W związku z budową wiaduktu nad al. Piłsudskiego na trasie powstało tymczasowe przejście dla pieszych. Są tacy kierowcy, którzy nie ułatwiają życia osobom, przechodzącym przez ulicę w tym miejscu, dlatego też strażnicy miejscy do czasu likwidacji zebry będą pomagać płocczanom w bezpiecznym pokonaniu drogi.
Od poniedziałku do piątku, od godz. 7.30 do 8, strażnicy miejscy w specjalnych, odblaskowych kamizelkach będą pomagali pieszym w przejściu przez al. Piłsudskiego. – Funkcjonariusze będą zwracali szczególną uwagę na dzieci i młodzież – informuje Jolanta Głowacka, rzeczniczka prasowa straży miejskiej.
W ostatnim czasie wspomniane przejście dla pieszych zostało dodatkowo oświetlone, na drodze obowiązuje ograniczenie do 40 km/h. Wszystko ze względu na to, że tymczasowa „zebra” jest dla płocczan trudną drogą do przebycia. Dowodem na to może być wypadek, do którego doszło pod koniec grudnia. Kobieta została w tym miejscu potrącona. Zmarła w szpitalu po trzech dniach od wypadku. Policja poszukuje świadków tego zdarzenia.
– Prosimy, apelujemy! Kierowcy, stosujcie się do wszystkich poleceń wydawanych przez umundurowanych funkcjonariuszy. Oni są tam po to, żeby pomoc zarówno pieszym, jak i zmotoryzowanym – mówi rzeczniczka strażników i argumentuje, że jej słowa nie są kierowane do kierowców bez przyczyny. – Zachowanie niektórych kierujących jest trudne do zrozumienia i zdefiniowania – twierdzi podając od razu przykłady.
Przykład pierwszy. Strażnik miejski chce przepuścić przez przejście dla pieszych dwóch gimnazjalistów. Zatrzymuje około 50-letniego kierowcę srebrnej nubiry, machając „lizakiem”. Ten staje przed przejściem, po czym zaczyna wykonywać rękoma gesty „poganiające” pieszych, a potem puka się w głowę. – Chyba dawał strażnikom do zrozumienia, że to głupota zatrzymywać samochody, żeby piesi mogli przejść – przyznaje Jolanta Głowacka. – Przecież według tego pana, jak postoją sobie przy przejściu, to nic się chyba nie stanie. On się przecież spieszy – ironizuje strażniczka.
Przykład drugi. Pięć minut później do przejścia dla pieszych podchodzi młoda kobieta z dwuletnim dzieckiem. Funkcjonariuszka wstrzymuje ruch, kobieta przechodzi przez jezdnię z maluchem. Trwa to nieco dłużej, bo chłopczyk drepcze powoli. – Kobieta bezpiecznie schodzi z przejścia, za nią podąża funkcjonariuszka, której prawie po „piętach” przejeżdża toyota yaris, którą kieruje młoda dziewczyna – frustruje się Głowacka. – Z wyrazu twarzy tej pani można było dokładnie odczytać oburzenie, że czynność pieszej trwała dla niej zbyt długo. Tej pani przecież się śpieszy do pracy, więc te pięć sekund, kiedy zaczeka dłużej, robiło jakąś ogromną różnicę.
Przykład trzeci. Kilkanaście minut przed godziną ósmą. Dróżniczka zamyka szlaban. Za przejściem dla pieszych, w stronę miasta, autobus zatrzymuje się tak, że akurat zasłania widoczność pieszym idącym w stronę bloków przy al. Piłsudskiego. Szlabany się podnoszą, sprzed torów rusza w kierunku Podolszyc kierowca granatowego peugeota 308. – Tylko zapomina on o tym, że na tym odcinku obowiązuje ograniczenie do 40 km/h i gwałtownie przyspiesza. W międzyczasie do przejścia podeszły dwie osoby, które miały nadal ograniczoną widoczność – opowiada rzeczniczka strażników. – Funkcjonariusz najpierw zza autobusu wystawia rękę z tarczą „stop”, po czym powoli się wychyla. Kierowca gwałtownie hamuje – dodaje i pyta: – Dlaczego ta osoba „wyłączyła” wyobraźnię? Dlaczego, widząc że zbliża się do oznakowanego przejścia dla pieszych i mijając znak ograniczenia prędkości, jedzie szybciej? Przecież przez takie zachowanie może dojść do poważnej tragedii!
Straż miejska, ale także policja mówi, prosi i apeluje. O chwilę zastanowienia, o rozwagę, o poczucie odpowiedzialności za siebie i innych, o świadomość konsekwencji i „włączenie” wyobraźni. Na niektórych nie działa nic, nawet mandaty. Ale dopiero wtedy, gdy wydarzy się tragedia i życie straci pieszy, który nie miał szans w starciu z szybko jadącym autem, ktoś się zastanowi, że popełnił najgorszy błąd w swoim życiu. Może warto pomyśleć szybciej?