Jak ocenia nasz czytelnik opowieść o chłopcu, który szukając ratunku dla ukochanej mamy wkracza do świata, którego istnienia nawet nie podejrzewamy? Czy poleci tę produkcję również innym kinomanom? Zobaczcie kolejną edycję Płockich recenzji.
Opis producenta
Najnowsza produkcja w NovymKinie Przedwiośnie to ekranizacja bestsellerowej powieści Patricka Nessa pt. „Siedem minut po północy”.
Niewielu jest dorosłych, którzy mieliby tyle odwagi co 10-letni Connor. Chłopiec codziennie musi bronić się przed grupą starszych chłopaków, którzy prześladują go w szkole. Prawdziwy dramat jednak rozgrywa się w domu chłopca – samotnie wychowująca go matka przegrywa walkę z chorobą, a lekarze rozkładają ręce. W tej sytuacji Connor zyskuje niezwykłego sprzymierzeńca – jest nim mroczna istota ze snów, która za pośrednictwem niezwykłych, magicznych opowieści wciąga Connora w świat, gdzie znaleźć można odpowiedzi na najtrudniejsze pytania.
Recenzja czytelnika
W drugi dzień świąt wybrałem się z 11-letnim synem na „7 minut po północy”. Spodziewałem się lekkiej, może nieco mrocznej baśni, a obejrzałem… no cóż – przeczytajcie.
Bohaterem jest Conor – angielski dziesięciolatek, który ma trudne dzieciństwo. Matka jest śmiertelnie chora, ojciec założył inną rodzinę i mieszka w USA, coraz częściej zajmuje się nim babcia, z którą nie bardzo się dogaduje, ciąży nad nim widmo przeprowadzki, a na dodatek jest prześladowany w szkole przez większych kolegów z klasy.
Bardzo często śni mu się koszmar, kiedy w trakcie trzęsienia ziemi trzyma za rękę wiszącą na krawędzi urwiska swoja matkę.
Chłopak, przejawiający niebywały talent rysunkowy, często maluje wielkie drzewo rosnące przy cmentarnej kaplicy, czuć, że to drzewo go intryguje.
Pewnej nocy, 7 minut po północy, drzewo, a w zasadzie potwór drzewny (drzewiec, ent na miarę tych z Władcy Pierścieni) wyjmuje swoje korzenie/nogi i rozwalając wszystko na swojej drodze, kroczy przed dom Conora. Zawierają oni swoisty pakt, polegający na tym, że po wysłuchaniu 3 opowieści (a więc 3 wizyt) potwora, Conor opowie czwartą – prawdę o swoim koszmarze.
Potwora nikt poza chłopcem nie widzi, a jego opowieści nie przynoszą chłopcu ukojenia, ale mimo to Conor brnie dalej w umowę – wierzy, że potwór uleczy jego matkę.
Jako widz, zaczynasz odczuwać niebywałą empatię dla tego zagubionego, zbyt dojrzałego jak na swój wiek chłopaka. Zaczynasz roztrząsać opowieści potwora, morały jakie z nich płyną, zastanawiasz się, czy drzewiec nie jest tylko wytworem zmęczonego umysłu.
Film kończy się tylko pozornym happy endem, jest sporo łez w końcówce. Ale prawdziwą perełką są ostatnie sceny filmu, które również mogą zaskoczyć.
Jednym słowem, to nie jest głupawa komercyjna bajeczka, to film na kanwie dramatu fantasy, który skłania do przemyśleń. Ma w sobie elementy filmu obyczajowego, wspomnianego dramatu, thrillera.
Mój 11-letni syn kilka razy porządnie się wystraszył, bo film, szczególnie w początkowej fazie, obfituje w sceny suspensu rodem z horroru. Dodatkowo po seansie był szczerze zdziwiony, cytuję: ”Pierwszy raz oglądałem baśń, która kończy się nieszczęśliwie”. I tym dopiero dał powód do dłuższej dyskusji.
Ja osobiście cieszę się zatem, że obraz przyczynił się do rodzinnych przemyśleń, wywodów, dialogu i puszczenia wodzy wyobraźni. Takie filmy są potrzebne, żeby obnażyć dzieciom obraz idealnego świata i niczym niezmąconej beztroski. Jest to kino, które pewnie bardziej przypadnie do gustu dorosłym, niż dzieciom. Niemniej jednak, jeśli masz w domu nastolatka i wolny wieczór, powinieneś z nim iść do kina, bo to zdecydowanie bardzo dobry film.
Michał Wejbert