REKLAMA

REKLAMA

To co nam drogie – kultura czy drogi…?

REKLAMA

Nie ulega wątpliwości, że na pytanie postawione w samym tytule nie można odpowiedzieć w jednoznaczny sposób – przyjazna naszym zmechanizowanym peregrynacjom równa i komfortowa jezdnia jest dla nas normą, wymogiem XXI wieku. Podobnie chcielibyśmy wyposażyć otoczenie, w którym żyjemy w inne, sprzyjające nam udogodnienia infrastrukturalne – szkoły, sklepy, parki, place zabaw, boiska i parkingi. A kultura… tylko w zasadzie, jaki zakres znaczeniowy tego pojęcia mamy na myśli?

Przeczytajrównież

Powszechnie mówimy o kulturze osobistej, a bardziej szczegółowo o kulturze jedzenia, a nawet picia, cenna jest nam kultura dyskusji (rzadko już występująca w mass mediach), czy też kultura polityczna (ta z kolei znajduje się w zupełnym zaniku). Tymczasem, jak łatwo zauważyć, słowo „kultura” mimo tylu etiologicznych wymiarów, niemal zawsze zachowuje pozytywne konotacje, jest niezaprzeczalną wartością, do której nawet mimowolnie aspirujemy i jej pożądamy, a czasem zazdrościmy lub podziwiamy ją u innych osób, u których rozpoznaliśmy, że są wyposażone w ten coraz bardziej wyjątkowy atrybut.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Na potrzeby naszych rozważań zajmiemy się jednakże kulturą z najwyższej półki, czyli najkrócej rzecz ujmując sztuką, koncentrując się na działaniach ją wspierających i umożliwiających społeczności łatwy do niej dostęp, zarówno w mikro-, jak i makroskali.

Oto w naszej przestrzeni publicznej chyba zbyt często podejmuje się jednak rozważania, co jest dla nas istotniejsze – infrastruktura, czy kultura i to w kontekście, z którego dobra na rzecz tego drugiego zrezygnować, na co postawić w procesie podejmowania decyzji menadżerskich lub nawet zgoła politycznych. Od jakiegoś czasu prześladuje mnie myśl, że za narzucony nam, poszatkowany jak ogórek na mizerię obraz świata odpowiadają księgowi przez ten ich sprofesjonalizowany, zamknięty w cyfry sposób myślenia.

Szufladkowanie, „portfelowanie”, budżetowe pozycjonowanie i paragrafowanie naszych potrzeb, jako poszczególnych wydatków odciska swe piętno na naszym obrazie świata i postrzeganiu zagadnień.
Jak w tej sytuacji nie ulec tej – co by nie powiedzieć – zniekształconej, pozbawionej emocji wizji, która w skrajnych sytuacjach prowadzi do pełnych sytuacyjnej groteski absurdów?

Przez dziesięciolecia utrwalano w nas też pogląd, że z kulturalnych zbytków, ale analogicznie także z oświaty, kształcenia wyższego, opieki zdrowotnej, zabezpieczeń społecznych, a nawet badań naukowych i wynalazczości można bez większej szkody zrezygnować, bowiem naszego baczenia i wspomagania wymagają sprawy o wiele istotniejsze, wręcz strategiczne. Tu niezmiennie uważam, że czas najwyższy z tym skończyć, że należy przeciwstawić się dalszemu podtrzymywaniu tej teorii, ponieważ szkodzi ona nam wszystkim poprzez swe powierzchowne traktowanie problemu. Od wielu pokoleń nie jesteśmy w stanie wojny, a zatem nie znajduję racjonalnych przesłanek, aby kulturę ograniczać i racjonować zgodnie z rozdzielnikiem, nie poświęcając jej szczególnej uwagi, dbałości i starania.

Nie mniej niedorzeczne jest również twierdzenie, że jeżeli ktoś pragnie uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych o pierwszorzędnej randze, to powinien raczej skorzystać z oferty kulturalnej dużych aglomeracji miejskich – Warszawy, Łodzi, Torunia, bo te z reguły mają większe możliwości instytucjonalne i organizacyjne. Cóż… Wszystko zatem należałoby uzależnić od tego, jakie w nas drzemią intelektualne potrzeby i aspiracje.

Jedno jest pewne – jeżeli zgodzimy się z tym poglądem, to jednoznacznie utożsamimy się ze statusem prowincjonalnego, zapomnianego przez ludzi i Boga miasteczka – a przecież takim nie jesteśmy i nigdy nie byliśmy! Nawet w niezwykle trudnych czasach Płock był niezmiennie niezwykle prężnym ośrodkiem kultury. To właśnie tu w 1820 roku powstało Towarzystwo Naukowe Płockie – jako jedno z pierwszych tego typu w Polsce, a jeszcze wcześniej, w 1812 roku na Tumskim Wzgórzu stanął okazały budynek teatru, gromadzący przez ponad wiek z okładem tłumy widzów. Oczywiście tych przykładów można by mnożyć.

Tak zatem mamy na naszym koncie naprawdę spektakularne dokonania, i w tej sytuacji najistotniejsze są dalsze nasze działania wspierające, które by utrzymały nas w orbicie prężnych, polskich ośrodków kulturotwórczych.




Czy dysponujemy odpowiednią infrastrukturą? Ależ oczywiście. Nie umniejszając niczego innym placówkom, na potrzeby tych rozważań powołam się tylko na dwie, można powiedzieć „flagowe” instytucje kultury. W pierwszej kolejności wymienię nowoczesne, wyposażone w solidną bazę lokalową i wystawienniczą Muzeum Mazowieckie w Płocku, którym to bez żenady możemy się chlubić, a co więcej – naprawdę złego słowa nie można również powiedzieć na temat bogatej i zróżnicowanej oferty kulturalnej tej instytucji.

Jednakże to nie wszystko, bowiem od kilku już lat doskonale swe funkcje wypełnia Płocka Galeria Sztuki, prezentując dokonania topowych, polskich i zagranicznych artystów, zapewniając płocczanom dostęp do współczesnych trendów i poszukiwań plastycznych, jak też podejmując projekty w zakresie edukacji plastycznej, skierowane do różnych grup wiekowych.

O jej wciąż rosnącym znaczeniu świadczy chociażby fakt, że na początku listopada br. Płocka Galeria Sztuki uplasowała się na pierwszym miejscu w prestiżowym rankingu 50 czołowych, polskich galerii, przeprowadzonym przez portal Kulturaonline.pl. Tak, tak! Mamy najlepszą w kraju placówkę wystawienniczą. W tej chwili śmiało można powiedzieć, że nasza Galeria oprócz swych podstawowych funkcji jest niebagatelnym „narzędziem” promocyjnym naszego miasta – w świadomości wielu naszych rodaków Płock pojawia się już nie tylko jako historyczny obrazek z pocztówki z katedrą na Tumskim Wzgórzu i z kominami Orlenu na horyzoncie, ale zyskał zupełnie nowy wymiar i jest już kojarzony z tą dynamicznie działającą instytucją kultury.

Wygląda zatem na to, że wciąż utrzymujemy status prężnego ośrodka intelektualnego, nie spadliśmy gdzieś do drugiej ligi, a wręcz przeciwnie, budujemy swą pozycję i prestiż. Czy zatem jesteśmy już „krainą mlekiem i miodem płynącą”? Aż tak dobrze to pewnie nie jest, bo chociażby gdzieś w perspektywie inwestycyjnej powinna się znaleźć, może nie od razu wielka filharmonia, ale przynajmniej nowoczesna aula koncertowa z prawdziwego zdarzenia. O tym, że czas już najwyższy, świadczą w trakcie każdego koncertu w Państwowej Szkole Muzycznej cierpliwi, płoccy melomani, którzy nieodmiennie zapełniają niemal do ostatniego krzesła mocno już wysłużoną i ciasnawą aulę. Ale nie od razu też Rzym zbudowano, tym niemniej liczy się wyznaczenie konkretnej perspektywy i konsekwentne realizowanie etapami założonych, długofalowych projektów.

Tak zatem wszystko na to wskazuje, że potoczne rozumienie potrzeb lokalnej społeczności, uwzględniające podział i sprzeczność pomiędzy projektami infrastrukturalnymi a kulturą, nie ma racji bytu, bowiem obydwie dziedziny doskonale się dopełniają, dając podstawy do całościowego i holistycznego rozwoju społeczeństwa.

Idealnie wpisuje się w to stanowisko wypowiedź Prezydenta Słupska, Roberta Biedronia, w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej, która niech służy nam za podsumowanie, bo mądrych słów nie ma co dodatkowo komentować.

„Obcowanie z kulturą mnie uszczęśliwia. Mieszkańcy i radni widzą, że oszczędnie gospodaruję miejskim budżetem, ale wiedzą, że kulturze nie utnę ani złotówki. Przeciwnie. Dokładam jak do organizacji pozarządowych. A kultura jest miastotwórcza. Nie można rozwijać miasta w sposób zrównoważony bez wyrabiania w mieszkańcach wrażliwości estetycznej i dobrego smaku. Wyedukowanych ludzi przekonam, by nie stawiali blaszanych szkaradztw, dbali o przestrzeń i piękno. Jeśli nie będą mieli rozbudzonej wrażliwości, nigdy mnie nie zrozumieją. Kultura jest inwestycją.”

 

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU