Bieda to już właściwie zjawisko społeczne, które wryło się w nasze otoczenie grubą rysą. Coraz częściej spotykamy się z niepokojącym zjawiskiem niedożywienia i głodu. Widok stojących w kolejce po darmową żywność już nawet nas nie dziwi, wywołuje współczucie i ściskanie serca z żalu, że do tego w Polsce doszło.
Są jednak ludzie, którzy nie przechodzą koło tego obojętnie, wzruszając ramionami, chociaż są i tacy bo znieczulica, która dotyka nasze społeczeństwo jest również wszechobecna jak bieda. Z jednej strony widzimy auta po kilka milionów, właścicieli firm, którzy na wakacje wybierają sobie wczasy za kilkadziesiąt tysięcy złotych, z drugiej dziecko, które nie ma chleba na śniadanie i miotających się rodziców, którzy robią co mogą, aby było co włożyć do „garnka”. Na pewno znajdą się tacy, co powiedzą: „niech się wezmą za robotę”. Ale często jest tak, że tej pracy po prostu nie ma…
Zatem nie zaskoczył nas list od czytelnika, w którym czytamy: „Mam do was prośbę, abyście się dowiedzieli co się stało z darmowa żywnością, która była z Unii Europejskiej, a od 9 miesięcy jej brak. Z tego co mi wiadomo, żadna instytucja charytatywna nie dostaje z Warszawy, z Banku Żywności takowych transportów. Z poważaniem. Ubogi mieszkaniec.”
– Organizacje partnerskie otrzymują od nas żywność raz w miesiącu. Współpracujemy z 68 organizacjami charytatywnymi z naszego terenu. Oczywiście, jest to dużo mniejsza pomoc i mniejszą ilość produktów otrzymują najubożsi, niż było to w 2013 roku, nie weszły jeszcze w życie nowe przepisy – powiedziała nam Aldona Cybulska, wiceprezes płockiego Banku Żywności. – Ale w międzyczasie staramy się pomagać organizacjom współpracującymi z nami. Prawdopodobnie zadziała program tzw. małego FEAD-u, czyli Funduszu Europejskiej Pomocy Najbardziej Potrzebującym, realizowanego przez nasz rząd ze środków osiągniętych z ministerstwa. Pierwsza żywność z tego programu ma dotrzeć do nas w grudniu. Bardzo się o to staramy i zabiegamy, pomaga nam w tym wszystkim bardzo pan poseł Piotr Zgorzelski. Jest naszym orędownikiem i dzięki lobbingowi, jaki prowadzi na pewno uda nam się wprowadzić w życie mały FEAD. W tej chwili udzielamy pomocy z pozysku własnego, czyli od lokalnych producentów, sieci handlowych a także zbiórek żywności – kontynuowała.
Słowa Aldony Cybulskiej potwierdziła w rozmowie z nami Beata Macios, specjalista ds. logistyki z Federacji Polskich Banków Żywności w Warszawie, który zrzesza Banki Żywności z całej Polski, w tym także płocki. – Program Pomocy Żywnościowej 2013, zakończył się w grudniu, wtedy też banki otrzymały od nas ostatnie transporty z żywnością – tłumaczyła. – Był to program pomocy unijnej i tym zajmowała się na terenie całego kraju Agencja Rynku Rolnego, która zaopatrywała Banki Żywności, Polski Czerwony Krzyż, Polski Komitet Pomocy Społecznej oraz Caritas. Nie dziwi mnie list czytelnika państwa gazety, gdyż ta pomoc teraz jest bardzo okrojona. A do dyspozycji mamy tylko ogromne ilości owoców i warzyw, ze względu na nałożone embargo, tym też dzielimy poszczególne banki – podsumowała.
Trudno tę sytuację wytłumaczyć dziecku, które nie ma kanapki w szkole, matce, która próbuje ugotować obiad czy ojcu, który chciałby, aby rodzina była najedzona. Jak widzimy, są osoby, które dostrzegają tę biedę i chcą pomóc, jak się tylko da. Organizują zbiórki żywności w sklepach, godzinami rozmawiają przez telefon, jeżdżą po całym powiecie czy – jak wspomniany polityk – prowadzą w imieniu najuboższych płocczan rozmowy z rządem i wspierają działalność banku. Niestety, nie zawsze da się wszystko załatwić od razu, od ręki. Zatem, Drogi Czytelniku, odrobina cierpliwości i zaufania do ludzi, którzy robią co mogą, aby nikt nie odszedł z kolejki z pustymi rękoma.
Od redakcji
W siedzibie zarządu Banku Żywności przy ulicy 3 Maja 18, spędziłam około godziny czasu, rozmawiając z Aldoną Cybulską, wiceprezesem Banku Żywności w Płocku oraz prezesem Markiem Kuczyńskim. W tym czasie obydwoje odebrali około 15 rozmów telefonicznych (dwie komórki i tel. stacjonarny). Był moment, kiedy Kuczyński prowadził rozmowę jednocześnie na dwa aparaty. Może były 3-4 minuty przerwy, kiedy spokojnie rozmawialiśmy. Mogę więc z czystym sumieniem potwierdzić – ci ludzie robią co w ich mocy, aby potrzebujący chociaż raz w miesiącu otrzymali pomoc.