Walczą o szacunek i godne płace. Jak sami mówią, nie chcą jałmużny, a jedynie uczciwiej zapłaty za swoją pracę. Pracę, która polega na niesieniu pomocy innym. W przeddzień Święta Pracownika Socjalnego, zatrudnieni w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej symbolicznie wypili kawę przed Urzędem Miasta. Chcą zwrócić uwagę władz na swoją trudną sytuację.
Cały czas walczą o swoje. Rozmawiają z władzami miasta, ale bez skutku. – Obiecuje się nam ciepłe buty, a
dostajemy ciepłe słowo – mówili. Zwracają uwagę, że w ciągu ostatniej dekady dostali co najwyżej 400 złotych podwyżki. Pracownicy z 20 letnim stażem pracy i wyższym wykształceniem zarabiają niewiele ponad 2 tysiące złotych. – Jak tak dalej pójdzie, to płaca minimalna zrówna się z naszą. My nie chcemy wakacji na Majorce, ani nic takiego. Chcemy po prostu godnej wypłaty, która w spokoju pozwoli nam opłacić rachunki – postulowała Bożena Sobczyńska, przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, która była organizatorką spotkania. – Pracownicy wyróżnieni z okazji 25-lecia działalności MOPS-u dostali nagrodę w wysokości 670 złotych – załamywała ręce.
Do rozgoryczonych pracowników wyszedł prezydent Andrzej Nowakowski, chcąc zaprosić ich do środka. – Nie, świętujemy tutaj – usłyszał od organizatorów. – Specyficzny sposób świętowania – przyznał prezydent. – Bardziej ostateczny – zripostowała Bożena Sobczyńska.
Prezydent podjął więc rozmowę w strugach deszczu. – Jeśli chodzi o szacunek, to myślę, że państwo już się nim cieszą. Chodzi bardziej o jakość warunków pracy i płacowych. Kluczową kwestią jest to, żeby państwa wynagrodzenie było wyższe – mówił prezydent. – Wszystko drożeje – prąd, żywność, ogrzewanie. Nasze pensje stoją w miejscu i jakoś musimy sobie radzić – zwróciła uwagę organizatorka „święta”.
– Rachunki, o których państwo mówicie to absolutne minimum. W przyszłym roku nie zaplanowaliśmy żadnej podwyżki wynagrodzeń dla sfery budżetowej. Mając świadomość, że państwa wynagrodzenia należą do najniższych, uzyskaliście państwo informację od skarbnika, że w pierwszej kolejności środki na podwyżki dotrą do państwa – zapewnił prezydent.
– Jesteśmy tutaj, bo to jest czas przyszły niedokonany, niedookreślony. Może wystąpmy więc do Energi, żeby poczekała na zapłatę za prąd? – ironizowała Bożena Sobczyńska.
Pracownicy ośrodka zwracają uwagę, że ich praca jest trudna i wyniszczająca fizycznie. – Spotykamy się z różnymi typami rodzin. To nie jest praca od 8 do 16. Mamy zadaniowy czas pracy, jesteśmy dostępne codziennie do 22 – zauważały pracownice. – Po 35 latach pracy będę miała 1200 złotych emerytury – mówiła prezydentowi ze łzami w oczach inna…
– Kiedyś nasze święto było uroczyste, a teraz to obowiązkowe 15 minut. Szkoda gadać… – mówiła pani Krystyna.
„Pracownicy z 20 letnim stażem pracy i wyższym wykształceniem zarabiają niewiele ponad 2 tysiące złotych” Nie znam kraju w Europie zachodniej z którą podobno się równamy, w którym poważny człowiek po 20 lat pracy zarabia 100 Euro tygodniowo. Bezrobotny debil na zasiłku dostaje minimum 2x tyle a częściej 3x tyle aby przeżył i wegetował. Gdzie szacunek rzadu do ludzi?
W sumie to gdyby tak pomyśleć to każdy pracownik MOPS’u mógłby od razu się rejestrować u siebie po zasiłek…