W miniony weekend Płock żył legendarnym festiwalem Reggaeland, który po raz dziewiąty gościł na płockiej plaży. Impreza przyciągnęła fanów muzyki korzennej z całej Polski.
Pytanie, które zadawali sobie wszyscy, to: Jaka będzie tym razem pogoda? Po zeszłorocznej edycji, obawy mogły być słuszne, szczególnie po lekko deszczowym czwartku, kiedy to można było usłyszeć: – No tak, Reggaeland, to i pada.
Piątek okazał się łaskawy w warunki pogodowe – tuż przed pierwszą konferencją, związaną z płockim festiwalem reggae, słońce wyjrzało zza chmur, jak na zamówienie. Jamajska pogoda wraz z jamajskim klimatem muzycznym zagrała niczym orkiestra symfoniczna pod batutą najlepszego dyrygenta. Koncertową część festiwalu rozpoczął występ Talliba, któremu akompaniował D’Roots Brothers. Koncert polskiego wykonawcy zgromadził pod sceną sporą, jak na pierwszy występ, rzeszę słuchaczy. Pewnie niektórzy fani lubelskiego muzyka woleliby, aby ten koncert odbył się później, jednak, naszym zdaniem, miał on znaczący wpływ na dynamiczne rozkręcenie festiwalu.
Soundsystemowy namiot rozpoczął występy o 18. Pierwszy z nich dał szesnastoletni mieszkaniec Kalisza Olaf Bressa, z którym na scenie pojawił się płocki selektor CiaraJah. Koncert płocko-kaliskiego duetu zebrał pod sceną sporą rzeszę aktywnych słuchaczy. – Obecność Olafa w cyrkowym namiocie to efekt tego, że Reggaeland postawił w tym roku na młode talenty – powiedziała nam jedna z festiwalowiczek. – Bardzo fajny koncert w bardzo fajnym miejscu. Plaża plus ten cyrkowy namiot to chyba najfajniejszy zestaw tegorocznego Reggaelandu – dodała.
Pierwszego dnia na scenie pojawił się brytyjski zespół The Skints. – Mamy wielu przyjaciół z Polski, którzy bardzo nas zachęcali, abyśmy odwiedzili wasz kraj – mówił nam jeden z członków zespołu. – Padło na Reggaeland, co prawda nie słyszeliśmy o nim wcześniej, ale gdy zobaczyliśmy w line upie Johnnego Osbourne’a pomyśleliśmy, że to jest to. Znamy Dreadsquad, jesteśmy ich fanami. Ten zespół to wybitna wizytówka polskiego reggae – dodają. Wybitny, zdaniem The Skints, Dreadsquad również wystąpił na Reggaelandzie.
W piątek na scenie głównej wystąpili również Ward 21, którym pobyt w Polsce bardzo się podobał, a była to dla nich pierwsza wizyta nie tylko w naszym kraju, ale i pierwsza wizyta w Europie, jeżeli chodzi o Marcy Chin. – Czuję się zestresowana, tym bardziej, że mój pierwszy występ w Europie jest na tak dużej imprezie – mówiła.
Piątek został zakończony występem Maleo Reggae Rockers, którego wokalista był patronem całego festiwalu. Występ legendarnego zespołu był wprowadzeniem do sobotnich wydarzeń, które obfitowały w występy gwiazd gatunku. Natural Dread Killaz, Mo’Kalamity & The Wizards czy wspomniany Johnny Osbourne, którego wszyscy zagraniczni wykonawcy wymieniali jako gwiazdę festiwalu, sprawili, że drugi dzień festiwalu był znaczącym dla całego festiwalu. Emocje i odczucia związane z 12 lipca dobrze oddają słowa jednego z festiwalowiczów: – Co tu się dzieje, jestem w jakimś raju – ochoczo wyznał. – Szkoda, że ten festiwal nie trwa dwa tygodnie, choć i tak dwa dni, na które przyjechałem są jak gwiazdka – dodał.
Organizacja festiwalu również była dobrze oceniana, zarówno przez uczestników, jak i zdaniem naszej redakcji. Kolejny Reggaeland już za rok, tymczasem zobaczcie zdjęcia z drugiego dnia festiwalu w obiektywie Kamil Wawrzyńcaka.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56.
57.
58.
59.
60.
61.
62.
63.
64.
65.
66.
67.
68.
69.
70.
71.
72.
73.
74.
75.
76.