Dopiero po raz czwarty 1 marca obchodzimy jako Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Główne uroczystości w naszym mieście odbyły się w weekend. Dziś jednak, w obecności krewnych, podczas uroczystego apelu w auli Małachowianki odsłonięto portrety żołnierzy niezłomnych, którzy byli absolwentami najstarszej płockiej szkoły.
Dwa odsłonięte dziś obrazy przedstawiają porucznika Zdzisława Kisielewskiego (pseud. „Olcha”, „Wicuś”) oraz podporucznika Władysława Dubielaka (pseud. „Myśliwy”). Organizatorami akcji byli Obóz Narodowo-Radykalny oraz stowarzyszenie Pro Patria.
– Dzisiejsza uroczystość związana jest inicjatywą przekazania do galerii portretów wychowanków tych oto obrazów absolwentów, którzy byli też żołnierzami wyklętymi. Walczyli oni wbrew nadziei, często tracąc życie i pamięć o nich. Największą karą było właśnie owo zapomnienie, dlatego 1 marca ustanowiono dniem pamięci o żołnierzach niezłomnych – zaczęła Katarzyna Góralska, dyrektor Małachowianki,
Następnie na scenę wszedł Adam, jeden z licealistów, uczących się w Małachowiance. Przypomniał swoim rówieśnikom, jak skomplikowana była sytuacja w XX wieku oraz jak trudne decyzje musieli podejmować patrioci. – Pod koniec II wojny światowej mogło się wydawać, że nastaną piękne czasy – skończy się okupacja hitlerowska, a Polska będzie wolna. Dziś wiemy, że historia potoczyła się zupełnie inaczej – zaczął. Wyjaśnił też pokrótce okoliczności „wyzwolenia” Polski, a także nowej okupacji.
– Dla niektórych gorszej, niż niemiecka. Nie tylko ze względu na czas trwania. Nie wszyscy jednak godzą się na taką kolej rzeczy. Są to właśnie żołnierze wyklęci, którzy na nowy dom wybrali las. Ludność cywilna w większości popierała działania żołnierzy wyklętych, o czym świadczą chociażby wydarzenia z lipca 1945, kiedy to rozstrzelano ok. 700 osób podejrzanych o współpracę z żołnierzami wyklętymi – mówił.
Wyjaśnił również, dlatego to właśnie 1 marca został wybrany na dzień pamięci żołnierzach wyklętych. Jest to związane z tragicznymi wydarzeniami z 1 marca 1951 r., kiedy to w więzieniu mokotowskim zamordowano siedmiu ostatnich koordynatorów stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość. – Nie możemy więc obchodzić tego święta z wielką fetą, bo to nie taka historia – przypominał.
Zanim krewni Zdzisława Kisielewskiego i Władysława Dubielaka oficjalnie odsłonili portrety, członkowie stowarzyszenia Pro Patria odczytali krótkie życiorysy obu bohaterów. Podporucznik Dubielak był ostatnią osobą straconą ze względów politycznych w okresie terroru stalinowskiego.
– Nie należy zapominać, że jeszcze niedawno tego typu uroczystości były niemożliwe. Historię zawsze piszą zwycięzcy. W czasach komunizmu władza ludowa świadomie zbudowała mit o tym, jak to Armia Czerwona w cudowny sposób nas wyzwalała. W szkołach nie uczono o agresji w 1939 roku, przemilczano Katyń, Wołyń, Powstanie Warszawskie. Nie mówiono nic o Andersie – wspominał Marcin Jachimiak, przedstawiciel Obozu Narodowo-Radykalnego.
Zwracał także uwagę, że ONR jest niesłusznie oskarżany o antysemityzm. – Jeden z założycieli, Jan Mosdorf, zginął w obozie, pomagając Żydom. Edward Kemnitz, został zaś odznaczony tytułem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, za pomoc Żydom w czasie okupacji – mówił.
tylko żygać się chce na głupotę ludzką.A dzieciakom pranie mózgu nie szkodzi???