Sobotnie spotkanie w Orlen Arenie pokazało, że budżet i wielkie nazwiska to nie wszystko. Nafciarze po wielkim spotkaniu nieco utarli nosa ekipie Vardaru, tym samym dając wiele radości i niezapomnianych emocji swoim fanom. Natomiast sam wynik – 32:26 jest świetny, a wiara w awans do kolejnej rundy rośnie z minuty na minutę.
Mecz z Vardarem rozpoczął się dość nerwowo, przez co kibice w napięciu i niemal ciszy obserwowali akcję na boisku. Rewelacyjny początek Arpada Sterbika w bramce Mistrzów Macedonii ostudził zapędy gospodarzy. W 5. minucie było 0:3 dla gości i choć Wisła nie dała się sprowadzić do parteru, był to jednak mocny cios ze strony rywali. Pierwszą bramkę dla gospodarzy zdobył w 7. minucie Nemaja Zelenović i od tej pory rozpoczęła się wielka bitwa. Dobry przykład z bramkarza gości wziął Rodrigo Corrales, który raz po raz odbijał rzuty wielkich gwiazd z Macedonii. Po pierwszych 15 minutach na tablicy wyników widniał remis 5:5, a żadna z ekip nie odpuszczała nawet na sekundę, co zwiastowało wielkie emocje. Jednak goście sprawiali wrażenie, jakby powoli tracili koncepcję gry. Rodrigo nadal murował bramkę, a obrona i szybkie ataki Wisły były niemal idealne. Na 5 minut przed końcem Wisła prowadziła 10:8 i właśnie w tej chwili rozpoczęła swój marsz po jak najwyższe zwycięstwo. Jednak jeszcze przed przerwą rywale potrafili stawić czoła i nie pozwolili płocczanom uciec zbyt daleko. Wynik do przerwy – 14:12.
Druga odsłona była dla gości jak fala tsunami. Fantastyczne akcje Mariusza Jurkiewicza i Sashy Tioumenceva, do tego rewelacyjny Marcin Wichary, który wyleczył z pewności siebie gwiazdę Vardaru – Timura Dibirova, broniąc jego rzuty karne, co zdarza się bardzo rzadko. W efekcie tak fantastycznej postawy całej drużyny, a w głównej mierze trzech wyżej wymienionych zawodników, Wisła w 42. minucie prowadziła 21:13. Taki rezultat był spełnieniem marzeń dla każdego, kto kibicuje Wiśle. Nafciarze nie odpuszczali do samego końca, a wręcz przeciwnie – potrafili podkręcać tempo gry. Jednak Macedończycy nie pozwalali gospodarzom powiększyć przewagi, ale na szczęście też zbyt blisko się nie zbliżali. Wisła panowała na parkiecie przez całą drugą połowę, w efekcie czego pokonała dużo wyżej notowaną ekipę Vardaru Skopje 32:26.
Po takim spotkaniu krytycy mogą wiele mówić, że może np. za mała przewaga, ponieważ była szansa na 8-9 bramek. Ja jednak uważam, że nie należy zapominać, z kim graliśmy i o co gramy… Z drugiej strony, do rewanżu nie można podchodzić jak do spotkania, w którym musimy utrzymać przewagę. Do Skopje trzeba jechać, walczyć o zwycięstwo – owszem to jest trudne zadanie, ale jeśli pojedziemy się bronić, to przewaga 6 bramek może się okazać za mała…
Wisła Płock – Vardar Skopje 32:26 (14:12)
Wisła: Corrales, Wichary – Nikcević 6, Ghionea 5, Syprzak 4, Daszek 4, Jurkiewicz 4, Tioumencev 1, Zelenović 3, Racocea 3, Montoro 2, Kwiatkowski.