało literalnie jako "Projekt: Monster", który mi się podobał. Ze względu na podobieństwa w tytułach pomyślałam, że jest szansa, że ten nowy " Cloverfield" będzie nawiązywać do wcześniejszego.

Fabuła okazała się być prosta i przejrzysta. Dziewczyna po rozstaniu z partnerem pakuje swoje rzeczy do auta, opuszcza mieszkanie i wyjeżdża z miasta. Podczas podróży chłopak próbuje się do niej dodzwonić, ale ona nie odbiera. Mimika jej twarzy podpowiada, że skończyła z nim na dobre. Droga prowadzi przez las, a na dworze jest już ciemno. Dziewczyna sięga jednak po telefon podczas kolejnego dzwonka, gdy z naprzeciwka zbliżają się oślepiające światła. Po chwili samochód leży na poboczu.

Wypadek, a może przypadek, sprawia, że ratuje ją mężczyzna, który zapewnia dosyć nieprzyjemne i niepokojące warunki. Dziewczyna budzi się zamknięta w pokoju, na materacu, w samej bieliźnie, z kroplówką, zakuta kajdankami do ściany. Drzwi otwiera tylko czasami gospodarz, które rygluje od zewnątrz. I niby jest miły i pomocny, ale jak zrozumieć jego postępowanie, zakazy, nakazy czy wymaganie wdzięczności za ratunek. Dlaczego dziewczyna nie może wyjść na zewnątrz? Czy Howard, czyli wybawca, jest z nią szczery? I co tak naprawdę wydarzyło się na Ziemi?

W bardzo przemyślany sposób film odpowie na wszystkie te pytania. Nie zabraknie przy tym napięcia i trwogi. Bohaterowie będą szli tam, gdzie nie powinni, czym będą dostarczali nam kolejnej porcji adrenaliny.

Zaaferowana spędziłam dwie godziny w fotelu. Końcowe sceny naprawdę mnie zaskoczyły, ponieważ odniosłam wrażenie, że są zupełnie oderwane od wszystkiego, co się do tej pory wydarzyło. Myślę, że to właśnie one decydują o "lubię" - " nie lubię" dla tego obrazu.

Film uważam za bardzo udany. Fabuła opiera się wyłącznie na stworzonej przez grę aktorów atmosferze i emocjach, które, chcąc nie chcąc, z ekranu nas dosięgają. Bardzo podobała mi się rola Howarda grana przez serialowego męża Roseanne. Od początku jego postać budziła we mnie niepokój, lecz nie potrafiłam rozszyfrować dlaczego. Miłą niespodzianką okazała się towarzysząca obrazowi muzyka. Amerykańskie rytmiczne hity z lat sześćdziesiątych wprawiały w dobry nastrój, ale także na chwilę usypiały zmysły widza przed kolejną sceną grozy.

Mimo, że film nie jest bardzo głęboki i nie zmusza do autorefleksji, to naprawdę może stanowić pełną wrażeń przygodę, która pozostaje na długo w pamięci. No i miałam nosa - tytuł miał znaczenie.

Aneta Piasecka

 

(Redakcja)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

lucaklucak

0 0

Również oglądałem ten film i podzielam opinię recenzentki. Bardzo podoba mi się poziom samej też recenzji, nakreśla ale nie zdradza fabuły. Oczywiście polecam film. 08:54, 19.05.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%