REKLAMA

REKLAMA

Płocka premiera filmu „Tadeusz Głowala”. Zapomniano o…

REKLAMA

Przeczytajrównież

Była prawie pełna widownia i brawa co chwila. Był też główny bohater filmu i wieczoru – Tadeusz Głowala, podopieczny Domu Pomocy Społecznej w Miszewie. Artysta samorodny, jeden z wiodących przedstawicieli nurtu art brut, czyli sztuki tworzonej nieprofesjonalnie i spontanicznie. Zabrakło jednej, ważnej osoby.

Premiera filmu „Tadeusz Głowala” miała miejsce w Poznaniu, na I Międzynarodowym Festiwalu Filmów Krótkometrażowych o Twórcach Samorodnych. Na płocką premierę przyszedł czas 12 grudnia w Novym Kinie Przedwiośnie. Pokaz filmu połączony był z wernisażem prac artysty – ” Tadeusz Głowala – samorodnie” oraz wystawą „Nagrywanie! Cisza” – fotografii z planu zdjęciowego do filmu, autorstwa Marka Konarskiego, utytułowanego płockiego fotografa.
Tuż przed godz. 19 jedna z sal kina szybko się zapełniła. Nie zabrakło na niej głównego bohatera filmu, „aktorów”, którzy na co dzień są kolegami i koleżankami Tadzia i mieszkają w DPS-ie w Miszewie, twórców filmu, a także licznych sponsorów. Były prezenty i podziękowania za sponsoring, pomoc i poświęcenie.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Miejsca na scenie w kinie zabrakło jednak dla osoby, która była początkiem historii Tadeusza Głowali. Osoby, która wiele lat temu, podczas warsztatów malarskich, odkryła talent i potencjał twórczy artysty z Miszewa. Przez całe lata była mecenasem jego sztuki. Beata Jaszczak, bo o niej mowa, została zapomniana przez organizatorów imprezy. A to przecież ona pokazała Tadeusza światu, wyciągnęła na światło dzienne prace artysty.
Udało nam się porozmawiać z Beatą, o tym jak poznała Tadeusza Głowalę. Jaki jest naprawdę i co ją urzekło?

– Tadzia poznałam na początku lat 90., kiedy jeździłam po DPS-ach w poszukiwaniu talentów – powiedziała nam prezes stowarzyszenia „Oto ja”. – Wtedy rodził się projekt galerii „Oto Ja” i organizowałam pierwsze konkursy, wystawy i plenery. On już wtedy malował i miał swój określony i niepowtarzalny styl. Kiedy zobaczyłam pierwszy raz jego obrazy, wiedziałam, że to absoluty samorodny talent. Pierwszy konkurs „Oto Ja” wygrał w 1995 r., zdobył wtedy Grand Prix. A pierwszą wystawę indywidualną zorganizowaliśmy mu w galerii a. r. t. w 1997 roku, kolejną w 2007. Wysyłaliśmy jego prace na różne konkursy ogólnopolskie, na wystawy: do Zachęty na „Dwie Apokalipsy”, na Triennale do Bratysławy. Pojechał też na plener malarski do Włoch. Ostatnio, w 2013 r. jego prace galeria „Oto Ja” wysłała na wystawę polskiej sztuki art brut w Creatione Franche, we Francji i Art & Marges w Brukseli ( Belgia). Ale największą frajdę mamy ze spotkań na plenerach „Oto Ja”. Organizujemy je od 1997 r. Pierwszy był w Miszewie, kolejne w Zakrzewie. To na plenerach zrodziła się moja przyjaźń z Tadeuszem. Jest niezwykłym człowiekiem o silnej osobowości i charyzmatycznym twórcą. Jego twórczość trudno jest porównać do jakiejkolwiek innej, jest „osobna”… Właśnie, Tadeusz nie idzie na kompromisy, nie słucha „rad” i jak wszyscy inni wielcy twórcy wie co ma robić. Jak Andre Robillard, wie z czego komponować swoje karabiny, tak Głowala wie, jaki „umaluje” następny obraz – mówi Beata Jaszczak.

Już znajomość tematu podkreśla rolę Beaty Jaszczak w życiu tego niezwykłego twórcy, który sam o sobie mówi „artysta malarz wielobranżowy” i tak podpisuje swoje dzieła. Od niedawna zresztą, bo Tadzio w latach 90. ubiegłego wieku podpisywał swoje obrazy „artysta malarz krajobrazowy”. Na jego obrazach głównie znajdują się regularne budowle, kościoły i bazyliki. Misternie ułożone z figur geometrycznych różnej wielkości. Często używa linijki i cyrkla, a potem wypełnia jaskrawymi kolorami to, co powstało w sercu i głowie.




Dlaczego organizatorzy pokazu, jak i twórcy dokumentu o Tadeuszu zapomnieli o Beacie Jaszczak? Nigdzie, w żadnym z wywiadów ani rozmów przeprowadzanych z twórcami filmu, nawet nie wymienia się jej imienia, a przecież bez Beaty, tak jak Nikifor bez Aleksandra Jackowskiego, Tadzio by pewnie nawet nie zaistniał, a twórcy dokumentu nie mieli by tak inspirującego tematu.

– Nie byłem odpowiedzialny za zapraszanie gości – powiedział nam Ireneusz Bukowski, reżyser obrazu. – Wszystko działo się przed płocką premierą tak szybko – dodał, jakby na usprawiedliwienie.
Zapytaliśmy więc o to samo organizatora imprezy Marka Konarskiego. – Nie wiem dlaczego nie przyszła, wysłałem jej sms-a – usłyszeliśmy.

Lena Rowicka

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU