- Napisał do mnie w sprawie wynajmu. Nie mogłam wówczas pisać, więc podałam mu numer telefonu. Zadzwonił jeszcze jak byłam w pracy. Zaczęliśmy rozmawiać, bardzo szybko przeszliśmy na "ty". Chciał obejrzeć mieszkanie tego samego dnia, nie przeszkadzało mu, że kończyłam pracę późnym wieczorem. Zrobił na mnie dobre wrażenie, zgodziłam się... - wspomina Ewa.11 października około godz. 20 mężczyzna, którego nazwiemy Tulipanem, czekał już przed blokiem, w którym znajdowało się mieszkanie do wynajęcia. Ewy jeszcze nie było, napisał do niej.
- Powiedział: "Twój facet mnie chyba zabije". A ja, nieświadomie, odpowiedziałam, że nie mam faceta. Uznał to chyba za zielone światło... Kiedy podjechałam przed blok, podszedł do mnie, podał rękę, potem przytulił i dał buziaka, jakbyśmy się dobrze znali - opowiada nasza rozmówczyni.Mieszkanie Tulipanowi spodobało się bardzo. Zapłacił od razu kaucję i czynsz za cały miesiąc.
- "A umowę to kiedyś tam podpiszemy" - stwierdził. Nie zgodziłam się, powiedziałam, że syn umowę zaraz przywiezie i potrwa to niewiele czasu. I całe szczęście, bo dzięki temu miałam jego prawdziwe dane - tłumaczy Ewa.Mężczyzna bardzo szybko nawiązał kontakt zarówno z kobietą, jak i jej dziećmi. Sprawiał wrażenie normalnego, uczciwego faceta. Już pierwszego dnia rozmawiali kilka godzin, drugiego dnia podobnie. Kolejnego, w piątek, Tulipan zaprosił płocczankę na obiad.
- Podawał się za elektromechanika, tłumaczył, że o godzinie 19 ma zawsze klienta. Twierdził, że pracuje na osiedlu Radziwie, przy ul. Żeglarskiej. Później okazało się, że autoserwis, o którym mówił, w ogóle nie istnieje. Innej kobiecie mówił, że ma swój kanał na Maszewie. Prawdopodobnie pomysł wziął z moich opowieści o mechanikach na Maszewie, u których naprawiałam swój samochód - domyśla się Ewa.Tę drugą kobietę, Annę, poznał w środę, 13 października na portalu randkowym. Miała córkę, co mu nie przeszkadzało. Odwiedził kobietę w pracy, a w sobotę zaprosił ją domu na obiad (ten sam, który poprzedniego dnia jadła Ewa). Tak ją zauroczył, że 18 października wprowadziła się do jego (jak twierdził) mieszkania wraz z córką. Była to, oczywiście, kawalerka wynajęta od Ewy.
- Od tego czasu nie mogłam go odwiedzić w tym mieszkaniu. Zawsze przyjeżdżał do mnie, albo twierdził, że nie ma go akurat w domu - kobieta dopiero po ujawnieniu jego oszustw zrozumiała, dlaczego tak się działo."Wypadek" i pierwsza pożyczka We wtorek, 26 października, Tulipan przekazał Ewie, że miał wypadek samochodowy i jego auto jest do kasacji (jak sprawdziła policja, mężczyzna nie posiadał samochodu, a do takiego wypadku w Płocku tego dnia w ogóle nie doszło). Już kilka dni później poprosił o pierwszą pożyczkę. Twierdził, że znajomi wrócili z Niemiec z komputerem, który bardzo ułatwiłby mu pracę. Samo oprogramowanie do tego komputera miało być warte ok. 50 tys. zł, ale chcieli mu sprzedać cały sprzęt za około 20 tysięcy.
- Twierdził, że ma swoich oszczędności 8 tysięcy, a 4 tysiące pożyczył od znajomych. Brakowało mu jeszcze 7,5 tysiąca. Na początku twierdził, że nie chce ode mnie pieniędzy, że uruchomi kartę kredytową. Ale potem mówił, że może spłacić tę pożyczkę w ratach. Miał spłacić mi tę kwotę w ciągu 5 miesięcy. Spisaliśmy na to umowę, a pieniądze miał oddawać razem z czynszem - opowiada płocczanka.Na początku listopada mężczyzna powiedział jej, że dostał 13 tysięcy złotych jako odszkodowanie za samochód. Miał jechać z kolegą 17 listopada do Niemiec po nowy samochód, jak twierdził - wyjątkową okazję.
- Mój znajomy zwrócił mi uwagę, że nigdy nie wychodzę ze swoim mężczyzną razem na spacer, do galerii czy restauracji. Zasugerował, że mój partner może mieć inną kobietę. Zaniepokoiło mnie to, dlatego 17 listopada pojechałam przed blok, w którym mieszkał. Stojąc przy oknie mieszkania usłyszałam damski śmiech - wspomina Ewa.Wyjaśnia przy tym, że Tulipan pytał ją codziennie gdzie jest, co robi. Sądziła, że to z troski, ale po czasie okazało się, że chciał wiedzieć gdzie i kiedy nie pokazywać się z inną kobietą (lub kobietami). Pisał przy tym tylko na komunikatorze WhatsApp, który jest szyfrowany.
- Tego dnia jednak chciałam dowiedzieć się prawdy, czułam, że coś jest nie tak. Napisałam mu, że jestem już w domu, a pojechałam właśnie przed jego blok - tłumaczy.Wzburzona, wysłała mu wiadomość pełną wyrzutów, że ją oszukał. Z perspektywy czasu żałuje, że nie weszła do mieszkania, wtedy jednak była tak zdenerwowana, że wsiadła do samochodu i odjechała. Mężczyzna zadzwonił do niej, że wyszedł przed blok i jej szuka.
- Pytał dlaczego nie weszłam, skoro już przyjechałam. Powiedziałam więc, że mogę wrócić. Odpowiedział, że jest już tak zdenerwowany przeze mnie, że nie jest w stanie ze mną rozmawiać. Zapewnił, że porozmawia jak wróci z Niemiec, bo zaraz wyjeżdża ze swoim kolegą. Ale rano napisał mi, że przeze mnie nie pojechał, bo był tak mocno zdenerwowany, a zakup samochodu odkłada na weekend. O ile jeszcze ten samochód będzie - opowiada Ewa."Przepraszałam go i pożyczyłam kolejne pieniądze" Tulipan bardzo sprytnie wykorzystał tę sytuację.
- Przyjechał do mnie i wzbudził we mnie ogromne poczucie winy, że mu nie zaufałam. Zaczęłam go przepraszać i prosić, aby naprawić tę sytuację. Sytuacja uspokoiła się, ale koło weekendu powiedział, że ten samochód z Niemiec został już sprzedany, a jego nie stać na droższy. Przekonywał, że to była wyjątkowa okazja. I znów wzbudził we mnie poczucie winy, więc zaproponowałam, że pożyczę mu 8 tys. zł. Miałam nawet jechać z nim po to auto, ale w ostatniej chwili stwierdził, że jedzie z kolegami - mówi płocczanka.Kiedy Ewa prosiła o przesłanie zdjęcia kupionego samochodu, otrzymała tylko fotkę kokpitu. Samochodu nigdy na żywo nie zobaczyła, gdyż zawsze Tulipan miał wymówkę. A to nie było go w domu, a to pożyczył auto jednemu lub drugiemu koledze. W końcu Ewa nabrała podejrzeń. Wykorzystała fakt, że córka wypożyczyła przyczepkę samochodową i poprosiła go, żeby odprowadził przyczepkę do wypożyczalni.
- Wtedy wpadł w szał. Krzyczał, że mówię mu w ostatniej chwili, a on jest pod Warszawą i nie wie czy się wyrobi. W końcu napisał po południu, że odprowadzi przyczepkę. Później dowiedziałam się, że wziął samochód tej drugiej kobiety. Po przyjeździe kolejna agresja, że zostawiłyśmy paletę na przyczepce i musiał kombinować co z nią zrobić. Przepraszałam go więc i ja, i córka... - tłumaczy Ewa.Tym zajściem Tulipan znów uśpił jej czujność. W końcu samochód był, więc może jednak nie kłamał? Ale mężczyzna znalazł sobie kolejny powód do wymówek. Przekonywał, że jego "szef" zlecił mu do naprawy instalacje z autobusów, które chciał sprzedać. Dzięki temu miał dostać 20 proc. ze sprzedaży tych autobusów. Kiedy więc Ewa chciała go odwiedzić, twierdził, że rozłożona jest tam instalacja elektryczna i nie ma warunków do odwiedzin. Przychodził więc tylko do jej mieszkania, ale maksymalnie na dwie godziny, tłumacząc się dużą ilością pracy. Prawda okazała się inna. Tulipan spędzał czas z drugą kobietą, a z czasem, prawdopodobnie, również z trzecią. Ewie obiecał natomiast, że spędzi z nią święta Bożego Narodzenia. Święta samotne, Sylwester wspólny Do wspólnych świąt jednak nie doszło, 17 grudnia Tulipan miał otrzymać informację, że jest dla niego praca, w której może dużo zarobić.
- Przekonywał, że dzięki temu będzie mógł szybciej oddać mi pieniądze. Ale jeszcze przed świętami tak mnie zmanipulował, że pożyczyłam mu kolejne 2,5 tys. zł, razem było to już 18 tys. zł. Przyjechał jeszcze 22 grudnia, przywiózł prezenty dla mnie i dzieci. Zaraz jak wyjechał, zadzwonił i poprosił, czy skoro jego nie będzie, w mieszkaniu mogą zamieszkać na okres świąt rodzice dziewczyny jego kolegi. Początkowo się nie zgodziłam, ale potem, znów przez wyrzuty sumienia, wyraziłam zgodę - mówi Ewa.Być może chodziło o to, żeby w czasie jego nieobecności kobieta nie poszła do mieszkania, w którym zastałaby przecież drugą partnerkę Tulipana. Mężczyzna tak zmanipulował płocczankę, że była przekonana, iż faktycznie wyjechał do Niemiec. Podał jej nawet numer telefonu do "kolegi", który pisał do niej wiadomości SMS. Prawdopodobnie jednak był to drugi numer Tulipana, z którego pisał, aby uwiarygodnić swoją historię. Sylwestra mieli już spędzić wspólnie, Ewa miała jechać do niego, do Niemiec. Jej syn zaplanował w związku z tym imprezę w mieszkaniu. Jednak 30 stycznia mężczyzna zadzwonił, że skończył pracę szybciej i wraca do Polski.
- "Jeśli nie zdążę wrócić na Sylwestra, to zrobimy sobie go z soboty na niedzielę" - powiedział. Przekazałam mu, że jest to problem, bo syn zaplanował już imprezę, więc może spędzę ten czas w wynajętej mu kawalerce. Napisał, żebym spakowała się jutro i porywa mnie z Płocka - opowiada płocczanka.Do wyjazdu faktycznie doszło, ale pojechali autem Ewy. Jego zakupiony samochód podobno znów został pożyczony koledze. Pojechali nad morze, jaka to miejscowość dowiedziała się dopiero na miejscu. Tam okazało się, że Sylwestra w tej samej miejscowości spędza też jej kolega. Chociaż Tulipan nie był z tego zadowolony, spotkali się z nim na plaży.
- Kolega zrobił nam zdjęcie, ale rozmowa nie kleiła się, dość szybko się pożegnaliśmy. Całe szczęście, że to zdjęcie jednak zrobił, bo dzięki temu mam jego prawdziwy wizerunek, który mogłam przekazać policji - mówi kobieta.Do Płocka wrócili w niedzielę. Przed samym wyjazdem ktoś do mężczyzny zadzwonił. Wyszedł na balkon, zamknął za sobą drzwi. Wychodząc, kończył rozmowę słowami "Przesyłam buziaczki". Ewie wyjaśnił, że dzwonił jego były szef, który kiedyś zachował się wobec niego nie w porządku, a teraz go przeprosił.
- Nie pomyślałam wtedy, że szefa nie pożegnałby w ten sposób... - przyznaje kobieta.Ten telefon był prawdopodobnie od trzeciej ofiary Tulipana, gdyż - jak ustaliła z Anną - nie był to telefon od jego drugiej partnerki. Zaraz po przyjeździe do Płocka mężczyzna poszedł najpierw na obiad do Anny, a później na spotkanie "z szefem", z którego wrócił podpity. Kupmy większe mieszkanie... A co z Anną? Tulipan zapewniał ją, że chce z nią spędzić przyszłość, ale do tego potrzebne jest większe mieszkanie. Przekonywał przy tym, że to, w którym mieszka, jest jego własnością.
- Zanim wyjechał ze mną w Sylwestra, pokazał Annie umowę przedwstępną zakupu mieszkania w Płocku. W umowie był zapis, że Tulipan wpłacił już 50 tys. zł zaliczki, a sfinalizowanie zakupu ma dokonać się 10 stycznia 2022 r. Anna nigdy nie znała jego prawdziwego nazwiska, ani prawdziwej daty urodzenia. W umowie, która była sfałszowana, wpisał nieprawdziwe nazwisko, fałszywe dane właścicieli mieszkania, ale adres autentyczny - tłumaczy Ewa.Oszustwo wydało się dopiero, gdy Anna zdecydowała się iść z przyjaciółką do "kupionego" mieszkania. Kobieta zrozumiała, że Tulipan odseparował ją od znajomych i rodziny, żeby łatwiej nią manipulować. Zaufała mu tak bardzo, bo zachowywał się jakby chciał spędzić z nią przyszłość. Nawet jej córce mówił, że będzie teraz jej tatą...
- On doskonale wie, w jaki sposób rozmawiać z kobietą, żeby zdobyć jej zaufanie. Wydobywa informacje, okazuje zrozumienie, zainteresowanie. Już podczas pierwszej rozmowy tak pokierował, że wyciągnął ode mnie szczegółowe informacje, że nie mam męża, jaką mam sytuację rodzinną. To człowiek, który nie ma uczuć, empatii, kobiety traktuje jak środek do celu - przekonuje nasza rozmówczyni.Nagłe rozstanie Jeszcze na początku stycznia nic nie zapowiadało, że Tulipan porzuci swoje ofiary. Z Ewą spotkał się 6 i 7 stycznia, powiedział, że być może przyjdzie też kolejnego dnia. Nie przyszedł, ale rozmawiali przez komunikator. Do godz. 12.30 w dniu 9 stycznia jeszcze pisał, a jego ostatnia wiadomość brzmiała, żeby Ewa nie martwiła się, jeśli przestanie się odzywać, bo upadł mu telefon i nie jest sprawny. Miał odezwać się po powrocie do domu, kiedy przełoży kartę do innego aparatu. Od tego momentu zapadła cisza. Z rozmowy z Anną wiadomo, że wyszedł z torbą z mieszkania o godz. 7.30. Powiedział jej, że jedzie zarobić pieniądze, że ma specjalne zlecenie.
- Od niedzielnego wieczoru odchodziłam od zmysłów, pisałam do niego i do jego "kolegi". Byłam pewna, że coś mu się stało, tym bardziej, że w poniedziałek miał przyjechać z czynszem i kolejną ratą spłaty pożyczki. Córka doradziła, żebym pojechała do wynajętego mu mieszkania, to się uspokoję - wspomina płocczanka.Dopiero w tym momencie obydwie oszukane kobiety spotkały się.
- Jak Anna powiedziała mi, że pożyczyła dla niego w parabankach 12 tysięcy, że wczoraj zgłosiła oszustwo na policji, a z nim nie ma już żadnego kontaktu, to ugięły się pode mną nogi - mówi Ewa.Nasza rozmówczyni również zgłosiła oszustwo i wyłudzenie na policji. Dzięki podpisanej umowie wynajmu, policja szybko znalazła jego kartotekę. Okazało się, że w całej Polsce jest mnóstwo zgłoszeń oszukanych przez niego kobiet. W każdym miejscu nie pozostaje dłużej, niż kilka miesięcy. Taki sposób na "zarobek" ma co najmniej od kilku lat. Policja: Sposób działania oszusta był podobny Jak sprawdziliśmy, zawiadomienia o oszustwie zostały złożone w Komendzie Miejskiej Policji w Płocku.
- Do płockiej komendy w minionym tygodniu wpłynęły dwa zawiadomienia, dotyczące oszustw - potwierdza podkom. Marta Lewandowska, oficer prasowa płockiej policji. - Pokrzywdzonymi w tych sprawach są dwie płocczanki. Sposób działania oszusta był bardzo podobny - mężczyzna wykorzystał ufność kobiet i wyłudził od każdej z nich pieniądze w kwotach sięgających kilkunastu tysięcy złotych - wyjaśnia.Tulipan nadal działa. Zapewne już wkrótce w nowym mieście wykorzysta ufność innych kobiet, wyłudzając od nich pieniądze. Apelujemy o czujność i udostępnianie tego artykułu ku przestrodze... *Imiona bohaterek materiału zostały zmienione
Stach17:16, 20.01.2022
Spoko gość ??
Krycha17:47, 20.01.2022
Nikomu krzywdy nie robi. A że baby głupie i naiwne to akurat ich problem.
Heeee17:58, 20.01.2022
Kobita bez bolca dostaje pier...ca !!!
Tadzio19:33, 20.01.2022
Zapewne zadziałało magiczne pytanie - Czy jesteś WI-FI? Bo czuję między nami doskonałe połączenie
Edzio20:34, 20.01.2022
Ale jajca haha
Mieszkaniec21:19, 20.01.2022
Nooo bardzo spoko gość tak spoko że bym chyba z wrażenia przypadkiem upadł na jego nogi łamiąc mu je a upadając rękoma robiąc przypadkiem krzywdę w głowę. No pech tak chciał. Szkoda że nie ma wizerunku ani prawdziwego imienia i nazwiska.
Lysy22:04, 20.01.2022
Ale ciekawe czy chociaż z któraś uprawiał sex czy tak zdalnie je rozkochiwał
garry19:18, 23.01.2022
nigdy nie byłeś z kobieta, co?
takiego prymitywa nikt by nie chciał.
Hehehe21:05, 21.01.2022
Ale telenowela.
Tych wątków już nie 21:49, 21.01.2022
Ja weszli do mieszkania to uklękła przed nim i ściągnęła mu spodnie...
Zyczliwa23:58, 21.01.2022
Wiecej takich naiwniaczek.....
Lysy07:00, 22.01.2022
Czego to nie wymyśla ale pewnie kasy nie miały i musiały w burdelu zarobić
Detektyw09:25, 22.01.2022
Jak oszukuje nadal inne kobiety w Polsce to upublicznić jego dane i wizerunek, rozesłać list gończy... Z artykułu wynika, że te dane są w rękach ofiar więc i policji
Xxxl11:49, 22.01.2022
No i bzykal je rzecz jasna. Co jego to nikt mu nie odbierze.
Lysy11:56, 22.01.2022
Te wasze kobieeety same wymyślają takie historie żeby co nieco przytuszowac czym tak naprawdę się zajmują
22:57, 22.01.2022
No bez foto i danych to rzeczywiście się wystraszył i już, trzęsie portkami. Upowszechnić dalej tylko po co?
prosty człowiek05:19, 24.01.2022
17 komentarzy od 17 kretynów. Jesteście obrzydliwi.
Wypadek - auto stanęło w ogniu, nie żyją 2 osoby
Czy chłopaki się faktycznie ścigali? Policja pewnie ma filmy z kamer. My jak zawsze wiemy tylko o wycinku sprawy...
Pytanie
09:08, 2025-05-23
Policja: Nadal nie ustalono tożsamości osób
Samochód nie miał tablic rejestracyjnych ?
Jacek
08:39, 2025-05-23
Policja: Nadal nie ustalono tożsamości osób
Nie ważne kto, ważne że nikogo postronnego już nie zabije. "z niewyjaśnionych na tę chwilę przyczyn" 2 łebki w środku nocy, na pustej, trzypasmowej jezdni jadą tak, że na lekkim łuku w prawo wypadają z jezdni z takim impetem, że uderzają jeszcze w drzewo i widać było to bardzo silne uderzenie, a wszystko działo się w miejscu, gdzie obowiązuje 50km/h. Współczuję rodzinie, ale w wypadkach giną osoby, które kompletnie nie zawiniły (np w zderzeniu z kimś szalejącym po drodze), inni nic złego nie zrobili, a umierają na różne choroby. Tutaj łzy nie uronię, sorry. Rozkapryszone małolaty co noc wariuje na ulicach, a policja w tym czasie śpi. Co jakiś czas musi się to tak skończyć. Kiedyś rozwalili się tacy na autobusie komunikacji miejskiej w nowych ciechomicach. Za jakiś czas będzie kolejna równie spektakularna i tragiczna kraksa. Byle osoby postronne nie ucierpiały. Kto jedzie wyszogrodzką 50km/h, ten może puścić kierownicę i przesiąść się na tylną kanapę, a wątpię, że skutki będą tragiczne. Dobrze, że nie trafili w kogoś jadącego spokojnie z przeciwka.
mądrzy po szkodzie
00:11, 2025-05-23
Policja: Nadal nie ustalono tożsamości osób
Proszę rodziny zmarłych o kontakt 664694990
Dominik
22:55, 2025-05-22
0 0
Chłop jest zaradny. Jak durne i głupie baby dają się rypac bo ładnie gada i otumania a One łykają bajere jak indor ciepłe kluchy. Czy on ukradł im z konta, zabrał z szafy czy torebki nie same mu przekazały a On może powiedzieć że to pieniądze zapłacone za miłe pogawędki i płaciły mu za sex. Bo w końcu od Byczka się płaci.