W trzecim spotkaniu półfinałowym fazy play-off podopieczni Manolo Cadenasa pokonali Azoty Puławy. Jednak to zwycięstwo nie przyszło łatwo – zawodnicy Azotów niemal przez cały mecz walczyli o zwycięstwo i gdyby nie nasi bramkarze, moglibyśmy drżeć o zwycięstwo.
Trzecie spotkanie w półfinale play-off mocno zaczęły obie drużyny, od samego początku trwała wymiana ciosów. W 9. minucie, po kapitalnym rzucie z drugiej linii Angela Montoro, podopieczni Manolo Cadenasa prowadzili 4:5, ale gospodarze nie odpuszczali naszej drużynie nawet na sekundę. Jednak w pewnym momencie puławianie popełnili trzy błędy indywidualne, z których potrafili skorzystać płocczanie i zbudować trzybramkową przewagę – 5:8 w 15. minucie. W bramce Wisły dobrze radził sobie Marcin Wichary, który skutecznie stopował zapędy wierzących w sukces gospodarzy.
Kolejne pięć minut to przestój w grze Wisły, która nie potrafiła zaskoczyć przeciwnika, ale karę dwóch minut w tej chwili otrzymał Kosta Savić, natomiast o czas poprosił Manolo Cadenas. Po przerwie, team z Płocka szybko zdobył bramkę i ponownie prowadził różnicą trzech trafień, choć kilka sekund później stuprocentową okazję do zdobycia kolejnego gola zmarnował Michał Daszek, który do tego momentu miał na swoim koncie już kilka niecelnych rzutów. Na 5 minut przed końcem pierwszej części puławianie, po bramce Mateusza Kusa, doprowadzili do remisu – 9:9, a w grze Wisły zauważalny był tylko popularny „Wichura”, który jako jedyny trzymał fason… Rywale natomiast dalej robili swoje i dwie minuty później to właśnie oni prowadzili 11:9. Ostatnie minuty tej części były dość szalone w wykonaniu obu drużyn, ale to gospodarze skorzystali z tego szaleństwa. Po dwóch skutecznie zakończonych akcjach, Azoty na przerwę schodziły z prowadzeniem 15:12. Trzeba zaznaczyć, że drugi kwadrans tej części meczu był bardzo słaby i dlatego też to gospodarze zbudowali swoją przewagę.
W drugiej odsłonie w bramce Wisły pojawił się Rodrigo Corrales i to głównie ten szczypiornista w pierwszych minutach tej części „trzymał” wynik, a nawet pomógł swoim kolegom z zespołu zbliżyć się do rywali na jedną bramkę straty, 17:16 w 37. minucie. W pewnym sensie Wisła wróciła do meczu, ponieważ w końcu zespół z Płocka zaczął grać tak, jak powinien. Minutę później do wyrównania doprowadził Angel Montoro, a w bramce nadal szalał Rodrigo Corrales, który wręcz zamurował bramkę. W 41. minucie kolejną swoją bramkę zdobyli Valentin Ghionea i Angel Montoro, a Wisła powróciła na prowadzenie 18:20.
Gospodarze nie odpuszczali i walczyli, jak tylko mogli, by przedłużyć rywalizację w półfinale fazy play-off. Zaledwie minutę później doprowadzili do remisu po 20. Kilka kolejnych minut to próba przełamania swojego przeciwnika, ale ani Wisła, ani Azoty nie potrafiły zbudować choćby dwóch bramek przewagi. W 49. minucie, po trafieniu Przemysława Krajewskiego, gospodarze po raz kolejny remisowali z Wisłą 24:24. Kilka sekund później bramkę zdobył Michał Daszek, a w tej samej akcji na parkiet upadł Mateusz Piechowski, który doznał urazu barku… Upadek naszego kołowego nie wyglądał najlepiej, a sam zawodnik od razu udał się do karetki pogotowia. Ale paradoksalnie, ten uraz Mateusza zadziałał na płocczan jak płachta na byka. Na siedem minut przed końcem, po skutecznie zakończonym kontrataku Valentina Ghionea, Wisła prowadziła 24:28. Wisła do samego końca kontrolowała przebieg wydarzeń na parkiecie i odniosła trzecie zwycięstwo w starciu z Azotami Puławy, które premiuje awansem nasz zespół do finału Mistrzostw Polski. Ostatecznie Wisła pokonała team z Puław 29:31.
Azoty Puławy – Wisła Płock 29:31 (15:12)
Wisła: Corrales, Wichary, Morawski – Daszek 4, Skibiński, Ghionea 9, Moryń, Kwiatkowski, Syprzak 4, Racotea 3, Tioumentsev 2, Piechowski 1, Zelenović, Montoro 8.