24 stycznia w Płocku mieszkańcy protestowali przeciwko ustawieniu masztu telefonii komórkowej w okolicy ulicy Południowej. Na miejsce przyjechali dziennikarze programu „Po stronie prawdy”.
„Pieniądz decyduje, maszty śmierci buduje”, „Maszty stawiacie, wyników badań nie znacie”, „P-4 maszty buduje, ludziom zdrowie psuje” – z takimi hasłami wywieszonymi na banerach protestowali mieszkańcy ulicy Południowej w Płocku przeciwko ustawienia nieomal przed ich oknami stacji bazowej telefonii komórkowej jednego z operatorów. Jak tłumaczyli, obawiają się o swoje zdrowie, gdyż przykłady z całej Polski pokazują zwiększoną zachorowalność po zamontowaniu takich obiektów w pobliżu domów.
Wśród zgromadzonych osób, wypowiadał się m.in. mężczyzna, u którego zdiagnozowano chorobę mikrofalową (zmiany patologiczne w ciele człowieka pod wpływem pola elektromagnetycznego). – Ludzie narażeni na działanie fal elektromagnetycznych są kierowani na badania psychiatryczne – tłumaczył Marian Kłoszewski z Grzybowa (gmina Słubice). – Ten obiekt będzie promieniował, przenikając nawet przez grube mury, a co dopiero przez organizm. To obca energia, o obcej strukturze, nie występującej w naturze. Zastanówmy się, co spowodowało tak drastyczny wzrost zachorowań nowotworowych? – pytał retorycznie mieszkaniec Grzybowa.
Prowadzący program przypominali, że jest to problem, występujący w całej Polce, co potwierdzała m.in. mieszkanka Słupska. Jak mówiła, ustawiony obok nich maszt spowodował wiele objawów chorobowych, w tym wypadanie włosów, chorobę tarczycy, nerwowość, a nawet choroby nowotworowe. – Biada tym, którzy mieszkają obok takiego masztu, bo taki obiekt sieje tę energię 24 godziny na dobę. A zachorowalność i umieralność jest potężna. To szok, że nikt nie chce się tym zająć – mówiła. Podkreślała, że te obiekty absolutnie nie powinny stać między budynkami.
Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom Prawo do Życia, Zbigniew Gelzok wyjaśniał, że w Polsce brakuje biegłych, którzy mogliby wypowiadać się w sprawach sądowych. – Pomiary wykonuje się na wysokości 2 metry, do południa, a to z jaką mocą pracują wówczas stacje, jest tylko na oświadczenie, natomiast firmy wykonujące te pomiary pracują dla wykonawcy. Nie mamy więc pewności, ani z jaką mocą pracują te stacje, ani czy podawane dane są rzetelne – tłumaczył. Na stronie internetowej jego stowarzyszenia można przeczytać o wielu przypadkach w Polsce, w których łamane jest prawo przy budowie stacji bazowych telefonii komórkowej.
Prezes przytaczał przypadki, w których dzieci mieszkające przy masztach telefonii komórkowej zachorowały na białaczkę czy sprawę choroby mieszkańców całego bloku na Śląsku. – Objawy w całym bloku potwierdzały się, były w kilku przypadkach tożsame – tłumaczył. – Prokurator natomiast umorzył śledztwo, ponieważ nie mógł znaleźć biegłego. Firma na dodatek przyznała się do tego, że pole ponadnormatywne jest zbyt niskie – mówił Zbigniew Gelzok, do którego zgłaszają się w podobnych sprawach ludzie z całej Polski.
Jak mówili mieszkańcy ulicy Południowej, oprócz problemów zdrowotnych obawiają się tego, że spadnie wartość ich działek i nieruchomości. – Odszkodowania nie dostaniemy od nikogo, jesteśmy więc jakby obywatelami drugiej kategorii, bo nam się te prawa odbiera – tłumaczyła jedna z mieszkanek. Inna mówiła o petycji podpisanej przez blisko 500 mieszkańców i złożonej w płockim urzędzie miasta.
Płocczanie przypominali, że po spotkaniu z prezydentem Płocka, inwestycja została wstrzymana. – Jednak telefonia komórkowa złożyła odwołanie i wszystko zaczęło się od nowa – mówiła mieszkanka ulicy Południowej.
Środowy protest jest spowodowany informacją, że telefonia komórkowa uzyskała wszystkie wymagane pozwolenia.
– Nie została podjęta decyzja – zaprzeczył Hubert Woźniak z zespołu ds. współpracy z mediami. – Samorządowe Kolegium Odwoławcze nie uznało co prawda naszych argumentów, podobnie jak sąd, więc w świetle posiadanych dokumentów musieliśmy to pozwolenie wydać. Można jednak to postępowanie wznowić, a do wydania pozwolenia na budowę jest bardzo daleka droga. Szukaliśmy alternatywnych miejsc, np. w pobliżu znajduje się kościół, na dachu którego znajdują się podobne anteny. Na pewno będziemy szukać rozwiązań – mówił przedstawiciel Urzędu Miasta Płocka.
Wyjaśniał, że urząd musi działać zgodnie z przepisami, ale może szukać innych możliwości. – Na razie szukacie, czyli nie macie – skwitował prowadzący.
Hubert Woźniak przypomniał jednak, że inwestor unika na razie decyzji środowiskowej. – Być może przegramy, ale jesteśmy otwarci na rozmowy z mieszkańcami i chcemy pomóc – deklarował przedstawiciel Urzędu Miasta Płocka.
Prowadzący Adam Ślusarski podsunął pomysł zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, dzięki czemu można wykluczyć tę lokalizację. Urzędnik nie wykluczył, że z takiego rozwiązania władze miasta skorzystają.
Radna Wioletta Kulpa przypomniała, że zaproponowała dwie alternatywne lokalizacje dla tej inwestycji.
– Rozmawiamy o kuriozalnej sytuacji, w której 35-metrowy maszt stanie w odległości 2,5 metra od okien mieszkańców – mówiła. – Czy naprawdę ten czynsz dzierżawny jest wart tego, co tu się dzieje? To jest gehenna mieszkańców, którzy walczą o spokój od 5 lat. Nikt im nie pomaga. Cały czas jestem z tymi ludźmi, od kiedy przyszła do mnie pani Teresa Świtalska. Kogo tak naprawdę reprezentują władze miasta Płocka? Mieszkańców czy inwestora, który chce postawić tu maszt? Jakie skutki wywoła postawienie tu stacji bazowej telefonii komórkowej? – pytała radna.
Wyjaśniała, że wniosek o zmianę w planie zagospodarowania przestrzennego był złożony, ale ze strony urzędu miasta nie było woli zmiany. Tłumaczyła, że ten maszt traktowany jest podobnie jak np. budowa przedszkola, bo jest to inwestycja celu publicznego. – Tę inwestycję można było ulokować w prostej linii 300 metrów od tego miejsca, a ze strony inwestora nie było woli – wyjaśniała.
Przed kamerami wystąpił również mężczyzna, który reprezentuje mieszkańców z rozrusznikami serca. – Operator komórkowy powinien nam powiedzieć, czy taki maszt ma wpływ na rozrusznik serca – apelował.
Radny Marcin Flakiewicz zwracał uwagę, że postępu nie zatrzymamy. – Ale to nie zwalnia władz miasta z obowiązku zadbania o to, żeby takie inwestycje nie znajdowały się w pobliżu mieszkańców – stwierdził. Dodał, że słowa przedstawiciela ratusza go rozczarowały, ponieważ urząd miasta miał wiele lat na zlikwidowanie tego problemu. Radna Barbara Smardzewska-Czmiel przypomniała, że na osiedlu Ciechomice udało się skutecznie zapobiec postawieniu podobnego masztu. Radny Leszek Brzeski wyraził natomiast przekonanie, że wszyscy radni poprą uchwałę – o ile do powstania takiej dojdzie – zakazującą postawienie w tym miejscu stacji bazowej telefonii komórkowej.
Program już wkrótce będzie można obejrzeć na stronie TV Trwam.
Zlikwidować komórki i postawić telefony po drucie. Czas wrócić do średniowiecza. Ja wam to mówię – wasz guru tadek piernik
To argument z d. Telefon ma malutka moc, używany jest zadko jako nadajnik a poza tym to wybór czy to masz czy nie.
Slup ma moc miliona telefonow dziala non stop i jest parę m od okien.
Ilu spośród protestujących nie miało przy sobie telefonu komórkowego?
A teraz pokażcie mi ilu z tych protestujących nie miało w kieszeni telefonu?
brawo!!! walczmy o swoje zdrowie!!! wyrzućcie nadajniki telefonii z dachów bloków !!!