ORLEN chce rozpocząć dyskusję z miastami na temat transformacji energetycznej. Skąd w ogóle wziął się ten pomysł?
- Rozpoznaliśmy ten temat, ponieważ wykonaliśmy najpierw ilościową analizę pod kątem wyzwań, z jakimi obecnie mierzą się miasta w Polsce, gdy zamierzają planować swój rozwój. Dla ułatwienia zobrazowania tych wyzwań, podzieliliśmy je na cztery obszary: infrastrukturę energetyczną, transport, budynki i gospodarkę o obiegu zamkniętym. Miasta w Polsce odpowiadają za około 60 proc. generowanego PKB w całym kraju. Skupiają większość ludności, chociaż zajmują tylko 7 proc. obszaru naszego kraju. Zatem jest to całościowo istotny obszar gospodarczy, bez którego realizacja transformacji w całym kraju nie uda się. Stawiamy przy tym taką hipotezę, że łatwiej jest przeprowadzić transformację z poziomu niższego, niż centralny, czyli lokalnego.
Wiemy, że jest dużo samorządów ambitnych, które mają już plany, tylko nie do końca wiedzą, w jaki sposób te działania wdrożyć. Często brakuje im dofinansowania, ale także czasem brakuje im motywacji. Być może brakuje też jednego kierunku zaproponowanego przez administrację, w którym mają podążać miasta w swojej transformacji. Dlatego chcemy rozpocząć dyskusję ogólnokrajową, aby zaangażować do tego administrację centralną, różne samorządy, być może także ośrodki naukowe czy jakieś inne niezależne instytucje do tego, aby zacząć punktowo tę transformację wdrażać, z myślą o dobru mieszkańców. Na poziomie lokalnym ten efekt udanej transformacji będzie bardziej widoczny, bardziej akceptowalny i łatwiejszy w odbiorze.
A jakie wyzwania stoją przed miastami właśnie w kontekście transformacji energetycznej?
- W imieniu samorządów powiedziałabym, że tym największym wyzwaniem chyba jest finansowanie. Aczkolwiek my w raporcie wskazujemy możliwości, jakie Unia Europejska oferuje w swoich programach. Warto im się przyjrzeć i korzystać, póki są. Również na poziomie krajowym są dostępne środki. Myślę, że wyzwaniem jest także długi proces regulacyjny związany z przeforsowaniem odpowiednich rozwiązań. Przykładowo tylko około 44 miast w Polsce posiada miejskie plany adaptacyjne, w tym Płock. Jest to taki plan, który zawiera szereg działań, mających wzmocnić odporność miasta na negatywne skutki zmiany klimatu, w tym na powodzie, susze, czy upały. To są te zjawiska, z którymi mierzyliśmy się w naszym kraju w ostatnich miesiącach, więc to nie jest abstrakcja. Problem polega na tym, że większość tych planów wylądowała w szufladzie. Dlaczego? Ponieważ nie mają umocowania prawnego. Jednakże teraz, z tego, co zapowiada ministerstwo, takie miejskie plany adaptacyjne mają być przygotowane dla wszystkich miast powyżej 20 tysięcy mieszkańców. Zatem będą musiały być podjęte konkretne działania, projekty. Również dlatego, że Unia Europejska wymaga kontroli krajowej nad działaniami lokalnymi w tym obszarze. Poruszyłam wątek adaptacji do zmiany klimatu, bo to jest co innego, niż transformacja. Transformacja energetyczna to takie działania, które zmierzają do zmiany źródeł energii elektrycznej, takie działania, powiedzmy, bardziej proaktywne. Natomiast nie zatrzymamy zmiany klimatu, więc równolegle musimy przygotowywać się na to, że negatywne skutki będą występowały coraz częściej. W Grupie ORLEN również musimy na to zwracać uwagę, a wręcz jesteśmy odpytywani przez inne podmioty nas finansujące jak przygotowujemy się na ryzyka związane ze zmianą klimatu, które mogą dotknąć nasze aktywa. Podobnie miasta muszą się transformować i jednocześnie prowadzić adaptację do zmiany klimatu.
Czyli na przykład sadzić większą ilość zieleni, która ma zapobiegać upałom w mieście i temu, że woda w mieście jest zbyt szybko odparowywana?
- Tak, m.in. o to chodzi. Nadal to rozwiązanie nie jest w wystarczającym stopniu wykorzystywane. Jest to tak zwana zielona strefa, ale jest też błękitna, związana z wodą. To są działania, które w pierwszej kolejności powinny być w miastach wykonywane, jak np. odwrócenie trendu zabetonowywania miast. Jesteśmy już chyba świadomi, że to nie jest najlepszy kierunek. Zazielenianie miast to są najprostsze rzeczy, natomiast systemy retencji wody to już nie jest takie proste działanie. Tu potrzebne są konkretne wyliczenia, opracowania i pomiary. Bo żeby móc jakimś zjawiskom przeciwdziałać, móc w ogóle planować jakiekolwiek działania, musimy wiedzieć, na jakim jesteśmy etapie. Powinniśmy więc stosować różnego rodzaju opomiarowanie, i te związane z emisjami zanieczyszczeń, i z emisjami CO2, żeby móc mierzyć nasz postęp, ale i zobaczyć, gdzie warto przeprowadzić w pierwszej kolejności projekty, inwestycje. Warto też mierzyć różne zjawiska katastrofalne, to znaczy sprawdzać, które czynniki wpływają na ich powstawanie. Zatem dotykamy tu obszaru cyfryzacji, który jest ważnym narzędziem transformacji i adaptacji do zmiany klimatu.
Ale czy takie nisko-, czy zeroemisyjne miasta w ogóle są możliwe do osiągnięcia? Obecnie jednak mamy sporo emisji, czy to z naszych kominów, czy z samochodów. Ciężko jest wyobrazić sobie, że wszyscy nagle chociażby w Płocku wymieniają swoje samochody spalinowe na elektryczne czy wodorowe.
- Oczywiście, to się nie stanie z dnia na dzień, ale tego czasu też nie ma aż tak dużo, bo jako członek Unii Europejskiej, Polska (a więc i samorządy) jest zobowiązana do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Czy to będzie dokładnie ten rok? To jeszcze może być dyskusyjne, ale sam kierunek nie jest dyskusyjny. Więc jeżeli kraj musi być neutralny klimatycznie, to i miasto stanie się neutralne. Trzeba więc wprowadzić takie działania, żeby zbilansować emisję, głównie CO2, związane ze spalaniem paliw kopalnych, czyli węgla i paliw ropopochodnych w naszych samochodach. Jeśli tych emisji nie uda się kompletnie wyzerować, to mogą być zneutralizowane poprzez posiadanie zielonych terenów, roślinności, która pochłania emisje CO2.
Czyli musimy działać na wielu płaszczyznach jednocześnie, żeby móc osiągnąć wymagania unijne. A w jaki sposób Grupa ORLEN może przyczynić się do transformacji energetycznej miast?
- Grupa ORLEN jest koncernem multienergetycznym. Oznacza to, że działa w kilku obszarach: w energetyce, w obszarze ropy i gazu, w transporcie. Dlatego możemy dostarczać rozwiązania, które będą potrzebne w miastach. Dotychczas zrealizowaliśmy szereg projektów w czterech dziedzinach, o których wcześniej wspomniałam, czyli w zakresie infrastruktury energetycznej, transporcie, budynkach czy gospodarki o obiegu zamkniętym. I to są rozwiązania, do których technologie są nam znane już od jakiegoś czasu, np. inteligentne oświetlenie uliczne czy autobusy zeroemisyjne, np. napędzane lokalnie produkowanym wodorem. Mamy też projekt modernizacji stacji benzynowych, w tym stacji, które są w miastach po to, żeby te stacje konsumowały jak najmniej energii, i to takiej energii, która będzie produkowana w sposób odnawialny, to znaczy z paneli fotowoltaicznych.
W Płocku mamy takie przykłady. Na jednej ze stacji paliw są zamontowane panele fotowoltaiczne.
- Ale poza panelami, powinniśmy też wdrażać systemy efektywności energetycznej, czyli powinniśmy jak najmniej zużywać produkowanej przez nas energii. I to wdrażamy w programie pilotażowym na 10 stacjach w tym roku zrobić, np. wykorzystując ciepło z chłodziarek i je magazynując, czy magazynując nadwyżki energii, którą wyprodukują panele fotowoltaiczne w postaci ciepła i na przykład ogrzewać wodę użytkową na myjni.
Transformacja energetyczna to konieczność. To już my wiemy. Ale zazwyczaj jest tak, że mieszkańcy mówią: "Mnie to nie dotyczy, bo jakie mam z tego korzyści?". Czy mieszkańcy mają jakieś korzyści z transformacji energetycznej miasta?
- Spróbujmy powiedzieć, że transformacja energetyczna to korzyść, a nie konieczność. I jedną z korzyści, jaką powinniśmy dostrzegać i do jakiej powinniśmy dążyć w transformacji, powinna być oszczędność rachunków za energię. Bo owszem, transformacja energetyczna wymaga w początkowym etapie inwestycji. Jednakże patrząc długofalowo, niskoemisyjne technologie, czyli na przykład panele fotowoltaiczne czy wiatraki, nie wymagają używania paliw. Stąd rachunki za energię, które wszyscy płacimy co miesiąc i które w ostatnim czasie wzrosły przez wyższe ceny paliw kopalnych, powinny tanieć wraz z wdrażaniem transformacji energetycznej. Każda zmiana jest trudna sama w sobie. Jednakże patrząc długofalowo, mamy rachunek zysków i strat zdecydowanie na korzyść zysków. Mało tego, my w Polsce nie mamy wszystkich paliw kopalnych we własnych zasobach. Dużo z nich importujemy Stąd też warto myśleć o naszym bezpieczeństwie energetycznym, które dotyczy każdego z nas. Chcemy mieć energię w przystępnych cenach i chcemy przede wszystkim, żeby ona była. Coraz więcej korzystamy z urządzeń elektrycznych, w zimie ogrzewamy nasze mieszkania, a latem je chłodzimy. Zatem trudno sobie wyobrazić jeszcze wyższe rachunki za energię, czy przerwy w dostawie. Stąd konieczność patrzenia na transformację i na energetykę w sposób zdecentralizowany, lokalnie.
Wspomniałaś wcześniej o gospodarce cyfrowej. Jaką będzie pełniła, czy może już pełni rolę w transformacji energetycznej?
- Gospodarka cyfrowa to jest obszar, który cały czas się rozwija. Ostatnią nowością jest sztuczna inteligencja, która wspomaga wiele obszarów. Często mówi się o niej, jako zagrożeniu, ale powiedzmy sobie też o szansach, jakie ona niesie ze sobą. Sztuczna inteligencja na przykład może pomagać tworzyć modele związane z przewidywaniem zapotrzebowania na energię. A im lepiej będziemy wykonywać prognozy, tym mniejsze koszty będziemy ponosić. Mamy też inne narzędzia cyfrowe, takie jak inteligentne liczniki, które są też potrzebne w przypadku rozwoju elektrycznych pojazdów, czy w ogóle sterowanie źródłami rozproszonymi, jak panele fotowoltaiczne. Zatem gospodarka cyfrowa jest narzędziem do wdrażania transformacji. Oba te procesy idą równolegle ze sobą.
A w jaki sposób taki zwykły mieszkaniec miasta jak ja, czy ty może się przysłużyć do transformacji energetycznej? Co my możemy zrobić?
- Może taką sztampową odpowiedzią jest edukacja, ale tego nigdy nie jest dość. Bo tutaj trzeba zacząć od myślenia o energii jako o takim zasobie, który należałoby szanować. I nie tylko energii, ale także o mediach typu woda czy także o odpadach, które powinniśmy segregować, bo to jest realny koszt. I niestety, ostatnie lata wiążą się ze wzrostem rachunków, więc w naszym budżecie domowym to jest realny koszt. Jak mówiłam, używamy coraz więcej urządzeń elektrycznych, a wiąże się to z tym, że rosną nam rachunki. Zatem warto zastanowić się, w jaki sposób możemy te rachunki obniżać. Czasem operatorzy oferują takie taryfy, w których w konkretnych godzinach użytkowanie energii jest tańsze. Chodzi o to, żeby nie używać urządzeń jak pralka czy zmywarka w godzinach szczytu, bo poza korzyścią dla naszego budżetu, to jest korzyść dla systemu elektroenergetycznego. Jeżeli wszyscy używają danych urządzeń w tym samym czasie, wtedy mamy do czynienia z przeciążeniem. Powinniśmy też stosować urządzenia energooszczędne. One często przy zakupie są trochę droższe. Jednakże w perspektywie lat przynoszą oszczędności.
Chociażby żarówki energooszczędne, o których od wielu lat się mówi, ale faktycznie przynosi to korzyść.
- No i muszę o tym wspomnieć: wyłączanie światła, gdy nie jest potrzebne, czy zakręcanie wody, kiedy myjemy zęby. Ale i zamykanie okien, kiedy używamy grzejników. To są rozwiązania, o których mówiliśmy na początku kryzysu energetycznego w 2022 roku, żeby ograniczać temperaturę ogrzewania w pomieszczeniach, bo w Polsce często przegrzewamy, mając nieograniczony dostęp do ciepła sieciowego. Na razie nasze rachunki widocznie nie są wystarczającym obciążeniem, żebyśmy o tym myśleli. Jednakże przyjdzie czas, gdzie trzeba będzie nad tym poważniej się zastanowić, bo system grzewczy w Polsce jest bardzo mocno obciążony i on także będzie musiał się dekarbonizować. Około 80 procent energii cieplnej ciepła w Polsce mamy z węgla, a większość ciepłowni i elektrociepłowni w Polsce jest nierentownych. Będzie bardzo trudno zmienić te źródła ciepła i niestety, będzie to wiązało się z podwyższeniem rachunków dla nas.
Z naszej rozmowy nieco smutne wnioski wychodzą, że koszty transformacji energetycznej będziemy musieli ponieść wszyscy. Ale z drugiej strony transformacja energetyczna jest niezbędna do tego, żebyśmy mogli żyć w spokoju i z takimi wygodami, do których już się przyzwyczailiśmy.
- Tak, ale warto spojrzeć na drugą stronę. Mało mówimy o kosztach, jakie ponosimy będąc w obecnej sytuacji i jakie byśmy ponosili zostając w niej dalej. A koszty te są związane na przykład ze skutkami zmiany klimatu. Ostatnia powódź, jaka spotkała nasz kraj, to jest kilka miliardów złotych. A to i tak jest mniej, niż powódź tysiąclecia z 1997 roku, bo teraz nie zostało zalane żadne duże miasto. Mamy też koszty importu paliw kopalnych, mamy koszty utrzymywania sektora węglowego, do którego również dopłacamy. Istnieją opracowania, które wykazują, że korzystniej jest przejść drogę transformacji. Tylko potrzebna jest konsekwentna decyzja i w końcu zdecydowane działanie. Ono jest trudne z poziomu centralnego, część działań będzie musiała być wykonana na poziomie lokalnym. I dlatego miasta powinny uczestniczyć w transformacji energetycznej na szerszą skalę. A my musimy się do tego przyzwyczaić, bo to jest właściwie jedyna droga.
I też trzeba tutaj podkreślić, że pomimo iż tegoroczna powódź miała miejsce na południu Polski, to koszty jej ponosimy my wszyscy i poniesiemy jeszcze w przyszłości. Dziękuję bardzo za rozmowę.
[WIDEO]6543[/WIDEO]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz