Niedziela, 26 kwietnia, miała być dla wszystkich fanów Wisły idealną datą na odzyskanie Pucharu Polski, ale niestety ponownie wygrał zespół z Kielc. Wygrał, ponieważ jest ekipą doświadczoną, która w trudnych chwilach potrafiła wyjść z opresji. Natomiast w zespole z Płocka chwilami brakowało spokoju.
Wisła, która miała za sobą około 1800 kibiców z Płocka, czuła się niemal jak w Orlen Arenie i dzięki temu od samego początku rzuciła się do gardeł przeciwnika. W 7. minucie, po golu Tioumenceva, to właśnie Wisła prowadziła 3:1. Na parkiecie trwała „wojna”, której dawno nie widzieliśmy w spotkaniach Wisły z Vive. Wielka agresja w obronie i super postawa bramkarzy obu drużyn podnosiła adrenalinę każdemu kibicowi piłki ręcznej. Od 7. do 14. minuty płocczanie nie potrafili pokonać obrony z Kielc, ale rywal jedynie potrafił doprowadzić do wyrównania. Mimo, iż to właśnie Wisła miała delikatną przewagę, wynik nadal oscylował w granicach remisu, ale w końcu udało się uciec na trzy bramki przewagi. W 23. minucie było 9:6 dla Wisły, a niebieskie trybuny „odleciały”. Niestety, ostatnie siedem minut tej części, to jakiś dramat sędziów… Trzy kary dwóch minut dla Nafciarzy, kolejno: Valentina Ghionea, Nemanji Zelenovica i Kamila Syprzaka, z których to maksymalnie jedna była karą zasłużoną. Kielczanie potrafili zrobić z tego pożytek i wyjść na pierwsze w tym meczu prowadzenie 11:9 do przerwy.
Fani Wisły byli mocno poddenerwowani takim obrotem sprawy, a sami zawodnicy zaraz po przerwie zabrali się do odrabiania strat. Po fantastycznej grze głównie Sashy Tioumenceva i jego trafieniom, płocczanie w 35. minucie doprowadzili do remisu 13:13, a kilka chwil później to podopieczni Manolo Cadenasa prowadzili 13:15. Obrońcy tytułu zupełnie się pogubili, a strata dwóch filarów obrony była widoczna gołym okiem, Piotr Grabarczyk i Michał Jurecki zostali wyrzuceni z boiska na trzy dwuminutowe kary. Od tej chwili aż do 47. minuty zdecydowanie lepszą drużyną była Wisła, a na trybunach byli chyba tylko fani Wisły, którzy bawili się tak, by cała Polska widziała, że w tej hali jest tylko jeden monolit na trybunach — ten niebieski. Niestety, to były miłe złego początki…
Kielczanie w końcu znaleźli sposób na Wisłę i powoli rozpoczynali mocny finisz. Choć jeszcze w 52. minucie wyglądało to naprawdę dobrze – 21:21, ale od tej chwili na parkiecie rządzili rywale… To Vive zdobyło 4 bramki z rzędu i w ten oto sposób zapewnili sobie zwycięstwo, choć Wisła jeszcze próbowała odwrócić losy tego pojedynku. Ostatecznie, Wisła przegrała z odwiecznym rywalem 23:26.
Cóż można powiedzieć… Każdy widział poziom sędziowania, ale chyba także każdy widział, że mimo tego można było to wygrać. Odrobinę więcej chłodnej głowy i Puchar Polski powróciłby do Płocka.
Wisła Płock – Vive Kielce 23:26 (9:11)
Wisła: Morawski, Wichary, Corrales – Daszek 1, Racotea 3, Tioumencev 6, Wiśniewski 1, Ghionea 2, Piechowski, Syprzak 4, Zelenović 2, Montoro 4, Nikcević.