Wiele części naszego miasta jest zrujnowanych. Nie chodzi tylko o budynki, ale też o wskaźniki ubóstwa, korzystania z opieki społecznej czy przestępstw. Od wielu lat mieszkańcy takich osiedli jak Dobrzyńska czy Stare Miasto apelują do władz o wykonanie niezbędnych prac. Na wtorkowej sesji radni przyjęli uchwałę wyznaczającą w Płocku obszary zdegradowane i obszary do rewitalizacji.
Audioriver cenniejszy niż zabytki?
Opracowany dokument spotkał się z uznaniem radnych i mieszkańców. O większe zainteresowanie zabytkową starówką od lat zabiega stowarzyszenie „Starówka Płocka”. Na wtorkowej sesji rady miasta głos zabrał Jerzy Skarżyński, prezes stowarzyszenia.
– Rzeczywiście, tytaniczna praca. Wnioski z tej pracy potwierdzają to, co obserwuję od prawie 26 lat na Starym Mieście. Jeżeli będziecie państwo konsekwentni, to możecie się zapisać złotymi zgłoskami jako osoby dbające o nasze dziedzictwo narodowe – zaczął podniośle Jerzy Skarżyński. Prezes nie tylko jednak chwalił za wykonaną pracę, ale wytykał też chociażby brak architekta miasta czy miejskiego konserwatora zabytków.
– Jak możemy działać, skoro nie ma takich ludzi? Skoro skarby są wyrzucane na śmietnik i mówi się, że są niepotrzebne? Płock jest miastem niesamowitym, ale jednak miastem, które się zwija. To, co się dzieje na starówce, to niestety tragedia. Przegłosowanie tego dokumentu to pierwszy krok w kierunku poprawy. Stare Miasto to niecały 1% powierzchni Płocka! Znajduje się w pełnej ochronie konserwatorskiej, archeologicznej i krajobrazowej. Nie mamy jednak uchwały o ochronie krajobrazowej. Są tu 162 zabytki, z czego ok. 100 znajduje się w strefie oddziaływania. I teraz ciekawostka. W latach 2006-2013 przyznano 6,5 mln na konserwację zabytków, rozliczono 5,5 mln. Jest to 687 tysięcy rocznie, a tylko na JEDEN festiwal przyznaje się średnio ponad milion złotych… – ubolewał Jerzy Skarżyński. – W niektórych miastach poza mieszkańcami nie ma wjazdu do ścisłego centrum miasta. NIE MA! Tego bałaganu parkingowego nie ogarnia ani policja, ani straż miejska. Tu trzeba przemyślanej polityki i pieniędzy, ale nie na festiwale! To nasze dziedzictwo. Wynieśmy się ponad podziały, dziękuję bardzo – zakończył swoje wystąpienie.
Radziwie też trzeba rewitalizować
Z takim przesłaniem wystąpił radny Tomasz Kominek, który również zabrał głos odnośnie dokumentu.
– Przypominam sobie warsztaty z radnymi, radami osiedlowymi, mieszkańcami… Były one o tyle wyjątkowe, że brało w nich udział najwięcej mieszkańców. To pokazuje zaangażowanie lokalnej społeczności w rozwój osiedla. Wypracowaliśmy 40 wniosków do realizacji. Wymienię te, w mojej ocenie, najważniejsze. Zbliża się marzec, a pamiętam, że wtedy mieliśmy się dowiedzieć, co dalej z naszą infrastrukturą gazową. Istotna jest też droga pomiędzy byłą mleczarnią a Drogą Krajową 62 – wskazywał radny.
Wymienił również takie projekty jak zagospodarowanie młyna wraz z otoczeniem, zaplanowanie ścieżek rowerowych, remont stadionu „Stoczniowca”, zagospodarowanie nabrzeża, przede wszystkim pod względem przeciwpowodziowym, zagospodarowanie parku Mościckiego, wprowadzenie monitoringu osiedlowego.
– Spora część tych inwestycji jest w realizacji, fazie projektowania albo w planach na lata przyszłe. Oczywiście są też takie, o które nadal musimy zabiegać. Życzę wszystkim mieszkańcom Radziwia, żeby ta kadencja przyniosła zapowiadane 30 milionów dla osiedla. W poprzednich kadencjach rocznie na Radziwie przeznaczano ok. 2 milionów. Doprowadziło to do tego, że Radziwie zostało wzięte pod uwagę jako jeden z czterech podobszarów – zakończył.
Zadowolenie z postępów miasta wyrazili również opozycyjni radni Prawa i Sprawiedliwości, jednak radny Aleksandrowicz tonował nastroje.
– Do obszaru rewitalizacji dodałbym jeszcze Kochanowskiego. Jest to proces bardzo kosztowny i nie oszukujmy się – nie będziemy w stanie sensownie rewitalizować wszystkich obszarów naraz. Skończy się na tym, że na każdym osiedlu zrobimy po trochu i nic nie będzie zrewitalizowane. Przy późniejszych etapach proszę prezydenta o przemyślenie, czy nie należałoby tego rozłożyć na etapy – podpowiadał.
Poruszył też kwestię niedawno sprzedanego obszaru pałacyku i parku na osiedlu Borowiczki oraz terenu byłej cukrowni, którego właścicielem jest spółka Polski Cukier. – Czy te obszary są włączone w plany rewitalizacji? Czy miasto będzie rewitalizować obszar, który nie jest jego własnością, czy po prostu właściciele tego obszaru będą mieli ułatwiony dostęp do środków na tę rewitalizację? – pytał.
To tylko pierwszy krok
Prezydent Andrzej Nowakowski podkreślał, że ten materiał to tylko wizja.
– Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że ten materiał nie sprawi, że nawet mając środki własne będziemy w stanie w ciągu roku, dwóch czy trzech zupełnie odmienić oblicza tych osiedli. Mamy jednak pewną perspektywę, wiemy co chcemy zrobić. Pozwoli to skuteczniej sięgnąć po środki unijne, które zgodnie z zapowiedziami mają być przeznaczane na rewitalizacje. Stąd nasza determinacja, by prowadzić takie projekty. Zrobimy wszystko, by w perspektywie 8-10 lat rzeczywistość obszarów zdegradowanych się zmieniła – zapowiadał prezydent.
– Pracowaliśmy nad tym dokumentem cały rok. Jeśli chodzi o architekta i konserwatora – mimo obecności architekta miasta, takich działań nie podjęto. Rok temu podjęliśmy decyzję, że architekt zostanie zastąpiony miejską komisją architektoniczno-urbanistyczną. Korzystamy z ekspertów. Obowiązki konserwatora zabytków pełni pani Ewa Dobek. W przyszłości planujemy zatrudnienie konserwatora zabytków, ale musi to być osoba zaakceptowana przez wojewódzkiego i głównego konserwatora zabytków – zapewnił wiceprezydent Jacek Terebus.
Zastępca prezydenta poinformował, że natychmiastowej interwencji wymagają 4 spośród 7 wyróżnionych obszarów. Są to podobszary: Stare Miasto i Kolegialna, Dobrzyńska i Skarpa, Radziwie oraz teren byłej cukrowni na Borowiczkach. – Przyjęcie tego programu to pierwszy krok, koncentracja tych działań będzie zależała od programów rewitalizacji. Zrobienie tego w ciągu nawet trzech lat jest absolutnie niemożliwe. Zgadzam się, że musi to być rewitalizacja szeroka – przyznał.
Rewitalizacja budynków nic nie da. Najpierw trzeba zacząć od społeczeństwa. Bez strefy ekonomicznej z prawdziwego zdarzenia, w Płocku się nic nie zmieni. Z utęsknieniem czekam, aż powstaną miejsca pracy, aby wrócić do naszego pięknego miasta!