Nostalgiczna aura coraz częściej przypomina nam o tym, że nieuchronnie zbliża się zima, na przyjście której trzeba się przygotować. Znów spadnie śnieg i w wielu miejscach pojawi się lód. Wtedy jednak, oprócz nieprzyjemnej pogody, mogą doskwierać właścicielom nieruchomości obowiązki nałożone na nich przez prawo, jak miało to miejsce u małżeństwa Marii i Zbigniewa K.
Kłopotliwa pora roku
Maria i Zbigniew mają dom jednorodzinny z ogrodem w Płocku. Są współwłaścicielami tej nieruchomości – czyli stanowi ona ich wspólną własność. Obok ich domu przebiega droga gminna. Część tej drogi przeznaczoną do ruchu pieszych, stanowi chodnik, znajdujący się w niewielkiej odległości od ich posesji.
Prawo, a konkretnie ustawa z dnia 13 czerwca 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Płocka, nakłada na właścicieli nieruchomości, znajdującej się obok drogi publicznej, obowiązek usunięcia błota, śniegu, lodu i innych zanieczyszczeń (generalnie będą to substancje, które szkodzą środowisku, powodują szkody materialne lub pogarszają wrażenia estetyczne) z chodnika, leżącego wzdłuż ich nieruchomości. Małżonkowie K. muszą o to zadbać, ponieważ droga gminna jest drogą publiczną.
Właściciel nieruchomości – czyli kto?
Na początku należy wyjaśnić na kim spoczywa omawiany obowiązek. Prosta odpowiedź brzmi – właściciel nieruchomości. Jednak przy głębszym zapoznaniu z przepisami, okazuje się, że będzie to także osoba zarządzająca nieruchomością, jak i wszyscy pozostali, którzy nią władają, czyli są w jej posiadaniu, np. dzierżawca. Natomiast nie odpowiadają za chodnik działkowcy, ponieważ omawiany obowiązek spoczywa na zarządcy ogródków działkowych.
Najpowszechniej spotykana jest sytuacja, gdzie w budynku znajduje się kilka lub kilkadziesiąt lokali, należących do różnych właścicieli. Jeśli ustanowiono jego zarządcę, to on powinien zadbać o chodnik, jeżeli nie – obowiązek ten spoczywa na wszystkich właścicielach lokali. Trzeba przy tym powiedzieć, że przepisy prawa nie nakładają na właściciela nieruchomości obowiązku osobistego sprzątania. Regulują one jedynie, kto jest odpowiedzialny za uzyskanie zadowalającego efektu.
Jednakże w omawianym przypadku małżonkowie K. podjęli decyzję o osobistym wypełnieniu tego niewdzięcznego obowiązku. A zatem miotły w ruch!
„Twój” jest ten kawałek chodnika…
Małżonkowie K. muszą zadbać o tę część chodnika, która leży wzdłuż ich nieruchomości i bezpośrednio przy niej. Jeżeli pomiędzy nieruchomością a chodnikiem znajduje się trawnik, to odpowiada ten, do kogo należy ten pas zieleni. Państwo K. nie musieliby wtedy sprzątać chodnika, jeśli trawnik stanowiłby własność kogoś innego.
Właściciel nie musi również sprzątać chodnika, jeśli na nim zlokalizowany jest płatny postój, parking lub przystanek komunikacyjny. Obowiązki te wykonują inne podmioty.
Zbigniewowi K. bardzo nie się podoba to, że ze względu na różną długość chodnika, jego sąsiad ma o połowę mniej do odśnieżania od niego. Prawo jednak nie przewiduje w tym zakresie równości – ile nieruchomości sobie przy drodze kupiłeś, tyle chodnika musisz potem odśnieżyć.
Wymagana precyzja
Zachowanie czystości na chodniku powinno być przeprowadzone w sposób określony w Regulaminie utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Płocka. Śnieg, błoto i lód muszą zostać zgromadzone przy skraju chodnika od strony jezdni. Porządki należy przeprowadzić w taki sposób, by umożliwić odpływ wody, a jednocześnie tak, aby nie niszczyć zieleni. Państwo K. powinni także unikać sytuacji, by w skutek swych działań nie utrudnić ruchu pieszych, czy pojazdów. Mają oni również obowiązek zlikwidować lub ograniczyć śliskość chodnika. Wolno tego dokonać przy pomocy piasku i soli. Popiół i żużel są substancjami niedopuszczonymi do likwidacji oblodzeń. Sól i piasek należy usunąć jak najszybciej po ustaniu przyczyn powstania śliskości.
Powstaje jednakże ważne pytanie – czy małżeństwo K. odpowiada za usunięcie, wywóz i związane z tym koszty hałd śniegu, które w trakcie zimy nagromadziły się przy ich posesji? Na szczęście mogą spać spokojnie, bowiem ten obowiązek spoczywa na zarządcy drogi publicznej.
Nadzwyczaj drogie skutki lenistwa
No i przyszła zima… Śnieg padał cały dzień, potem drugi, trzeci… A małżonkom w tym czasie jakoś nie chciało się wychylać nosa z domu, a tym bardziej odśnieżać. Pewnego razu, zamiast Świętego Mikołaja, do drzwi zapukali panowie ze Straży Miejskiej, wręczając zupełnie nie świąteczny mandat. Państwo K. musieli zapłacić grzywnę. Dopiero wtedy Zbigniew K. wziął się do roboty, lecz zrobił to źle. Odśnieżyć – owszem i odśnieżył, ale chodnik posypał popiołem. Strażnicy miejscy wręczyli kolejny mandat. Zbulwersowane małżeństwo K. postanowiło się zbuntować i odmówić jego przyjęcia, ale funkcjonariusze pouczyli ich, że w tej sytuacji skierują wniosek o ich ukaranie do Sądu Grodzkiego. Na to jeszcze bardziej od odśnieżania, państwo K. nie mieli ochoty.
Tym niemniej, nasi bohaterowie wypowiedzieli urzędnikom wojnę! Łopaty w kąt, co by się nie działo i ile jeszcze mandatów mieliby im wlepić! Na takich opornych i zbuntowanych w prawie są jednak przewidziane odpowiednie sposoby. Przed posesją „buntowników” zalegały coraz większe zaspy, dlatego też urzędnicy z ratusza wydali postanowienie o zastępczym wykonaniu obowiązku odśnieżenia. Tym razem ktoś inny zajął się chodnikiem, ale to małżonkowie K. zostali zobowiązani do pokrycia kosztów tego sprzątania.
Zanim jednak w końcu chodnik odśnieżono, coś jeszcze się wydarzyło. Otóż przypadkowy przechodzień – Renata S. przewróciła się w tym miejscu i złamała nogę. Zniszczeniu uległo również ubranie i telefon komórkowy. Poszkodowana skierowała sprawę do sądu przeciw Małżonkom K. i ją wygrała. Właściciele posesji muszą zwrócić Renacie S. koszty leczenia, rehabilitacji oraz pieniężną równowartość zniszczonych przedmiotów.
Przy okazji warto również przypomnieć, że właściciele i inne wskazane wcześniej osoby są odpowiedzialne za nawisy śniegu z dachów oraz sople, zwisające z różnych części budynków, a mogące zagrozić bezpieczeństwu przechodniów. Powinno się je usunąć niezwłocznie po ich pojawieniu.
Przytoczony wyżej przypadek wskazuje, że czasem upieranie się przy swoim bez sensu przynosi co najmniej opłakane skutki. Nie ma rady, tuż przed początkiem zimy trzeba przeprosić się ze śniegową szuflą i… Oby do wiosny!
Marek Robak
A jak ktoś jedzie na 2-tygodniowy urlop w góry i chata stoi pusta? Ma codziennie wracać i sprawdzać jak się sprawy mają, odśnieżać i sypać solą? Bo inaczej skrzynkę mu zapchają mandatami. Parodia.
W/g mnie po prostu powinni poprosić sąsiada o przysługę lub kogoś wynająć. To chyba normalne.
To tak jak zastępstwo w pracy.