Raport, dotyczący funkcjonowania Płockiego Zakładu Opieki Zdrowotnej nie został zbyt ciepło przyjętych przez radnych. Ich uwagę zwracała zwłaszcza kwestia rosnącego długu szpitala św. Trójcy oraz likwidowana przychodni przy ul. Reja.
Szpital św. Trójcy na cenzurowanym
Raport PZOZ-u przez radnych Prawa i Sprawiedliwości oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego został oceniony jako ubogi w treść. Było to, jak opisał radny Tomasz Kominek, 6 stron, 20 tabelek i 6 zdjęć. – Brakuje mi kosztów, pochodzących z usług komercyjnych oraz kosztów pracowniczych z wyszczególnieniem personelu białego oraz administracji – mówiła Wioletta Kulpa, liderka klubu radnych PiS. Zwróciła też uwagę na nieścisłość, ponieważ pielęgniarki owszem, otrzymały 400 zł podwyżki, ale jest to kwota brutto. Netto jest to 236 zł, z którego, według radnej, potrącana jest kwota w przypadku każdego dnia zwolnienia lekarskiego.
– Powinniście się państwo zastanowić nad ważnym problemem, czyli uzyskaniem drugiego stopnia referencyjności dla szpitala św. Trójcy. Ustawa się zmienia, a zgodnie z nowymi regulacjami placówka nie będzie mogła przyjmować nagłych przypadków. Odbywać się tam będą tylko planowe zabiegi. Stary szpital był chętnie wybierany przez matki, ze względu na wysoką jakość usług oraz bliskość pacjenta z personelem, co jest niemożliwe w tak dużej placówce, jak szpital wojewódzki. Jednak kobiety mają obawy przed rodzeniem w wypadku, gdyby coś niedobrego się zadziało i dziecko musiałoby zostać przetransportowane do szpitala wojewódzkiego – tłumaczyła Wioletta Kulpa.
Dostało się też od radnej w związku z przerośniętą administracji szpitala. Ma to wpływać na chaos zarządzania, którego konsekwencją jest np. brak końcówek dziecięcych przy defibrylatorach. Jednocześnie radna zwróciła się z apelem o przeprowadzenie analizy możliwości utworzenia w szpitalu św. Trójcy oddziału intensywnej terapii. – Jest to konieczne, w celu podniesienia standardu leczenia w placówce – argumentowała.
– Pani przewodnicząca poruszyła bardzo ciekawy obszar, z niektórymi argumentami nie sposób się nie zgodzić – zaczął Tomasz Kominek, który ocenił materiał w imieniu radnych PSL. Głównym zarzutem ludowców są straty, jakie przynosi szpital mimo pokaźnych kwot, jakie rokrocznie otrzymuje. Miasto w 2016 do PZOZ-u dołoży 2 mln złotych. – Informacja nie uwzględnia przyczyn pogłębiającej się straty spółki, przyczyn kosztów przekraczających przychody szpitala czy też analizy działalności leczniczej spółki – wyliczał Kominek. W swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że podstawą finansowania PZOZ są, co prawda, pieniądze z kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, ale spółka może pozyskiwać środki z programów unijnych, ministerstwa zdrowia czy marszałka województwa. Źródłem dochodu są także usługi komercyjne.
– Faktem jest, że NFZ nie negocjuje cen za świadczenia, ale przedstawia gotowe projekty do akceptacji. Ceny proponowane przez fundusz nie zawsze odpowiadają rzeczywistym kosztom ponoszonym przez świadczeniodawców. Dlatego to zarząd szpitala powinien dążyć do optymalizacji kosztów prowadzonej działalności. W przypadku podjęcia działań, zmierzających do obniżenia kosztów funkcjonowania szpitala, pierwszym krokiem powinna być analiza i optymalizacja struktury zatrudnienia, dostosowana do posiadanego przez szpital kontraktu. Należy pamiętać, że przerost zatrudnienia nie zawsze ma pozytywny wpływ na jakość udzielanych świadczeń zdrowotnych, a z pewnością przyczynia się do pogłębienia trudnej sytuacji finansowej szpitala – mówił Tomasz Kominek.
Zdaniem radnego, kontrakt z NFZ stawia w szpital w dość dobrej pozycji przychodowej. – Niepokojąca jest liczba tzw. nadwykonań. Należy zastanowić się, czy liczba łóżek szpitalnych i liczba zatrudnionego personelu nie jest zbyt wysoka, w stosunku do kontraktu zawartego z funduszem – zastanawiał się radny.
Nieco inaczej na sprawę personelu patrzyła radna Kulpa. Długu szpitala nie upatruje jedynie w nadwykonaniach, które warte są 2 mln złotych, bo szpital rocznie ma 7 mln złotych długu. Poprawy sytuacji nie widziała też w zwalnianiu personelu – Wystarczy przejść się na nocny dyżur na oddział wewnętrzny, żeby zobaczyć ile pielęgniarek go obsługuje… – mówiła.
Szpital w obronę wzięła Daria Domosławska, która sama jest pracownikiem placówki. – Uważam, że głównym problemem jest niedobór finansowania. Szpital ma pacjentów, którzy będą go bronić. Zmobilizujmy się, podejmijmy słuszne kroki w kierunku poprawy świadczonych usług – apelowała.
Kiedyś potrzebne miliony, dziś wystarczy 300 tysięcy
O takich kwotach mówi się w przypadku przychodni przy ul. Reja, która służyła około 8 tys. pacjentom. O podmiot upomniała się Wioletta Kulpa, która przedstawiła kilka wycinków z mediów, dotyczących przychodni. Dowodziła, że spółka zdecydowała się zamknąć placówkę na Reja, bo koszt modernizacji budynku wynosił kilka milionów złotych.
– Na Reja powstanie, na początek, dzienny ośrodek psychiatryczny, który przeniesie się z dotychczasowej siedziby na ul. Kościuszki. Obecnie trwa wykończenie pomieszczeń i dostosowywanie ich do potrzeb placówki. Wszystkie nakłady to 300 tysięcy złotych – wskazywała radna. – W 2011 roku podjęliście decyzję, że wyrzucacie stamtąd POZ, tłumacząc nam, że nie możecie zabezpieczyć funkcjonowania placówki z dwóch powodów: nie macie milionów na remont placówki. Moje największe zdumienie budziło jednak to, że managerowie wynagradzani po 20 tysięcy złotych miesięcznie, potrafili powiedzieć radnym na komisji, że nie są w stanie zabezpieczyć opieki lekarskiej w przychodni. W placówce, która ma 8 tysięcy pacjentów. Wtedy mówiliście, że to są miliony złotych, teraz mówicie o 300 tysiącach złotych – mówiła liderka miejskiej opozycji.
Radna ubolewała nad stanem budynku, niszczejącego od 2011 roku. Jej zdaniem, to spółka ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy. Ponadto przypomniała, że pewne koszty funkcjonowania obiektu i tak były ponoszone, chociażby dlatego, że znajduje się tam apteka… – Doprowadziliście do dewastacji majątku – skwitowała Kulpa.
Jeden OIOM w Płocku musi wystarczyć
W imieniu PZOZ na sesji wystąpił Marek Stawicki, wiceprezes zarządu spółki. Określił on szanse na powstanie oddziału intensywnej opieki medycznej w szpitalu św. Trójcy jako bardzo małe. Zaznaczył też, że OIOM i tak nie obsługiwałby oddziału neonatologicznego. Do tego konieczny byłby jeszcze osobny oddział.
– Z pewnością niemożliwe jest utworzenie OIOM-u, który funkcjonowałby sprawnie. Utworzenie takiego oddziału to nie tylko zakup sprzętu i zatrudnienie ludzi, ale również odbiór oddziału przez SANEPID, a potem uzyskanie kontraktu od NFZ. Nie ma technicznych możliwości, aby bez gruntownej przebudowy budynku przy Kościuszki taki oddział utworzyć i skutecznie przeprowadzić procedury odbiorowe – rozwiał wszelkie wątpliwości. – Jeśli chodzi o uzyskanie drugiego stopnia referencyjności oddziału neonatologicznego, potrzebujemy trochę więcej czasu niż jeden wieczór na udzielenie takiej odpowiedzi – dodał.
– Temat przychodni przy ul. Reja wraca od wielu lat. Nigdy nie twierdziliśmy, że jedynym powodem zamykania przychodni był stan budynku. Akurat dla potrzeb POZ budynek był wystarczający, choć budził emocje pacjentów. Podstawowym powodem był fakt, że lekarze, którzy tam pracowali, przeszli wraz z pacjentami do innego ośrodka. Pacjenci niejako z automatu przeszli za lekarzami do św. Anny. Musieliśmy ich de facto odzyskiwać. Co roku wracamy do słuszności decyzji o likwidacji przychodni. Z jednej strony zarzucacie nam państwo, że coś zlikwidowaliśmy, ale padają też głosy, żeby zlikwidować więcej. Każdą decyzję można skomentować w sposób, że można ją było podjąć inaczej. Można było. Jakie byłyby dziś efekty? Trudno powiedzieć. W mojej ocenie likwidacja POZ-u na Reja nie była błędna – podtrzymał Stawicki.
Ostatecznie Rada Miasta Płocka przyjęła zaproponowany dokument.