Zaczepki pomiędzy płocczaninem Wojciechem Burdanowskim a pochodzącym z Olsztyna Przemysławem Opalachem, obserwujemy od 8 grudnia. Wydaje się, że konflikt, który zaistniał pomiędzy zawodnikami wiele lat temu, znajdzie swoje rozstrzygnięcie na arenie MMA.
O co chodzi w konflikcie między bokserem Przemysławem Opalachem a płockim zawodnikiem kickboxingu?
– Wczoraj, przeglądając facebooka, natknąłem się na artykuł o Mistrzu Świata w boksie Przemku Opalachu, który planuje swój debiut w MMA – napisał 8 grudnia Wojtek Burdanowski. – Przemysław Opalach, po ważeniu na gali Gołdap Fight Night 2 w 2015 roku mieliśmy konflikt, gdzie po krótkiej wymianie zdań… nie chciałeś wyjść załatwić sprawę po męsku… Zabrakło odwagi? Może to jest dobry moment na dokończenie tej sprawy. Nie chcę udawać zawodnika MMA, bo nigdy nim nie byłem, tak samo jak Ty, dlatego uważam, że na taką walkę pasowałoby tylko FAME MMA. Chcesz dokończyć nasz temat? – zapytał prowokująco płocki zawodnik.
Na odpowiedź boksera nie trzeba było długo czekać. Jego oświadczenie ukazało się już 9 grudnia.
– Na wstępie – potwierdzam słowa Wojciecha Burdanowskiego. Fakt, w 2015 roku, podczas gali Gołdap Fight Night doszło między nami do „ostrej wymiany zdań”. Jednak, tak po prawdzie, to… puściłem sytuację w niepamięć chwilę później. To prawda, chciał „wyjaśnić sytuację na ulicy”. Lecz gdybym miał się szarpać z każdym, kto mi ubliży albo z kim się pokłócę – czy w świecie wirtualnym, czy realnym – to pewnie nie miałbym czasu na nic innego – tłumaczy Przemysław Opalach.
Jak dodaje, jego hasłem, które przekazuje swoim podopiecznym, jest „Walcz w ringu, nie na ulicy”, dlatego nie będzie wdawał się w „rynsztokowe awantury”.
– Jeśli więc do walki z Wojtkiem miałoby dojść na ulicy, to mówię mu jasno i wyraźnie: „Bujaj się, nie stać Cię”. Wspomniany p. Burdanowski wspomniał jednak, że chciałby ten „kwas” między nami wyjaśnić w walce oficjalnej, na sportowych zasadach. Niektórzy jego fani zaczęli się już publicznie zastanawiać „czy mam jaja”. Mam. I mają się dobrze. Jeśli nie było to więc jedynie puste szczekanie na Facebooku, to czekam na ofertę. Idą święta, niech potraktuje to jako prezent. Jeśli propozycja będzie przynajmniej uczciwa, to wezmę walkę z p. Burdanowskim. Obojętnie mi czy będzie to MMA, czy boks, bo jestem pewien, że i tak wygram. Oczywiście to nie tak, że nie doceniam sportowych dokonań rywala. Doceniam, jednak wiem, że w bezpośredniej konfrontacji bym sobie poradził – zapewnia bokser.
Płocczanin poczuł się urażony odpowiedzią Przemka Opalacha i postanowił szczegółowo opisać, co było przyczyną konfliktu.
– Wieczorem po ważeniu na gali Gołdap Fight Night 2 udałem się razem z zawodnikiem Ukrainy do jedynego czynnego w okolicy baru. Chcieliśmy zamówić kolacje, bo niestety restauracja w naszym hotelu była już zamknięta. Weszliśmy do środka – zobaczyłem pełen lokal ludzi i w loży obok baru Przemka Opalacha ze swoimi przyjaciółmi. Gdy stałem w oczekiwaniu na zamówienie, usłyszałem jak Przemek zaczął nabijać się z ubioru ukraińskiego zawodnika. Stojąc tyłem do nich, wszystko dokładnie słyszałem. Mogłem udać, że nie słyszę, ale nie byłoby to w moim stylu – wspomina Wojtek Burdanowski.
Tłumaczy, że podszedł do ich stolika i powiedział, żeby przestali, żeby szanowali chłopaka, który przyjechał do Polski i jutro będzie walczył na gali.
– Spojrzałem na Przemka i zapytałem: „Szanujesz nas? Jeżeli tak, to przestań”. On odpowiedział, że nie szanuje. Nie wiem, czy była to jego kontynuacja żartów, czy nadmiar wypitego alkoholu. Gdy to usłyszałem, powiedziałem, że jeżeli nie szanuje, to zapraszam na zewnątrz i tam nauczę go szacunku. Na te słowa zamilkł i nic nie odpowiedział. Nawet się nie poderwał. Uznałem, że nie ma ochoty walczyć, zabrałem zamówienie i wyszedłem – opowiada Wojtek.
Wyjaśnia też, że nie szuka nagle sensacji po 5 latach.
– Przeglądając internet zobaczyłem, że ma ochotę walczyć w MMA. W boksie jasne, że nie miałbym szansy z Mistrzem Świata, ale MMA to nie jest boks. Pamiętam, jak wtedy na gali mój przyjaciel Arkadiusz Kaczmarek zapytał żartobliwie: „Wojtek, co Ty chciałeś walczyć z Mistrzem Świata w boksie?”. Powiedziałem mu wtedy: „Słuchaj, ja nie będę boksował z nim 12 rund… Chwycę za nogi, przewrócę i w dosiądzie nauczę go pokory i szacunku” – podsumował Burdanowski.
Przemek Opalach nie zgadza się z tą wersją wydarzeń. Jak twierdzi, „Wojciech “Obrońca Uciśnionych” Burdanowski jest bardzo dobry w opowiadaniu bajek na dobranoc”, a opisywane przez niego wydarzenia bokser zapamiętał zupełnie inaczej.
– Pomijam wątek tego, czy mieliśmy jakiekolwiek “spięcie” z reprezentantem Ukrainy, czy nie. Do niczego między nami de facto nie doszło. Tego typu słowami można próbować opluć, zwłaszcza po latach, każdego. Tak jak i wmawiać komuś bycie pod “mocnym wpływem alkoholu” – pisze na swoim profilu facebookowym. – I ja, i p. Burdanowski, byliśmy w knajpie. Obaj równie dobrze mogliśmy wyjść tam na piwo. Obaj mieliśmy takie prawo. Tyle, że ja nie będę ściemniał, że poszedłem tam na dietetyczną sałatkę. Opis sytuacji w wykonaniu p. Burdanowskiego jest ewidentnie “wyolbrzymiony”. Niektórzy tak mają – podkreśla.
Bokser twierdzi także, iż zawodnik, o którym mowa, Igor Gavrilyuk, nie potrzebował “ratunku” od Wojtka Burdanowskiego, ponieważ dostał wówczas jedną z głównych walk wieczoru – walczył o pas mistrzowski z płockim zawodnikiem (obecnie radnym miejskim) Jackiem Jasionem.
– Panie Wojtku. “Kończ Waść, wstydu oszczędź”. Przypominam, że zgodziłem się na to wyzwanie sportowe i czekam na ofertę walki. Wchodzimy do klatki, wyjaśniamy temat i żyjemy dalej – napisał Przemysław Opalach.
Przepychanki słowne na profilach obu panów nadal trwają, ale wydaje się, że walka jest pewna – kiedy i gdzie, dowiemy się zapewne niedługo.
Przemysław Opalach stoczył dotychczas 31 pojedynków w boksie, z czego 28 wygrał, w tym 23 przed czasem. W 2013 roku pokonał przez techniczny nokaut Maishę Samsona z Tanzanii i zdobył tytuł mistrza świata federacji WBF w kategorii super średniej. Niespełna rok później, pokonując Slavisa Simeunovica, otrzymał pasy WBC Baltic, WBF World oraz Międzynarodowego Mistrza Polski. Ostatnio walczył w Niemczech, gdzie przegrał przed czasem z Vincentem Feigenbutzem, pokonał natomiast Benjamina Skendera. Ma 34 lata.
Wojciech Burdanowski posiada czarny pas: 5 dan Kick boxing WKA, 3 dan Kick boxing WKU, 2 dan Kick boxing WAKO, 1 dan Taekwondo WTF, 3 Dan UFR. Stoczył około 100 walk amatorskich w kickobixingu, taekwondo, sandzie i w karate. W K1 stoczył 3 walki, z czego nie przegrał żadnej, a 2 wygrał przez TKO. Zdobył Zawodowe Mistrzostwo Europy w K1 Federacji UFR (2012) oraz Federacji WKL (2018). Jest trenerem 2 klasy boksu, a także instruktorem sportu m.in. o specjalizacji: kick boxing, boks czy muay thai. Ma 39 lat.