Właśnie jak zwycięstwo odbierany jest wynik w pierwszym meczu sezonu 2015/2016 Ligi Mistrzów. Orlen Wisła Płock zremisowała z węgierskim MVM Veszprém, i można powiedzieć, że to prawdziwa sensacja.
Nikt nie może za to powiedzieć, że to był łatwy mecz. Nikt nie może mu też zarzucić braku emocji, które na boisku widoczne były od pierwszych minut. Zawodnicy MVM Veszprém bardzo dobrze zagrali w obronie, co trochę zdezorientowało Nafciarzy. Porady Manolo Cadenasa sprawiły jednak, że Wiślacy zaczęli odnajdywać swój sposób na grę. Trafienia Zhitnikova-Zelenovića, interwencja Corralesa w sytuacji sam na sam z Christianem Ugalde czy bramka Marco Tarabochia doprowadziły do wyniku 7:8.
Końcówka pierwszej części spotkania to jednak ponowna dominacja Veszprém, która to drużyna prowadziła już do ostatnich sekund pierwszej połowy.
Nie lepiej wyglądał początek drugiej części – Węgrzy nadal zdobywali kolejne bramki, doprowadzając do wyniku 12:16. Na szczęście Nafciarze zmotywowali się do lepszej obrony, jednocześnie zwiększając skuteczność w ataku, w czym szczególnie zaznaczył się Dmitry Zhitnikov. Świetnie w bramce zagrał też Corrales, odpierając ataki zawodników Veszprém. Te działania zmniejszyły przewagę Węgrów do dwóch bramek. W tym momencie, niestety, na dwie karne minuty musiał zejść z boiska Dmitry Zhitnikov, co skwapliwie wykorzystali goście, zdobywając kolejne dwie bramki.
Trener Manolo Cadenas zmienił wówczas ustawienie w obronie – Nafciarze odzyskali dwie bramki i… za chwilę ponownie je stracili. W 55. minucie na tablicy wyników widniał rezultat 22:26. Ani kibice, ani zawodnicy Orlen Wisły Płock nie tracili nadziei na korzystny wynik. Dwa trafienia Tiago Rochy oraz kontaktowa bramka Zhitnikova na minutę przed końcem spotkania, spowodowały istne szaleństwo wśród kibiców.
O czas poprosił wówczas trener Ortega, który zmotywował swoją drużynę. Momir Ilić, węgierski rozgrywający, zwiększył przewagę Veszpremu na 25:27. Nafciarze, czując możliwość dogonienia przeciwnika, nie rezygnowali. Pierwszy celny rzut wykonał z karnego Rocha, chwilę później dołączył Zhitnikov, który wykorzystał błąd Węgrów w ataku. Sensacyjny wynik – 27:27 – spowodował szał radości na widowni i boisku.
– Gratuluję Wiśle zdobycia tego jednego punktu w końcówce spotkania – powiedział po meczu Carlos Ortega. – To był dla nas trudny mecz. Wiedzieliśmy już przed nim, że w tej hali, przy tej świetnej publiczności gra się bardzo ciężko. Kontrolowaliśmy mecz przez 50-55 minut, ale w ostatnich pięciu minutach straciliśmy tą przewagę, popełnialiśmy błędy. Wisła wróciła do gry, odrobiła straty. My zawodziliśmy w ataku, Wisła zagrała dobrze, miała szansę w ostatniej akcji na remis i to wykorzystała – podsumował trener węgierskiej drużyny.
– Gdyby Veszprem zagrało przez cały mecz tak, jak grało przez 55 jego minut, na pewno wygrałoby to spotkanie – stwierdził z kolei Manolo Cadenas. – Na szczęście w końcówce zaczęło tracić kontrolę nad tym meczem, a nasi zawodnicy ponownie uwierzyli w to, że można dzisiaj jeszcze powalczyć i dzięki wsparciu wspaniałych trybun, doprowadzili do podobnej sytuacji, jak to było tydzień temu z Azotami i udało się w tej ostatniej części spotkania wyrównać stan meczu. Jeszcze raz chciałbym podziękować naszym kibicom. Oni zawsze dają z siebie wszystko, my również w ostatnich minutach pokazaliśmy, dlaczego znaleźliśmy się w tej Lidze Mistrzów – mówił zadowolony trener płockiej drużyny.
ORLEN Wisła – MVM Veszprem 27:27(11:13)
ORLEN Wisła: Corrales, Wichary – Wiśniewski, Ghionea(3), Nikcević(1), Daszek, Rocha(9), Zelenović(4), Montoro, Tarabochia(4), Konitz, Oneto(1), Zhitnikov(4)
MVM Veszprem: Allilović, Milder – Schuch, Ilić(4), Palmarsson(1), Nilsson(6), Nagy(3), Zeitz(1), Ugalde Garcia(3), Marguc(6), Rodriguez Vaquero (2), Terzić, Lekai(1), Slisković.
źródło: sprwislaplock.pl